Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Wreszcie rzuciła się na łóżko i zapadła w niespokojny półsen. Około piątej Birknerowie, obładowani wieńcami, udali się na cmentarz. Widział to z okien swego mieszkania skarbnik Kirchner. Słyszał już, że Ludwika jest niezdrowa i nie wychodzi ze swego pokoju. Pomyślał, że teraz nadarza się okazja do pomówienia z Reginą bez świadków. Wyruszył natychmiast do Schröterów. Pokojówka Mina otworzyła mu drzwi. – Pan radca i jaśnie panienka nie przyjmują dziś nikogo – oznajmiła. – Wiem, wiem... Ale chciałbym pomówić z panną Reginą w sprawie zasłony na ołtarz. Czy panienka jest w domu? – Tak, siedzi na górze w altanie. Niech pan pójdzie przez podwórze, żeby nie obudzić 121 państwa. Regina siedziała pochylona nad haftem, pogrążona w słodkiej zadumie. Nagle drgnęła, gdyż na robotę padł cień. Podniosła wzrok i z przerażeniem ujrzała Kirchnera, stojącego na progu altany. Twarz miał bladą i płonące oczy. Dziewczyna chciała uciec, lecz Kirchner zatarasował swoją osobą jedyne wyjście. Siedziała więc niby ptak schwytany w klatce i pełna niepokoju patrzyła na podnieconego mężczyznę. Chciała coś powiedzieć, lecz słowa więzły jej w gardle. Kirchner długo patrzył na nią wzrokiem pełnym namiętności. Nagle z ust jego wyrwał się głuchy jęk. Padł przed Reginą na kolana: – Regino, Regino! Nareszcie jesteś sama! Słodkie dziecko, czemu mnie tak dręczysz? Czemu bronisz się przed moją miłością? Jesteś moja, nie oddam cię nikomu. Czyż nie czujesz, jak cię pragnę? Czemu wciąż zwlekasz, przecież możemy być szczęśliwi... Czy boisz się Ludwiki? Czy ona mnie oczerniła? Nie wierz ciotce ani słowa, ona nie ma do mnie prawa. Kocham tylko ciebie, tylko ciebie... Tęsknię za tobą i muszę cię zdobyć, choćbym miał poruszyć niebo i piekło! Najdroższa, cudna dziewczyno! Powiedz mi choćby jedno słówko, nie odbieraj mi nadziei! Otoczył ramionami pobladłą dziewczynę, patrząc jej błagalnie w oczy. Regina, drżąca ze strachu, ostatkiem sił odepchnęła skarbnika. – Proszę odejść! Dość wyraźnie dawałam panu do zrozumienia, że nie chcę mieć z panem nic wspólnego! – Nie puszczę cię, Regino! Nie doprowadzaj mnie do szaleństwa! Nie mogę żyć bez ciebie! Zbyt wiele przecierpiałem! Musisz należeć do mnie! Nie odejdę, dopóki mi nie przyrzekniesz, że zostaniesz moją żoną! – Na pomoc! Na pomoc! – zawołała Regina. – Nikt cię nie usłyszy! Jesteś w mojej mocy! Dziewczyno, nie przywódź mnie do ostateczności! – szepnął zduszonym głosem Kirchner. Potem znowu zaczął w najczulszych słowach żebrać o jej miłość. – Powiedz tylko, że będziesz moją. Będę cię kochał, będę cię nosił na rękach. Och, ty jeszcze nie wiesz, co to miłość! Bronisz się nieśmiało przed jej czarownym urokiem! Czy słyszysz, jak moje serce bije w upojeniu? Och, najdroższa, muszę cię pocałować, choćbym to miał przypłacić życiem... 122 W ciszy ogrodu zabrzmiało znowu donośne wołanie Reginy. Odpowiedział na nie głośny, chrapliwy okrzyk i wybuch obłąkańczego śmiechu. Kirchner przeląkł się i oprzytomniał. Natychmiast puścił Reginę i obejrzał się za siebie. Oparta o drzwi altany stała Ludwika. Twarz miała bladą, wykrzywioną bólem. Błędne oczy wlepiła w Reginę i Kirchnera. Regina, ujrzawszy ciotkę, zerwała się z miejsca i wybiegła z altany. Drżała na całym ciele. Znalazłszy się w swoim pokoju, zamknęła drzwi na klucz i wybuchnęła łkaniem. A Ludwika stała wciąż jeszcze jak kamienny posąg w altanie i patrzyła roziskrzonym wzrokiem na Kirchnera. Wreszcie podeszła do niego, położyła mu rękę na głowie i oznajmiła monotonnym, ochrypłym głosem: – Pomogę ci, Bóg mnie oświecił, zostaniesz uratowany! Potem na pozór spokojnie wyszła z altany. Kirchner nie usłyszał jej słów, nie spostrzegł także, jak odeszła. Rzucił się na krzesło, zakrył twarz rękami i jęczał z cicha. Przesiedział bez ruchu kilka godzin, walcząc z bezgraniczną rozpaczą. położyliśmy w kaplicy, ciocia je już znajdzie. – Dziękuję, Bońciu! * * * Regina powoli uspokoiła się. Zastanawiała się, czy ma opowiedzieć o tym zajściu dziadkowi. Obawiała się, że dziadek się zdenerwuje, co mogłoby mu zaszkodzić. Nie, dziś w każdym razie nie powie mu ani słowa. A ciotka? Co ma powiedzieć ciotce? Regina czuła się upokorzona do głębi. Uważała wyznanie Kirchnera za coś poniżającego. Zarumieniła się ze wstydu, przypominając sobie wszystko. O szóstej udała się do dziadka. Radca czuł się trochę lepiej, lecz był osłabiony i postanowił nie wychodzić z domu. – Ty dziś przystroisz mogiłę babki i pomodlisz się za nią. Wolę mimo wszystko pozostać w domu. Powiedz to cioci. A pośpieszcie się, bo burza wisi w powietrzu. To samo powiedziała Bońcia. – Niech się Reginka pośpieszy, jeżeli chce zdążyć na cmentarz przed burzą. Wieńce – Czy Reginka wie, że Gerhard już przyjechał? Spotkaliśmy go właśnie, jak powracał z 123 dworca. Prosił, żeby Reginkę pozdrowić. Jutro przed południem przyjdzie na pewno