Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

ZapadB wieczór. GasBy ju| ostatnie promienie sBoDca na zachodzie. - {yjemy wszyscy w jednym lesie - odezwaBa si lisica - i przeto zawsze powinni[my dziaBa wspólnie. Przyrzeknijcie wic na [wito[ Gangesu, |e od tej pory bdziecie robi wszystko, co rozka|. Kiedy zwierzta obiecaBy posBuszeDstwo, znów zabraBa gBos: * pipal - drzewo figowe (ficus religiosa) 86 J I - Wiem, |e nasz stary wBadca bardzo sobie ceni opini osBa. Namówcie wic koleg, by poszedB do króla. Niech powie, |e znam lekarstwo przywracajce mBodo[. Uczyniono, jak rozkazaBa, i ju| wkrótce przyszBo wezwanie od lwa. A lisica tylko na to czekaBa. ZawizaBa na gBowie wspaniaBy turban, przywdziaBa dBugi kaftan, na czole namalowaBa [wity znak tilaka* i [ciskajc pod pach uczon ksig ruszyBa na o[le w drog. W zanadrzu miaBa te| przygotowane dwie trujce piguBki. Zwierzta pod|aBy z tyBu. Kiedy dotarli na miejsce, sprytna lisica pokornie skBoniBa si przed rad|. Ten natychmiast za|daB cudownego leku. - Niech wic miBo[ciwy król uczyni, jak ka|. Odczytam teraz odpowiedni mantr i podam lekarstwo, które natychmiast trzeba poBkn. Oczy musz by w tym czasie zamknite... Skutek bdzie wida ju| po chwili... Lew posBusznie zastosowaB si do polecenia. Ledwie jednak przeBknB piguBki, przeszBy go dreszcze i odczuB niezno[ne pragnienie. - Wody, wody! - krzyknB zbolaBym gBosem. A tymczasem stojca z boku lisica zawoBaBa do pozostaBych zwierzt: - Bi oszusta! Dajcie mu teraz porzdn nauczk za wszystkie doznane krzywdy! Jak oszalaBe rzuciBy si zwierzta, by pom[ci [mier swych krewniaków i towarzyszy... Po krótkiej walce okrutny wBadca padB martwy. Od tej pory ju| nikt nie zakBócaB spokoju mieszkaDcom lasu. Wszyscy |yli w szcz[ciu i przyjazni, a sBawa sprytnej lisicy przetrwaBa do dzi[. * tilak - znak przynale|no[ci do kasty lub sekty, malowany najcz[ciej na czole. WBadca lwów Przez dwa dni padaB tak ulewny deszcz, |e |adne zwierz le[ne nie wychyliBo ze swej nory nawet czubka nosa. Wszystkim dokuczaB gBód, od którego niezno[nie burczaBo w brzuchu. Gdy tylko wic deszcz ustaB, czworonogi ruszyBy na poszukiwanie po|ywienia. Pewien szakal gBodny byB wprost niewiarygodnie. W pogoni za |erem zapu[ciB si nieopatrznie a| do legowiska lwa. SByszc, |e jaki[ intruz paBta si w pobli|u jego siedziby, lew a| zatrzsB si z oburzenia: - Kim jeste[ ty, co tak bezczelnie wchodzisz w moje wBo[ci?!! Szakal, który nie zauwa|yB dotd lwa, okropnie si przeraziB dono[nego gBosu. Ale ju| po chwili, opanowujc strach, odezwaB si [miaBo: - Có| to? Czy|by[ mnie nie poznaB? Oto masz przed sob wBadc lwów i pana pobliskich siedmiu lasów! Ten las tak|e nale|y do mnie