Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Miałam wrażenie, że mijają godziny, ale nie mogłam wysiąść z samochodu, bo - jak się okazało - wewnątrz nie było klamek. Tymczasem podjechał kolejny samochód i zaparkował przed tym, w którym byłam uwięziona. Wyskoczyło z niego J dwoje policjantów - mężczyzna i kobieta - i wbiegli do magazynu. Krzyczałam i tłukłam dłonią w szybę, ale nie zwrócili | na mnie uwagi. Może po prostu nie chcieli mnie zauważyć. Wreszcie z magazynu wyłonił się kierowca samochodu, w którym siedziałam. Powoli podszedł do wozu i otworzył 1 drzwi. ; - Nic jej się nie stało? - spytałam, wyskakując z samochodu. - Jak wygląda twoja siostra? - odpowiedział pytaniem, otwierając służbowy notatnik. Zaczęłam opisywać Beni, i to, co na sobie miała. Z magazynu wyszedł następny policjant, za nim kolejny. - Powiedz, jak się nazywasz, i podaj mi wasz numer telefonu. Matka albo ojciec są w domu? - Tak, są oboje - odpowiedziałam i podałam nasz numer. -Co się dzieje z Beni? - spytałam niecierpliwie. - Jest tam? Zabrali ją dokądś? Niech pan coś powie! - krzyknęłam. Policjanci popatrzyli po sobie. Z ich min wyczytałam, że stało się coś złego. - Beni! - krzyknęłam i rzuciłam się do drzwi. 134 - Nie masz tam po co iść, dziewczyno - odezwał się dziw-nie łagodnym tonem. - Dlaczego? Co się dzieje z moją siostrą? Czy coś jej się stało? Proszę mi wreszcie powiedzieć! - Dziewczyna, którą tam znaleźliśmy, nie żyje - oznajmiła policjantka. - Ktoś ją pociął nożem. Paskudnie ją pociął. Przykro mi, dziecko. Popatrzyłam na nią, ale nie zobaczyłam twarzy kobiety. Do dziś nie potrafię jej sobie przypomnieć. Poczułam, że mnie obejmuje, a potem ziemia uciekła mi spod nóg. Wpadłam w ciemność wypełniającą magazyn jak w czarną wodę. Kiedy odzyskałam świadomość, znajdowałam się z powrotem na tylnym siedzeniu policyjnego wozu. Nade mną pochylał się pielęgniarz. - Spokojnie - powiedział, gdy uniosłam powieki. Ostry zapach soli trzeźwiących wywołał u mnie atak kaszlu. Zajęło mi chwilę, nim uzmysłowiłam sobie, gdzie jestem i co się stało. Zaczęłam szlochać. Cała się trzęsłam. Zupełnie nie potrafiłam się opanować. - Uspokój się, dziewczyno - powtórzył pielęgniarz. Gwałtownie pokręciłam głową. - To moja wina - powiedziałam łamiącym się głosem. -Zostawiłam Beni i uciekłam. To wszystko moja wina. POŻEGNANIE Gdyby Beni mogła zobaczyć, jak mama zareagowała na jej śmierć, wyzbyłaby się wszystkich wątpliwości co do tego, czy była kochana. Wystarczyło, że spojrzałam mamie w oczy, bym wybuchała na nowo histerycznym płaczem. Mama słuchała cierpliwie tego, co mówiono, ale wydaje mi się, że nie docierało do niej ani jedno słowo. Jej oczy były niczym małe zwierciadła, odbijające obrazy świata zewnętrznego i nie dopuszczające ich do wnętrza. W chwili gdy dowiedziała się 0 śmierci Beni, jej umysł zaniknął się na wszelkie bodźce, zatrzaskując żelazne wrota świadomości i odmawiając przyjęcia jakichkolwiek dalszych tragicznych wieści. Ilekroć mama spojrzała na mnie, tylekroć jej wzrok wyrażał błaganie. Mimo że milczała, wiedziałam, o co mnie prosi. „Rain, powiedz mi, że to się nie stało. Powiedz mi, że to nieprawda. Powiedz, że nie zaprowadziłaś Beni do tego magazynu. Nie ty, Rain. Nie moja odpowiedzialna, rozsądna Rain. Proszę. Proszę, obudź