Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Nasze przewidywania dotycz¹ce okrucieñstwa de- monów i wymyœlonych przez nie tortur i cierpienia by³y tak niedosza- cowane, ¿e wygl¹da³y niczym py³ek przy górze prawdy. Jeden z zimnych palców zacisn¹³ siê wokó³ mojej szyi i poci¹gn¹³ mnie, dusz¹cego siê, przez ciemnoœæ. Ziemia pod stopami przypomina³a wielkie kawa³y lodu, choæ gdy siê zatrzyma³em, znów jej nie czu³em. Z równ¹ ³atwoœci¹ mog³em wcisn¹æ rêkê w pod³ogê, ciemnoœæ pod no- gami -jak i w sklepienie, ciemnoœæ nade mn¹- czy po bokach. Powie- trze by³o lodowato zimne i nieruchome. Nie wiedzia³em, czy znajdujê siê na zewn¹trz, czy wewn¹trz jakiejœ budowli, lecz przez jakiœ czas mia³em wra¿enie, ¿e jestem sam. Ostro¿nie usiad³em i dr¿¹cymi palca- mi próbowa³em wywo³aæ œwiat³o. Nie uda³o siê. - Gara¿ do tsiet, Yddrass. - Sycz¹cy oddech uderzy³ mnie prosto w twarz, otaczaj¹c smrodem otwartego grobu. Gdy siê cofn¹³em, krztusz¹c tym odorem, potê¿ny cios w brzuch odebra³ mi dech. Kolejny w plecy z³ama³ ¿ebro. Próbowa³em walczyæ z niewidzialnymi przeciwnikami, lecz moje razy przecina³y powietrze. - Czekajcie! Przyszed³em, ¿eby... - Gara¿ do tsiet, Yddrass. - Uderzenie trafi³o mnie w g³owê. Czer wone œwiat³o, które zobaczy³em, zajaœnia³o wewn¹trz mojej g³owy, gdy¿ w tej krainie>grozy nie by³o blasku. Zwin¹³em siê w k³êbek, ¿eby siê ochroniæ, lecz zimne palce chwyci³y mnie za rêce i kostki i zmusi³y, bym siê ods³oni³. Potem ktoœ zrzuci³ mi kowad³o na pierœ. - Przestañcie! Wszystkim nam grozi niebezpieczeñstwo. Jeden z was ostrzega³... - Gara¿ do tsiet, Yddrass. -1 z nieba zaczê³y spadaæ kowad³a. PóŸniej dowiedzia³em siê, ¿e te s³owa znaczy³y: „Teraz walcz, Stra¿- niku". Równie dobrze mog³y oznaczaæ: „Jeszcze po¿a³ujesz, ¿e ¿yjesz". Podczas tych pierwszych godzin bili mnie, a¿ po³amali mi wszystkie koœci. Kilka razy traci³em przytomnoœæ, ale zawsze znów mnie budzili, ¿eby mi pokazaæ, jak to ramiê, ten palec, ta noga czy to ¿ebro zosta³o 216 Carol Berg pogruchotane na wiele drobnych kawa³ków. Zostawili mnie dopiero, gdy mnie zmia¿d¿yli. Nie na to liczy³em. # * * Pusta cisza. Lodowata ciemnoœæ. Pode mn¹ ziemia, która nie by³a ziemi¹ i która ci¹gle wywo³ywa³a we mnie mdl¹cy strach, ¿e zaraz za- cznê spadaæ. Nie mog³em oddychaæ, nie mog³em siê poruszyæ, nie mo- g³em wyobraziæ sobie prze¿ycia jeszcze jednej chwili w takim bólu. Ka¿da koñczyna, ka¿dy miêsieñ i koœæ g³oœno krzycza³y o swoim znisz- czeniu, znajduj¹c odrêbn¹ œcie¿kê, by wys³aæ tê wiadomoœæ, a¿ ca³e moje cia³o straci³o realnoœæ. Sta³em siê mas¹ w³ókien, a ka¿de z nich pali³o ¿ywym ogniem. Byæ mo¿e ju¿ nie ¿y³em. Po prostu nie spodzie- wa³em siê, ¿e to bêdzie tak koszmarnie boleæ. Le¿a³em w cierpieniu, na przemian trac¹c i odzyskuj¹c przytomnoœæ. Za pi¹tym czy szóstym razem, kiedy siê obudzi³em, poczu³em coœ no- wego. Jedzenie. Niezbyt przyjemnie pachn¹ce jedzenie, lecz w tej chwili nic nie pachnia³oby apetycznie. Zastanawia³em siê, czy prócz niego zostawiono mi coœ do picia i myœl ta sta³a siê moj¹ obsesj¹. Oceniaj¹c po woni, ¿ywnoœæ le¿a³a na wyci¹gniêcie ramienia od mojej g³owy. Równie dobrze mog³a znajdowaæ siê na