Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Ta wojna trwa tak długo, że zaczyna mi się zacierać w pamięci wszystko, czym się zaj- mowałem, zanim pojawili się Yuuzhan Yongowie - powiedział. - Coraz trudniej mi jest przy- pomnieć sobie, jak było przed inwazją. - Może to właśnie dobrze? - zapytała Danni. - Dzięki temu łatwiej nam będzie zerwać z przeszłością. Gdybyśmy zdołali namówić Imperium do przyłączenia, Galaktyczny Sojusz stałby się naprawdę czymś wyjątkowym. Kto wie, może galaktyka rzeczywiście się zjed- noczy? - Wszystko pięknie - odezwał się Jacen - ale mnie bardziej interesuje to, co ja będę robił, a nie to, co przydarzy się galaktyce. - Będziesz robił to, co najlepiej potrafią robić Jedi - odparła młoda kobieta. Jacen spojrzał na nią i zamilkł na kilka chwil. - To znaczy? - zapytał w końcu. - To znaczy, że będziesz wpadał w tarapaty - wyjaśniła Danni. Ciągle jeszcze sprawiała wrażenie zdenerwowanej, ale zmusiła się do uśmiechu. Jacen także się uśmiechnął, rad, że zdołał chociaż trochę poprawić jej samopoczucie. - Równie dobrze mógłbym osiąść gdzieś i wieść spokojne życie - powiedział. - Poświęcić czas na rozmyślania. A tematów mi nie brakuje. Wystarczy na całe życie, a może nawet na dwa. - Mógłbyś się poczuć strasznie samotny - stwierdziła Danni. - To prawda, mógłbym - przyznał Jacen. Chciał z tego zażartować, ale kiedy ich spojrze- nia się spotkały, uświadomił sobie, że nie potrafi odwrócić wzroku. 127 - Jacenie? - usłyszał nagle wydobywający się z komunikatora głos Mary. - Tak? - zapytał, odruchowo się prostując, - Jestem na miejscu. - Jeszcze dziesięć sekund - oznajmiła mistrzyni Jedi. – Rozbroję zewnętrzny właz, kiedy rę- kaw wypełni się powietrzem. Kilka sekund później w pomieszczeniach jachtu rozległ się metaliczny łoskot. Jacen domyślił się, że to pilot imperialnego transportowca uszczelnił łączący oba gwiezdne statki rękaw cumowni- czy. Kiedy dźwięk umilkł, ciśnienie w komorze śluzy zaczęło wolno rosnąć i po następnej minucie młody Solo usłyszał cichy syk. Zrozumiał, że uszczelka zewnętrznego włazu puściła i klapa się otworzyła. Zerknął na Danni. Miała minę osoby zdecydowanej na wszystko. Bez śladu zniknął malujący się na niej jeszcze przed chwilą niepokój. Zauważył, że kiedy ze śluzy wyłoniło się troje ludzi w imperialnych mundurach, Danni zdwoiła czujność i zesztywniała. Na czele trójki szła czterdzie- stokilkuletnia krępa kobieta. Miała czarne włosy, starannie zwinięte i spięte w niewielki kok z tyłu głowy. Jacen domyślił się, że to pani komandor Yage. Bez trudu odgadł także, że idący tuż za nią dwaj mężczyźni z gotowymi do strzału karabinami blasterowymi są jej osobistymi ochroniarza- mi. - Witajcie na pokładzie „Cienia Jadę" - odezwał się uprzejmie, robiąc krok w ich stronę. Przedstawił się, potem Danni, lecz przezornie nie wyciągnął ręki na powitanie. Yage tylko kiwnęła głową, ale nie przedstawiła towarzyszących jej żołnierzy. - Chcielibyśmy podziękować za pomoc w załagodzeniu tamtego konfliktu. - Nie ma za co - odparła pani komandor. - Zawsze uważałam, że nie warto tracić czasu na zbędne formalności. Nie przepadam także za