Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Biblioteka była mniejszą wersją tej z Farleigh i miała ściany wykładane boazerią z mahoniu. W salonie zaś ściany pokryto jedwabiem w kolorze purpury, a na podłodze leżał dywan w barwach ciemnego złota, brązu i błękitu. Przy kominku stało kilka foteli i kanapa. Cassie przyglądała się wszystkiemu z zachwytem. Również sypialnia przypadła jej do gustu. Była równie przytulna jak w Farleigh. Wystarczyło jedno spojrzenie na łoże z baldachimem w kolorach bladego błękitu i żółci, by się nim zachwycić. - Jeśli meble ci nie odpowiadają, możesz je zmienić zgodnie ze swoim życzeniem - oznajmił sztywno Gabriel. Jego lodowaty ton nie był w stanie popsuć jej humoru. Dotknęła żółtej frędzli zdobiącej toaletkę, po czym odwróciła się do niego i podziękowała z uroczym uśmiechem. - Jest piękny powiedziała cicho. - Nie przyszłoby mi na myśl cokolwiek tu zmieniać. - W tym momencie spostrzegła drzwi tuż obok serwantki. Co tam jest? Nie musiała czekać na odpowiedź. Zauważyła surowy, typowo męski w stylu wystrój wnętrza i ogromne loże z czterema filarami. Rumieniec zabarwił jej policzki. - Przypuszczam, że to twoja sypialnia? Skinął chłodno głową. Jednak Cassie miała wrażenie, że atmosfera nagle zgęstniała. - Aha. Mamy na dziś wieczór zaproszenie. - Zaproszenie? - Tak, Zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie wydawane przez księżnęwdowę Greensboro. - Ruszył do drzwi, po czym nagle się zatrzymał. Wrócę za chwilę, by rzucić okiem na suknię, którą dziś włożysz. Uniosła dumnie głowę. - Potrafię sama wybrać sobie suknię - oznajmiła sztywno. - O, nie wątpię w to, Jankesko. Byłbym jednak szczęśliwy móc służyć ci radą. Choć wiedziała, że uznał kwestię za zakończoną, nie miała zamiaru ustąpić. Jedno spojrzenie w te lodowato zimne oczy wystarczyło, by zmieniła zdanie, nie przywykła jednak do przyjmowania potulnie takich rozkazów. Kiedy zjawił się w jej sypialni, miała jeszcze na sobie szlafrok. Zbierając się na odwagę, podeszła do szafy i wyjęła z niej lekką jak mgiełka białą suknię, którą zamierzała włożyć. Przewiesiła ją przez ramię i odwróciła się w jego stronę. Uśmiechnął się wolno. - Chyba nie - powiedział przeciągając zgłoski. - Czułbym się przy tobie niczym wilk. Poza tym wyglądasz w niej jak niewiniątko, jak dziewica, młoda i nieskalana. Ponieważ nią jestem! - chciała krzyknąć. Och, z jakąż przyjemnością cisnęłaby mu to w twarz. Nie była jednak pewna jego reakcji, toteż nie odezwała się słowem. Zacisnęła zęby. odwiesiła suknię do szafy i wyjęła drugą. Tę z kolei uznał za zbyt dziecinną, następną za zbyt dostojną. Zaczynała tracić cierpliwość. Nie patrząc, wyciągnęła pierwszą, która nawinęła się pod rękę. Przyglądał się przez chwilę jedwabnej sukni w kolorze bladej brzoskwini. - Ta jest dobra - mruknął. Chciałbym jednak, byś błysz czała jak klejnot. Może coś żywszego. Najwyraźniej sobie z niej żartował. Nienawidziła go w tej chwili. Zapewne najlepsza byłaby czarna! - rzuciła gniewnie. Uniósł brwi. Czarna... jak twój nastrój? Czarna jak twoje serce! Zaśmiał się lekko. Musisz się nauczyć mi ufać, Jankesko. Mam w tych sprawach większe doświadczenie. - Podszedł do szafy i wyjął rubinowoczerwoną jedwabną suknię. - Ta będzie odpowiednia - zadecydował. Wyrwała mu ją z ręki. - Nie troszczyłeś się o mój wygląd, kiedy miałam stanąć przed twoim ojcem - warknęła. - Nie rozumiem więc, dlaczego teraz to robisz. Strzał był celny. Spostrzegła, że gniewnie zacisnął szczęki, głos jednak brzmiał łagodnie. - Oczy całego towarzystwa będą dziś na ciebie zwrócone, Jankesko - powiedział i wyszedł z pokoju. Kiedy była już gotowa, Gloria pchnęła ją lekko w stronę lustra i klasnęła w dłonie. - Och, jaśnie pani, wygląda jaśnie pani cudownie. - Westchnęła z zachwytem. Przez dłuższy czas Cassie jedynie patrzyła na siebie bez słowa. Gloria upięła jej włosy wysoko, odsłaniając delikatną linię karku i ramion. Dekolt sukni wycięty był w kształcie litery V. Według Cassie był zbyt głęboki, lecz Gloria zapewniła ją. że taka jest teraz moda. Suknia miała podwyższony stan i opadała miękko aż do stóp. Cassie musiała przyznać, że ogólny efekt robił wrażenie klasycznej elegancji. Wyglądała wykwintnie, kobieco i... pięknie. Łzy stanęły jej w oczach, bo nigdy przedtem się tak nie czuła. Co jednak powie Gabriel? Poczuła niepokój. Z przerażeniem zdała sobie sprawę. że pragnie mu się podobać. Dlaczego? Nie miała pojęcia i nie dbała o to, ale faktem było, że chciała zasłużyć na jego uznanie. Czekał w hallu, przechadzając się niecierpliwie. Zeszła po schodach tak szybko, jak to możliwe, przytrzymując się kurczowo zdobionej poręczy. Spojrzał w górę, kiedy stawiała stopę na ostatnim stopniu. Oczy ich się spotkały. Serce biło jej w piersi jak szalone