Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Amaranta Urszula, przeciwnie, kazała sprowadzać koleją ryby i skorupiaki w skrzynkach z lodem, mięso w puszkach i owoce w cukrze, -bo to tylko mogła jadać. Ubierała się wciąż zgodnie z modą europejską i nadal otrzymywała żurnale, chociaż nie miała żadnych wizyt do składania ani przyjmowania, a jej mąż już w tym czasie nie był w odpowiednim humorze, by oceniać jej krótkie sukienki, wykwintne filcowe kapelusze i naszyjniki siedem razy okręcane wokół szyi. Jej sekret zdawał się polegać na tym, że zawsze znajdowała sobie coś do roboty, bądź rozwiązując problemy domowe, które sama stwarzała, bądź robiąc źle niektóre rzeczy, by je nazajutrz poprawiać, z przewrotną skwapliwością, która Fernandzie wydałaby się dziedzicznym nałogiem pracy bez celu i sensu. Upodobanie do zabawy było w niej wciąż tak żywe, że kiedy otrzymywała nowe płyty, wołała Gastona do salonu, żeby ćwiczyć do późna nowe tańce, które opisywały jej koleżanki ze szkoły, załączając rysunki, co zwykle kończyło się miłością w wiedeńskich fotelach albo na podłodze. Do pełnego szczęścia brakowało jej tylko dziecka, ale szanowała pakt zawarty ze swoim mężem, żeby nie mieć dzieci przed upływem pięciu lat małżeństwa. Szukając sposobu wypełnienia godzin bezczynności, Gaston przyzwyczaił się spędzać ranki w pokoju Melquiadesa z mało towarzyskim Aurelianem. Lubił wspominać z nim razem najdalsze zakątki swego kraju, który Aureliano znał tak, jakby tam przebywał wiele czasu. Kiedy Gaston spytał, skąd czerpie wiadomości, których nie ma w encyklopedii, otrzymał tę samą odpowiedź co Jose Arcadio: "Wszystkiego się można dowiedzieć". Oprócz sanskrytu Aureliano nauczył się angielskiego, francuskiego, trochę łaciny i greki. Ponieważ wtedy wychodził co popołudnie, a Amaranta Urszula wyznaczyła dla niego tygodniową sumę na wydatki osobiste, jego pokój wyglądał jak filia księgarni uczonego Katalończyka. Czytał łapczywie do późnych godzin nocnych, choć sądząc po sposobie traktowania tych lektur Gaston myślał, że Aureliano kupuje książki nie po to, by się z nich czegoś dowiedzieć, lecz by sprawdzić ścisłość swoich wiadomości, i że żadne dzieła nie interesują go bardziej niż pergaminy, którym poświęca większą część ranków. Zarówno Gaston, jak i jego żona chętnie włączyliby go do życia rodzinnego, Aureliano jednak był hermetycznie zamknięty, otoczony chmurą tajemniczości, która z czasem stawała się coraz gęstsza. Był tak nieprzystępny, że Gastonowi nie udało się do niego zbliżyć i musiał poszukiwać innego sposobu wypełniania swoich pustych godzin. W tym to czasie wpadł na pomysł ustanowienia poczty lotniczej. Nie był to nowy projekt. Jego realizacja była właściwie dość daleko posunięta, kiedy poznał Amarantę Urszulę, tyle że pierwotny plan dotyczył nie Macondo, lecz Konga Belgijskiego, gdzie jego rodzina miała wytwórnię oleju palmowego. Małżeństwo i decyzja spędzenia kilku miesięcy w Macondo, zgodnie z życzeniem żony, zmusiły go do odłożenia planu. Kiedy zobaczył jednak, że Amaranta Urszula zdecydowana jest poświęcić się poprawie bytu powszechnego, a nawet wyśmiewa się z jego napomknień o powrocie, zrozumiał, że sytuacja zanosi się na długo, i nawiązał z powrotem kontakt ze swymi zapomnianymi wspólnikami z Brukseli, w przekonaniu, że równie dobrze może być pionierem w rejonie Morza Karaibskiego jak w Afryce. Podczas gdy sprawa posuwała się naprzód, przygotowywał lotnisko na dawnym terenie zaczarowanym, który wówczas wydawał się kamienistą równiną, przestudiował kierunki wiatru, geografię wybrzeża i najodpowiedniejsze szlaki żeglugi powietrznej, nie wiedząc, iż jego pracowitość, tak przypominająca krzątaninę pana Herberta, budzi powszechne podejrzenia, że jego zamiarem nie jest wytyczenie dróg, ale uprawa bananów. Zapalił się w końcu do pomysłu, który mógłby uzasadnić jego ostateczne osiedlenie się w Macondo, i odbył kilka podróży do stolicy prowincji, gdzie przeprowadził rozmowy z władzami, otrzymał koncesję i podpisał kontrakty, jednocześnie utrzymywał ze wspólnikami w Brukseli korespondencję podobną do tej, jaką prowadziła Fernanda z niewidzialnymi medykami, i przekonał ich, żeby przysłali statkiem części składowe pierwszego samolotu pod opieką doświadczonego mechanika, który zmontuje aparat w najbliższym porcie i przyleci nim do Macondo. W rok po pierwszych pomiarach i obliczeniach meteorologicznych, ufny w przyrzeczenia swych korespondentów, spacerował wciąż jeszcze po ulicach patrząc w niebo, nasłuchując zmian wiatru w oczekiwaniu, aż pojawi się samolot. Powrót Amaranty Urszuli, choć ona tego nie zauważyła, wprowadził radykalną zmianę w życiu Aureliana. Po śmierci Josego Arcadia stał się częstym klientem księgarni kata-lońskiego mędrca. Poza tym wolność, jaką się cieszył, i czas, jakim dysponował, rozbudziły w nim pewną ciekawość dla miasteczka, które poznawał bez zdziwienia. Przebiegał opustoszałe i zakurzone ulice, obserwując z zainteresowaniem raczej naukowym niż ludzkim wnętrza zrujnowanych domów, metalowe siatki w oknach zniszczone przez rdzę, zdychające ptaki i przybitych wspomnieniami ludzi