nadętymi ważniakami pokroju tego idioty, Ketena. - Uśmiechnęła się z przymusem. - Naturalnie, to moja prywatna opinia. - Oczywiście. - Jacen zaprosił gości do świetlicy, w której czekali już Mara i Luke. Trochę z boku stały także Saba i Tekli. Na widok ogromnej Barabelki ochroniarze Yage napięli mięśnie i unieśli odrobinę wyżej lufy karabinów. Jacen odgadł, że pani komandor Yage też jest zaskoczona, ale z pewnością była zbyt doświadczoną dyplomatką, aby okazać niepokój. Saba wydała gardłowy pomruk i imperialni żołnierze opuścili lufy blasterów. Kiedy przedstawiano jej obie obce istoty, Yage kiwnęła uprzejmie głową, ale od razu przenio- sła spojrzenie na Luke'a i jego żonę. - A więc w końcu udało mi się spotkać legendarnych Skywalkerów - oznajmiła, podchodząc i ści- skając im dłonie. - Wiele o was słyszałam. 128 - Pewnie same kłamstwa - odparła beztrosko Mara, uprzejmie się uśmiechając. - Mam nadzieję, że nie - stwierdziła Yage. - Gilad ma o was bardzo wysokie mniemanie. - Może pani wie, czy wielki admirał Pellaeon powrócił już z przestworzy Bastiona? - zaintere- sował się Luke. Po twarzy pani komandor przemknęła chmurka niepokoju. - Obawiam się, że po ataku Yuuzhan Yongów w szeregi Wywiadu Floty wkradło się okropne zamieszanie - oznajmiła. - Czy dowiedziała się pani, jakim cudem nieprzyjaciele zdołali wam zadać tak szybko po- ważne straty? - Nie musiałam się dowiadywać - odparła kobieta. – Wiedziałam już wcześniej. Wstyd przy- znać, ale napastnicy po prostu nas zaskoczyli. Nasi szpiedzy donosili, że lecąca w naszą stronę ar- mada Yuuzhan Yongów nie kieruje się do nas, ale na Nirauan, nasi wywiadowcy nie byli jednak tak niezawodni, jak się nam wydawało. Mimo to powinniśmy się byli przygotować. Każdy, kto miał choć odrobinę oleju w głowie, musiał zrozumieć, że nasza doktryna wojskowa po prostu nie ma sensu. Nie było absolutnie powodu przypuszczać, że skoro Yuuzhanie nie zaatakowali nas wcze- śniej, to zapewne nigdy się na to nie odważą. Naszego bezpieczeństwa nie zwiększyła także odmo- wa przyłączenia się do reszty galaktyki. Takie postępowanie nie powstrzymało Yuuzhan Yongów przed napaścią na Huttów, dlaczego więc mieliby zrezygnować z inwazji na nas? - Cóż, chyba płacicie cenę za krótkowzroczność członków waszej rady - odezwała się Mara. - Może teraz moffowie zechcą okazać więcej rozsądku – dodał Jacen. Yage odwróciła głowę i spojrzała na niego. - Tak uważasz? - zapytała. - Zorientowałeś się chyba, co sądzi o was moff F lennie. Może zechce stawić opór Yuuzhanom, ale przenigdy nie zgodzi się przyłączyć do osób, które obarcza winą za upadek Imperium. - Popatrzyła po twarzach gospodarzy i w końcu zatrzymała wzrok na obliczu mistrza Skywalkera. - To dlatego tu przylecieliście, prawda? Żeby jeszcze raz spróbować nas nakło- nić, abyśmy się do was przyłączyli? Zawarliśmy z wami traktat. Czego jeszcze od nas chce cie? - Prawdę mówiąc, najbardziej zależy nam, żeby Imperium stało się częścią Galaktycznego Sojuszu, ale o możliwości i ewentualnych szczegółach takiego porozumienia mogą podyskutować później 5-Ruiny Imperium 129 przedstawiciele legalnej władzy - odparł Luke