Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

 Ale ja go nie pamitam, nie wiem, kim on dla mnie byB. Mo|e kim[ wa|nym.  E tam, wa|nym!  |achnBa si Jadwinia.  Jak zjesz, to talerzyk prosz przynie[ do kuchni. A wa|ny w twoim |yciu byB tylko Aleksander. No i Konrad, tak, no i Konrad, oczywi[cie. PodniosBa si, przesunBa dBoni po gBadkim welurze mojej szmaragdowej sukni.  A ty pamitasz, Anusiu, nasz kotk Malwink? Te| gBadka byBa, tak jak ta twoja sukienka, dopiero na stare lata zmechaciBa si i wyburzaBa. Jadwinia wyszBa. Uparcie patrzyBam w lustro, czekajc na Aleksandra, ale jego nie byBo, jego nie mogBo by, chyba, |e to zamglenie. 31 CHWILA DLA ALEKSANDRA Nad morzem, na pla|y. Le|eli[my przy samym brzegu tak, |e raz po raz fale dobiegaBy nam do stóp. Liczyli[my je, bo koniecznie chciaBam sprawdzi, czy dziewita jest zawsze najsilniejsza. Czasami nam wypadaBo, |e tak, czasami, |e nie, rozmaicie. Przedwieczorne sBoDce z ukosa kBadBo si na piasku, dobrotliwe, ostudzone lekkim wiatrem idcym od morza. Mewy jeszcze krzyczaBy, szybujc nad wod. Nie mog znie[ my[li, |e to wszystko jest ju| za mn, nie obok mnie, [wiadomo[ pustki drczy. Na tej pla|y po raz pierwszy w |yciu poczuBam czyj[ dBoD sunc wzdBu| mojej nagiej nogi, od kostki a| po udo. To byBa delikatna dBoD Aleksandra, lkliwie zatrzymujca si w oczekiwaniu na przyzwolenie, ale ja baBam si, bo wtedy jeszcze do peBnego szcz[cia zupeBnie wystarczaBa mi jego czuBo[ i |arliwo[ pocaBunków. Drewno, glina, kamieD, ka|de tworzywo stawaBo si w koDcu powolne Aleksandrowi, tylko nie nasza Sonia. Nie potrafiB jej wyrzezbi wedBug swojego pomysBu, chocia| tak Batwo ulegBa Konradowi, kiedy nagle pojawiB si u nas. Ju| w dniu swoich urodzin Sonia zachwyciBa Aleksandra. OdwzajemniaBa mu si w pow[cigliwy sposób, i dlatego pewnie zawsze sdziBam, |e nie docenia Aleksandra, |e nie potrafi zobaczy go w peBni. Nie umiaBam pokaza jej, jaki naprawd jest, bo bardzo byB niewytBumaczalny. Nigdy nie przyszBo mi na my[l, ani tym bardziej Aleksandrowi, |e on j pora|a swoj niezwykB osobowo[ci i dopiero kiedy zaczB cierpie, Sonia wytropiBa w nim zwyczajno[. Wtedy przywarBa do niego i ju| do koDca trwali[my obok, ona, Konrad i ja. 32 Zbyt patetyczne? A jakie ma by? W ka|dej [mierci jest patos, zwBaszcza w tak absurdalnej jak [mier Aleksandra