Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

— Dlaczego? — spytał Jamie ze zdziwieniem. — Ponieważ objąłem ją swoimi rękami. Nie dlatego chciał mnie zabić, że jestem czarny, ale dlatego, że jestem samcem. Ktoś w końcu go powstrzymał i uzmysłowił, że uratowałem jej życie. Zabrał mnie ze sobą do Klipdrift jako swojego służącego. — Banda przerwał na chwilę, a potem ciągnął dalej: — Dwa miesiące później przyjechała do mnie w odwiedziny siostra. — Jego głos był bardzo spokojny. — Była w tym samym wieku, co córka van der Merwego. Jamie milczał, nie wiedząc, co powiedzieć. — Powinienem był zostać na pustyni — przerwał w końcu milczenie Banda. — To była prosta robota. Czołgało się po plaży i zbierało diamenty do małych puszek po dżemie. — Niewiarygodne! Czyżbyś twierdził, że diamenty leżą tam, ot tak sobie, na piasku? — Tak właśnie twierdzę, panie McGregor. Ale niech pan zapomni o tym. Nikt nie zdoła się nawet zbliżyć do tego pola. Nawet nie jest strzeżone. Znajduje się nad samym oceanem, a fale osiągają wysokość trzydziestu stóp. Wielu ludzi próbowało się tam zakraść morzem. Wszyscy zginęli z powodu fal i raf. — Musi być więc jakiś inny sposób, aby się tam dostać. — Nie. Pustynia Namib łączy się bezpośrednio z oceanem. 61 — A wejście na pole diamentowe? — Jest tam wieża strażnicza i ogrodzenie z drutu kolczastego. Za ogrodzeniem chodzą strażnicy z karabinami i psami, które są gotowe rozszarpać człowieka. I jest tam też nowy rodzaj ładunków wybuchowych, zwanych minami lądowymi. Znajdują się na całym polu. Jeśli nie ma się mapy ich rozmieszczenia, z człowieka zostają tylko strzępy. — Jak duże jest to pole diamentowe? — Ma prawie trzydzieści pięć mil długości. „Trzydzieści pięć mil diamentów leżących na piasku..." — Mój Boże! — Nie jest pan pierwszym ani ostatnim, którego podnieca myśl o polach diamentowych na pustyni Namib. Zbierałem szczątki ludzi, którzy próbowali się tam dostać morzem i zostali rozpruci przez rafy. Widziałem, co zostaje z człowieka, gdy zrobi niewłaściwy krok na polu minowym, i widziałem psy rozszarpujące gardła. Niech pan zapomni o tym, panie McGregor. Znam to miejsce. Nie ma sposobu, aby się tam dostać lub stamtąd wydostać — żywym, rzecz jasna. Tej nocy Jamie nie mógł zasnąć. Oczyma wyobraźni widział owe trzydzieści pięć mil piasku usianego ogromnymi diamentami, należącymi do van der Merwego. Myślał o morzu i ostrych rafach, o krwiożerczych psach, strażnikach i minach lądowych. Nie bał się niebezpieczeństwa, nie bał się też umierania. Bał się tylko jednego, że może umrzeć, niej odpłaciwszy się Salomonowi van der Merwemu. W najbliższy poniedziałek Jamie udał się do sklepu kartograficznego i kupił mapę wyżyny Nama. Plaża była na niej naniesiona, nad Oceanem Atlantyckim, między Luderitz na północy a ujściem rzeki Oranje na południu. Obszar był zaznaczony na czerwono: SPERR-GEBIET — Strefa zamknięta. Jamie uważnie studiował każdy szczegół. Trzy tysiące mil oceanu falującego od Ameryki Południowej do Afryki Południowej i nic, 01 by mogło powstrzymać impet fal z wściekłością rozbryzgujących si? o śmiercionośne rafy nad brzegiem południowego