Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Kiedy z nim rozmawialas? - spytalem. - Gdzie on jest? - Nie mam pojecia, gdzie jest. Polaczyl sie ze mna. - I...? - Chce, zeby Benedykt zaatakowal natychmiast. Gerard poruszyl sie wreszcie. Wstal z wielkiego fotela, gdzie siedzial i przysluchiwal sie rozmowie. Wsunal kciuki za pas i spojrzal na Dare z góry. - Taki rozkaz musi pochodzic bezposrednio od taty. - Pochodzi. Pokrecil glowa. - To nie ma sensu. Dlaczego mialby kontaktowac sie z osoba, której ufac nie mamy raczej powodu, zamiast polaczyc sie z kims z nas? - Nie sadze, by w tej chwili potrafil was dosiegnac. Mnie potrafil. - Dlaczego? - Nie uzywal Atutu. Nie ma mojej karty. Wykorzystal efekt rezonansu czarnej drogi. W podobny sposób Brand uciekl kiedys przed Corwinem. - Sporo wiesz o tym, co sie dzieje. - Wiem. Wciaz mam kontakty w Dworcach Chaosu, a po waszym starciu Brand tam wlasnie sie przeniósl. Sporo slyszalam. - Wiesz, gdzie jest w tej chwili ojciec? - zapytal Random. - Nie, nie wiem. Ale sadze, ze wyruszyl do prawdziwego Amberu, by naradzic sie z Dworkinem i ponownie zbadac uszkodzenia pierwotnego Wzorca. - W jakim celu? - Trudno powiedziec. Zapewne po to, by zdecydowac, jakie podejmie dzialania. Fakt, ze dotarl do mnie i nakazal atak, oznacza najprawdopodobniej, ze decyzja juz zapadla. - Jak dawno sie z toba kontaktowal? - Kilka godzin temu... mojego czasu. Ale bylam daleko stad, w Cieniu. Nie wiem, jaka jest róznica uplywu czasu. Nie mam doswiadczenia. - Czyli moglo to nastapic zupelnie niedawno. Nawet przed chwila - zastanowil sie Gerard. - Dlaczego rozmawial z toba, a nie z któryms z nas? Gdyby naprawde chcial, nie uwierze, by nie mógl nas dosiegnac. - Moze chcial pokazac, ze traktuje mnie przychylnie. - Wszystko to moze byc prawda - oswiadczyl Benedykt. - Ale nie wyrusze bez potwierdzenia rozkazu. - Czy Fiona wciaz przebywa przy pierwotnym Wzorcu? - zapytal Random. - Kiedy ostatnio z nia rozmawialem, zalozyla tam obóz - odparlem. - Rozumiem, o co ci chodzi... Wyszukalem karte Fi. - Jeden nie wystarczy, zeby siegnac az tam - zauwazyl. - Fakt. Pomóz wiec. Wstal, stanal przy moim boku. Benedykt i Gerard takze sie zblizyli. - To wcale nie jest konieczne - zaprotestowala Dara. Nie zwracajac na nia uwagi, skoncentrowalem sie na delikatnych rysach swej rudowlosej siostry. Po chwili nastapil kontakt. - Fiono - zaczalem. Widok za jej plecami swiadczyl, ze nie zmienila miejsca pobytu w samym sercu rzeczy. - Czy jest tam tato? - Tak. - Usmiechnela sie lekko. - U Dworkina. - Sluchaj, sprawa jest pilna. Nie wiem, czy znasz Dare, ale ona jest tutaj i... - Wiem, kim jest, chociaz nigdy jej nie spotkalam. - W kazdym razie ona twierdzi, ze tato polecil przekazac Benedyktowi rozkaz ataku. Jako dowód ma jego sygnet, ale tato nic o tym wczesniej nie wspominal. Wiesz cos na ten temat? - Nie. Przywitalismy sie tylko, kiedy jakis czas temu wyszli razem z Dworkinem, zeby popatrzec na Wzorzec. Mialam jednak wtedy pewne podejrzenia i to, o czym mówisz, chyba je potwierdza. - Podejrzenia? Co masz na mysli? - Sadze, ze tato chce naprawic Wzorzec. Ma Klejnot. Slyszalam czesc jego rozmowy z Dworkinem. Jesli podejmie próbe, w Dworcach Chaosu dowiedza sie o tym natychmiast. Zechca go powstrzymac. Zamierza pewnie uderzyc jako pierwszy, by odwrócic ich uwage. Tylko... - Co? - To go zabije, Corwinie. Tyle zdazylam sie nauczyc. Czy mu sie uda czy nie, zostanie zniszczony. - Trudno mi w to uwierzyc. - Ze król oddaje zycie za swoja kraine? - Ze tato bylby do tego zdolny. - Wiec albo sie zmienil, albo nigdy go naprawde nie znales. Ale ja uwazam, ze on naprawde spróbuje. - To czemu przekazal swój ostatni rozkaz przez osobe, o której wie, ze jej nie ufamy? - Zeby pokazac, ze macie jej zaufac, jak przypuszczam. Kiedy tylko potwierdzi ten rozkaz. - To raczej okrezna droga zalatwiania pewnych spraw. Ale zgadzam sie z toba, ze nie nalezy dzialac bez potwierdzenia. Mozesz je dla nas uzyskac? - Spróbuje. Polacze sie z wami, kiedy tylko z nim porozmawiam. Przerwala kontakt. Spojrzalem na Dare, która slyszala konwersacje tylko z naszej strony. - Czy wiesz, co tato w tej chwili planuje? - zapytalem. - Cos zwiazanego z czarna droga - odparla. - To sugerowal. Nie wspomnial jednak co ani jak. Zlozylem karty i schowalem je do futeralu. Nie podobal mi sie taki obrót spraw. Caly ten dzien zaczal sie marnie, a potem wszystko szlo coraz gorzej. A bylo dopiero wczesne popoludnie. Potrzasnalem glowa. Kiedy rozmawialem z Dworkinem, opisal mi rezultaty kazdej próby naprawy Wzorca. Wydaly mi sie wtedy niezwykle grozne. Przypuscmy, ze tato spróbuje, przegra i zginie przy tej próbie. Gdzie sie wtedy znajdziemy? W tym samym miejscu, tyle ze bez przywódcy i w przededniu bitwy - i z aktualnym na nowo problemem sukcesji. Wyruszymy na wojne, a ta paskudna sprawa znowu bedzie nas nekac. Zaczniemy sie szykowac do bratobójczych walk, które rozgorzeja, gdy tylko poradzimy sobie z nieprzyjacielem. Musi byc jakies inne rozwiazanie. Lepiej juz zywy tato na tronie, niz odrodzenie intryg i spisków. - Na co czekamy? - spytala Dara. - Na potwierdzenie? - Tak - odpowiedzialem. Random krazyl po pokoju. Benedykt usiadl i ogladal opatrunek na reku. Gerard oparl sie o kominek. A ja stalem i zastanawialem sie. Przyszla mi do glowy pewna mysl. Odpedzilem ja natychmiast, ale wrócila. Nie podobala mi sie, ale nie mialo to zadnego zwiazku z celowoscia jej realizacji. Musialem dzialac szybko, zanim przekonam siebie, by spojrzec z innego punktu widzenia. Nie. Bede sie trzymal poprzedniego. Niech to diabli! Poczulem mrowienie kontaktu. Czekalem. Po chwili znów zobaczylem Fione