ksiê¿ycu. Nie by³em pewien, czy zdo³am poruszyæ po³amanymi koñczynami. Ale pulsowanie lewe- go ramienia nieco siê uspokoi³o, wiêc ostro¿nie wysun¹³em je spod sie- bie i nie umar³em. Kiedy odwa¿y³em siê poruszaæ dalej, uœwiadomi³em sobie, ¿e wbrew temu, co doœwiadcza³em jako bolesn¹ prawdê, mam po³amanych tylko kilka ¿eber, obie kostki i kilka palców lewej rêki. Wszystko inne zosta³o tylko obite do granic wytrzyma³oœci. Zignorowa³em metalowy talerz z jedzeniem - miêsem, do tego nie- zbyt œwie¿ym - ale przyci¹gn¹³em do siebie kubek i unios³em rêkê. Pierwszy ³yk wyplu³em. Nigdy nie pi³em czegoœ tak obrzydliwego. Ale poniewa¿ nie odczu³em ¿adnych negatywnych konsekwencji, trzyma- ³em naczynie blisko i w koñcu zmusi³em siê, by je opró¿niæ. Napojony, zapad³em w bolesne otêpienie, jednak obudzi³o mnie zeñ kopniêcie, nim zdo³a³em choæ trochê odpocz¹æ. - Gara¿ do tsiet, Yddrass. -1 znów zaczêli. sk ij« 9|c W wiecznych ciemnoœciach poddawano mnie ka¿dej torturze koszmaru. Piêædziesi¹t razy ton¹³em i piêædziesi¹t razy poch³ania³ mnie OBJAWIENIE 217 mroczny ogieñ. Pomiêdzy biciem na miazgê i bato¿eniem na strzêpy le¿a³em zwiniêty w k³êbek i pragn¹³em œmierci. Demony znalaz³y ka¿- de zakoñczenie nerwów, by przypalaæ je wrz¹cym olejem, i ka¿dy wra¿- liwy kawa³ek cia³a, by przebijaæ go ¿elaznymi ostrzami. Z moich g³ê- boko ukrytych lêków wyci¹gnê³y obraz wê¿y i zamknê³y mnie z tysi¹cem gadów. Odkry³y te¿ strach przed okaleczeniem i upewni³y siê, ¿e po- znam ka¿d¹ formê, jak¹ mo¿e przybraæ. Pewnego razu le¿a³em ca³y dzieñ wierz¹c, ¿e obie moje rêce zosta³y odr¹bane w barku. Czasem zdawa³o mi siê, ¿e rzeczywiœcie robi¹ mi rzeczy, które czu³em, a póŸ- niej lecz¹ mnie lub odwracaj¹ uszkodzenia, by czerpaæ przyjemnoœæ z powtarzania tortury. Czasem by³em przekonany, ¿e to iluzja, grote- skowe wizje przyprawione wystarczaj¹co du¿¹ szczypt¹ rzeczywisto- œci, by pozostaæ a¿ do nastêpnego razu. Nigdy nie pozna³em prawdy. Mia³em jedynie pewnoœæ, ¿e w te niekoñcz¹ce siê dni ka¿dy nerw mo- jego cia³a przepe³nia³o cierpienie. Próbowa³y równie¿ wejœæ do mojej duszy. Na pocz¹tku ka¿dej se- sji czu³em, jak jeden z nich drapie w drzwi, usi³uj¹c znaleŸæ drogê do œrodka. Seggae llydna. „Powiedz, jak ci na imiê". To by³a jedyna walka, któr¹ wygra³em, lecz wiedzia³em, ¿e pozostaje tylko kwesti¹ czasu, a równie¿ w tym mnie pokonaj¹. Ale na razie musia³y zadowalaæ siê tym, ¿e trzymaj¹ siê blisko mnie, gdy koñcz¹ swoj¹ ca³odzienn¹ pracê, i li¿¹ drobiny mojego bólu i rozpaczy, niczym koty przy dojeniu. Nie krzycza³em ani nie b³aga³em o litoœæ. Choæ tego pragnê³y i wszystko sta³oby siê ³atwiejsze, gdybym pozwoli³ im siê najeœæ, d³ugie lata æwi- czeñ nie pozwala³y mi zaspokajaæ pragnienia demonów. Ale kiedy zostawa³em sam, otacza³em g³owê brudnymi, zakrwawionymi rêkami i ³ka³em cicho. Pragn¹³em choæ chwili spokoju. Jednego mgnienia œwiat³a. Karmiono mnie regularnie - surowym, zje³cza³ym miêsem. Mo¿e nie by³o prawdziwe, a mo¿e tylko demony oszukiwa³y moje zmys³y, bym s¹dzi³, ¿e to najgorsza ohyda, jak¹ potrafiê sobie wyobraziæ. Ale przynajmniej jako niewolnik przyzwyczai³em siê do jedzenia wszyst- kiego, co dostanê