Atlantyku. Czterdzieści mil na południe od ujścia rzeki Oranje rozciągała się odsłonięta plaża. „To zapewne z tego miejsca — pomyślał Jamie — ci wszyscy biedni szaleńcy wyruszali łodziami do Sperrgebiet". Patrząc teraz na mapę rozumiał, dlaczego pole diamentowe nie jest strzeżone od strony1 wybrzeża. Rafy uniemożliwiały lądowanie. Jamie skupił więc uwagi na dojściu od strony lądu. Według Bandy cały teren był ogrodzony drutami kolczastymi i patrolowany przez uzbrojonych strażników 62 dwadzieścia cztery godziny na dobę. Przy samym wejściu stała przeklęta wieża. Nawet jeśli komuś udałoby się w jakiś sposób prześlizgnąć, to i tak czekałyby jeszcze na niego miny lądowe i psy. — Mówiłeś, że istnieje mapa rozmieszczenia min lądowych na polu diamentowym? — spytał Jamie Bandę, gdy spotkali się następnego dnia. — Na pustyni Namib? Nadzorcy mają takie mapy i oni prowadzą robotników do pracy. Jeden idzie za drugim, aby nie wylecieć w powietrze. — Oczy Bandy zaszły mgłą wspomnień. — Któregoś dnia mój wuj szedł przede mną i nagle potknął się o coś, i wpadł na minę. Nie było nawet co zbierać. Jamie wzdrygnął się. — Jest tam jeszcze morska mis, panie McGregor. Jeśli ktoś nie był na pustyni Namib, nie ma pojęcia o prawdziwej mis, która wtacza się z oceanu i zasłania wszystko od pustyni do gór. Jeśli człowiek wpadnie w coś takiego, nie ma nawet odwagi się poruszyć. Mapy nie zdają się wówczas na nic, bo droga jest niewidoczna. Wszyscy siedzą więc jak trusie. — Jak długo to trwa? — Czasem kilka godzin, a czasem kilka dni — odparł Banda wzruszając ramionami. — Banda, czy widziałeś kiedyś taką mapę? — Są ściśle tajne. — Banda spojrzał na Jamiego ze współczuciem. — Powtarzam panu, nikt nie zdoła się nigdy wydostać z tym, o czym pan myśli. Od czasu do czasu robotnicy próbują przemycić jakiś diament. Jest tam specjalne drzewo do wieszania. Przestroga dla każdego, by nie próbował nic wynosić. Cała rzecz wydawała się nierealna. Nawet gdyby się udało wkraść na pole diamentowe van der Merwego, to i tak nie było sposobu, aby się stamtąd wydostać. „Banda ma rację — pomyślał Jamie. — Powinienem zapomnieć o tym". JM astępnego dnia zapytał Bandę: — W jaki sposób van der Merwe uniemożliwia robotnikom wynoszenie diamentów? — Są przeszukiwani — odrzekł Banda. — Rozbiera się ich do naga i zagląda do każdego otworu. Widziałem robotników zadających sobie głębokie rany, by przeszmuglować w nich diamenty. Niektórzy robili sobie nawet dziury w tylnych zębach. Próbowano już wszelkich możliwych sztuczek. — Banda spojrzał na Jamiego. — Jeśli nie chce Pan umierać za młodu, niech pan sobie wybije z głowy te mrzonki. 63 -bował ale wizja wciąż powracała, kusiła go. Diamen-JamdefMerweg° leżące na piaskU ' czekające" CzekaJące na ty van niego. T ¦ «??? wpadł Jamiemu do głowy pewien pomysł. Nie mógł J eszcze tej n Jece óki znów nie zobaczył Bandy, opanować po^ ^ q łodziach) ktore próbowały wylądować na pla- . ~"~ P°Wfbez zbędnych wstępów. zy ^zaCoZ^iałby pan o nich wiedzieć? - spytał Banda. r-~ tn były za łodzie? - L> Sicie możliwe. Szkuner. Holownik. Duża łodz motorowa. Wsze^ Czterech śmiałków próbowało nawet na łodzi wiosłowej