Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że nigdy nie czytałam równie zajmującej relacji z przygód w Ukrytych Światach jak opisane w twoim raporcie. Z tego co wiem, tylko w ubiegłym tygodniu zwróciło się o niego ponad osiemdziesiąt osób; sama góra żądała go chyba dwadzieścia razy. Naprawdę wywołałeś poruszenie. - To miło być zauważonym -powiedział. - Wezwałaś mnie tutaj, żeby poprosić o autograf, zanim inni się na mnie rzucą? Znowu spróbowała się uśmiechnąć, z jeszcze gorszym rezultatem. - Chciałabym, żeby tylko o to chodziło. Prawdę mówiąc, wezwałam de tutaj, ponieważ... no cóż, właśnie zostałam poinformowana o decyzji Rady Dyrektorów w sprawie twojej prośby o spotkanie z nimi. Ravagin poczuł, jak jego szczęki zaciskają się bezwiednie. - Odrzucili ją? - Właśnie. Przykro mi, Ravagin. Rozumiem, jak wiele to dla dębie znaczy. - Nieważne, co to znaczy dla mnie... - Urwał, starając się opanować gniew. W końcu ona sama niczemu nie była winna. - Czy przeczytali wniosek? Cały? 358 - Ravagin- - Lea rozłożyła bezradnie ręce. -Posłuchaj, ja też przeczytałam twój wniosek i choć znam de tak dobrze, naprawdę nie mogę ich winić. Nie podałeś nawet jednego przekonującego dowodu, że na Karyksie lub Shamsheerze rzeczywiście dzieje się coś złego, a mimo to chcesz, by natychmiast zamknęli oba Tunele. - Żadnego dowodu? Mój Boże, Corah, więc czym, u diabła, wedle nich jest mój raport? Duchy otwarcie zaatakowały nas na K-aryksie, opanowane przez duchy urządzenia na Shamsheerze... - Raport Nordisa przeczy twojej wersji wydarzeń na K.ary-ksie - przerwała mu Lea. - A co do Shamsheeru, nie ma bezpośredniego, obiektywnego dowodu, że wmieszane w to były duchy. - Więc czego dowodzi mój kontakt z niebolotem? Do którego doszło przez rzucenie karyxańskiego zaklęcia, pozwolę sobie dodać? - To mogło być zwykłe złudzenie - wzruszyła ramionami Lea. - Może zresztą to był prawdziwy kontakt, tyle że z samym niebolotem; ostatecznie, te zabawki mogą być na poły rozumne. - Och, daj spokój, Corah... - Przykro mi, Ravagin, lecz musisz pamiętać, że takie zachowanie duchów, o jakim mówisz, uważane jest za niemożliwe. Podważasz sto lat teorii i eksperymentów, więc żeby poradzić sobie z wynikającym z tego bezwładem myślenia, musisz mieć coś więcej niż tylko garść mętnych spekulacji. - Do diabła z bezwładem - warknął Ravagin. - Teorie są błędne. - Pod jakim wzlędem? Więc jak tym twoim duchom udaje się przekroczyć telepcie? I na tym polegała cała trudność. Podejrzewał - nie, do diabła, wiedział - że bez wyjaśnienia tej sprawy jego raport i wynikające z niego zalecenia wywołają właśnie taką relację. Lecz powielić i rozpowszechnić technikę przywoływania duchów na Shamsheer, czy nawet na sam Threshold... - Nie wiem - skłamał z westchnieniem. - Ale to możliwe. Tak musi być. Tego, co mi się przydarzyło... co przydarzyło się całej naszej trójce... nie można wyjaśnić w żaden inny sposób. Lea przesunęła językiem po wargach. 359 - Ravagin... słuchaj, nawet jeśli to jest prawda i mógłbyś dowieść tego ponad wszelką wątpliwość... to chyba nie brałeś poważnie pod uwagę możliwości, że dyrektorzy rzeczywiście zamkną Tńplet, nie mówiąc już o odcięciu dostępu do samych Tuneli. Pozbawiliby się prestiżowych funkcji, narażając się równocześnie na całe mnóstwo kpin. Świat rządzi się innymi prawami. - Nawet jeśli mogliby się oprzeć na słowie i doświadczeniu swego najlepszego kuńera? Nie wspominając o nazwisku mai ce Taeger, umieszczonym w raporde? Lea skrzywiła się. - Byłbyś zaskoczony widząc, jak zdecydowanie większą wagę zdawali się przykładać do tego drugiego niż do pierwszego - powiedziała z goryczą w głosie. - Lecz nie, nawet to nie wystarczyło. Nawet w przybliżeniu. Zamierzają wysłać na Karyx grupę dochodzeniową, żeby uzyskać od Melenthy jej wersję tej historii, lecz odnoszę wrażenie, że to reakcja bardziej pro forma, niż wynikająca z rzeczywistej chęci uzyskania jakichś informacji. Melentha, oczywiście, zaprzeczy twoim oskarżeniom, tamci przekażą swój raport na górę i na tym prawdopodobnie wszystko się skończy. - Taak. - Ravagin wypuścił powietrze przez zaciśnięte zęby. Hart miał rację, pomyślał z goryczą, lecz jemu wydawało się, że warto wysilić się na bezpośrednie podejście. I w ten sposób stracili dwa tygodnie... - Pójdę już, jeśli to wszystko, co masz mi do powiedzenia. - Cóż, w rzeczy samej... to nie wszystko. Jest jeszcze coś. -Nabrała głęboko powietrza. - Pamiętasz tamten wniosek o urlop, który złożyłeś jakiś czas temu? Prawdę mówiąc, zupełnie o nim zapomniał. - Tak, już sobie przypomniałem. - No cóż... wyrażono nań zgodę. Urlop zaczynasz natychmiast. Wytrzeszczył na nią oczy czując, jak lodowata ręka zaciska się na jego sercu. - Natychmiast? - powtórzył wolno. - To znaczy... kiedy? Umknęła przed nim wzrokiem. - To znaczy teraz. Z chwilą kiedy opuścisz moje biuro. Innymi słowy, jego próba załatwienia tego w bezpośredni sposób nie tylko, że nic nie dała, lecz jeszcze przyniosła 360 szkodę. Napiętnowano go jako rozrabiacza - a może nawet uznano za niepewnego - i w tej sytuacji odpowiedzieli na jego działania pozbawieniem go kontaktu z całym systemem Tri-pletu, dopóki nie zdecydują, czy urlop nie powinien zostać przedłużony w nieskończoność. - Corah, nie mogą tego zrobić. Wycofuję wniosek... - Przykro mi, Ravagin, lecz to mc nie da. - Spojrzała na niego szklącymi się od łez oczyma. - Decyzja została podjęta i nic już w tej sprawie nie mogę zrobić. Jego dłonie zacisnęły się w pięści, a ucisk paznokci wbijających się w skórę przywołał wspomnienie tamtej samotnej walki z pasożytniczym duchem, który opanował niebolot