Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

W ułamek sekundy później rozległ się potężny ryk i głowa tyranozaura przebiła wodną zasłonę. Tim z przerażeniem wybałuszył oczy na szeroko rozdziawioną paszczę, Lex zaś wrzasnęła głośno i padła płasko na ziemię. Głowa przesunęła się w prawo, potem w lewo, a wreszcie cofnęła się, lecz Tim wyraźnie widział na wodnej ścianie cień czatującego zwierzęcia. Ledwo zdążył pociągnąć siostrę w głąb wnęki, kiedy drapieżnik ponownie wsadził łeb za wodospad, próbując dosięgnąć zdobyczy długim, silnym ozorem. Kiedy nic nie wskórał, wycofał się poza ruchomą, huczącą kurtynę. Drżąca na całym ciele Lex przytuliła się do brata. — Nienawidzę go! — wykrztusiła, szczękając zębami. 319 Dzieci starały się cofnąć jak najdalej w głąb niszy, ale nie dość, że była ona płytka, to jeszcze wypełniona różnymi urządzeniami. Głowa pojawiła się po raz trzeci, lecz teraz dinozaur wsunął jedynie pysk, położył go na podłodze wnęki i zaczai głośno wdychać powietrze. Oczy były za zasłoną strumieni wody. On nas nie widzi, pomyślał Tim. Wie, że tu jesteśmy, ale nie może nic zobaczyć, bo zasłania nas woda. Tyranozaur wciąż węszył. — Co on robi? — zapytała Lex. — CiiiiL. Spomiędzy potężnych szczęk wysunął się język. Był gruby, granatowoczarny i lekko rozdwojony na końcu. Ponieważ miał na pewno ponad metr długości, bez najmniejszego trudu sięgnął do tylnej ściany wnęki i dotknął stalowych cylindrów. Tim i Lex przywarli do umieszczonych nieco z boku rur. Potem język przesunął się najpierw w lewo, po chwili zaś w prawo i zaczai obmacywać zakamarki maszynerii. Tim zwrócił uwagę, że bardzo przypominało to poruszenia trąby słonia. W swej wędrówce język tyranozaura prześlizgnął się po nogach Lex. — Błeee... —jęknęła dziewczynka. Język znieruchomiał, zwinął się, a następnie rozprostował i począł pełznąć w górę po ciele dziecka. — Nie ruszaj się! — szepnął niemal bezgłośnie Tim. Ozór przejechał po twarzy Lex, by potem przenieść się na ramię Tima, a wreszcie owinąć się wokół jego głowy. Chłopiec zacisnął powieki, czując na twarzy obrzydliwe, oślizgłe dotknięcie. Język dinozaura był gorący, wilgotny i cuchnął uryną. Tim poczuł, że jest powoli ciągnięty w stronę monstrualnego pyska. — Timmy... Nie mógł odpowiedzieć, gdyż usta zakrywał mu ohydny czarny jęzor. Widział wszystko, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu. Lex uczepiła się jego ramienia. — Uciekaj, Timmy! Język ciągnął go coraz mocniej. Chłopiec czuł już na nogach gorący oddech zwierzęcia. Lex szarpała go z całych sił, ale nie miała żadnych szans w zmaganiach z potworem. Tim wyrwał rękę z jej uścisku i naparł oburącz na język, próbując zepchnąć go z twarzy, ale bez rezultatu. Zapierał się nogami jak mógł, lecz mimo to -czuł, że centymetr po centymetrze zbliża się do otwartej paszczy uzbrojonej w olbrzymie, ostre zęby. 320 Lex złapała go w pasie i ciągnęła tak mocno jak tylko potrafiła, ale nie dawało to żadnych rezultatów. Chłopiec nagle poczuł, że ogarnia go przedziwny spokój; był gotów pogodzić się z tym, co i tak wydawało się nieuniknione... — Timmy?! Język niespodziewanie zwiotczał, po czym bezwładnie osunął się na wykutą w skale podłogę. Tim spojrzał w dół i zobaczył, że jest cały pokryty obrzydliwą, białą śliną. Dinozaur raptownie zatrzasnął szczęki, przygryzając sobie język; ciemna krew trysnęła obfitym strumieniem, mieszając się z wodą. Zwierzę oddychało chrapliwie, jakby z coraz większym wysiłkiem. — Co on robi? — krzyknęła Lex. A potem powoli, bardzo powoli, głowa zaczęła się cofać, aż wreszcie zupełnie zniknęła za zasłoną spadającej z wysoka wody. STAN RZECZY — W porządku — powiedział Arnold. — Wreszcie padł. Odepchnął się wraz z fotelem od pulpitu, uśmiechnął szeroko, wyjął z paczki ostatniego papierosa, zapalił go i zmiął puste pudełko. Nareszcie. Ostatni krok na drodze do przywrócenia normalnego funkcjonowania parku. Pozostało tylko pojechać po nieprzytomnego tyranozaura i przewieźć go na wybieg. — Sukinsyn — mruknął Muldoon, spoglądając na monitor. — A więc jednak go trafiłem. — Odwrócił się do Gennaro. — Tyle tylko, że musiała minąć godzina, żeby to poczuł. Henry Wu zmarszczył z niepokojem brwi