mnie. Potrząśnij mną mocno. Zdejmij z moich ramion brzemię rozpaczy i tragedii. Zabierz to wszystko ode mnie i wrzuć na powrót do rynsztoka, gdzie jest na to miejsce". Moje własne serce było w strzępach. Tak strasznie płakałam, że aż rozbolały mnie żebra. Policja sprowadziła mamę, Kena 1 Roya do kostnicy, żeby zidentyfikowali zwłoki. Beni wyglądała tak okropnie, że Roy sprawiał wrażenie, jakby z niego 136 zgarbione, a głowa opadła, jakby brakło mu sił, żeBy trzymać" się prosto. Nawet Ken nie mógł wydobyć z siebie ani słowa. Odezwał się dopiero, gdy znaleźliśmy się z powrotem w domu. O dziwo, nawet te tragiczne wypadki udało mu się wpasować w jego szczególne, obłędne widzenie świata. Tak to wszystko po swojemu wykręcił, że śmierć Beni okazała się kolejnym ciosem, wymierzonym mu przez niesprawiedliwy los w chwili, gdy jego wieloletnie wysiłki zaczęły wreszcie przynosić owoce. - Że też coś takiego musi się zawsze zdarzyć właśnie wtedy, kiedy człowiek w końcu wychowa dzieci i ma prawo oczekiwać od nich pomocy w trudnych chwilach! Gdzie są ci cholerni policjanci, kiedy ich naprawdę potrzebujesz? Biednym zawsze wiatr w oczy. Pił i po raz kolejny przeżuwał swoje urazy do świata i społeczeństwa, rozczulając się nad losem skrzywdzonych i prześladowanych, do których we własnym mniemaniu oczywiście się zaliczał. Zaczął tak złorzeczyć natychmiast po przyjściu do domu. Mama była bliska omdlenia i szybko położyła się do łóżka. Roy się nią zajął. Ja błąkałam się po mieszkaniu, nie mogąc zebrać myśli, nie mając odwagi, by kogokolwiek dotknąć czy odezwać się choćby słowem. Mama, Ken i Roy dowiedzieli się tego i owego od policji, ale żadne z nich nie pytało mnie dotąd o koszmarne szczegóły wydarzeń. Mama nie mogła sobie pozwolić na taki luksus, jak proszki nasenne czy lekarza, który by je przepisał. Poprosiła Roya, żeby przyniósł trochę whisky. Stałam w drzwiach jej pokoju. Chciałam się odezwać, ale nie wiedziałam, jak zacząć, bojąc się, że cokolwiek powiem, nie zdołam wyrazić swoich prawdziwych uczuć. Roy poszedł do kuchni, gdzie Ken przemawiał do swojego wyimaginowanego audytorium, i nalał mamie pół szklanki whisky. Mama zawsze mówiła, że randki z nią nikogo wiele nie kosztowały, bo już po pierwszym drinku usypiała. Miałam nadzieję, że okaże się to prawdą i whisky pozwoli jej znaleźć ukojenie we śnie. 137 3SB długi łyk i zakaszlała. Jej głowa opadła na poduszkę, a pełne bólu oczy rozejrzały się nieprzytomnie po sypialni. - Gdzie jest Rain? - spytała Roya. Roy odwrócił się w moją stronę. Do tej pory nie odezwał się do mnie ani słowem, nie spytał nawet, jak się czuję. - Jestem tu, mamo. - Opowiedz mi o wszystkim - poleciła mama. Podeszłam do łóżka. Roy patrzył na mnie swymi hebanowymi oczami, pełnymi bólu i gniewu. Zaczęłam od tego, że opowiedziałam mamie o tym, co wydarzyło się Beni podczas prywatki u Alicii, jak strasznie to przeżyła i jak okropnie wstydziła się przyznać do tego przed kimkolwiek. - Chciała ukryć to swoje nieszczęście przed wami. Nie chciała cię ranić, bała się, że to będzie dla ciebie straszny cios. Wymogła na mnie obietnicę, że nikomu o niczym nie powiem. Miała nadzieję, że cała sprawa nie będzie miała dalszych konsekwencji. Przestała się zadawać z tymi okropnymi dziewczynami