Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Obraz urwał się, pojawiły się jakieś numery, po czym film zaczął się od nowa. - Zawracam teraz do drugiego przelotu - ciągnął Wilson. - Flary się już dopalają, ale widać, że... - Zatrzymać film - rozkazał Manchek. Operator projektora zatrzymał film na pojedynczej klatce. Widać na niej było długą, prostą główną ulicę miasteczka i leżące na niej ciała. - Cofnąć. Obraz począł się przesuwać w odwrotnym kierunku, odrzutowiec zdawał się wznosić nad ulicę. - Już! Zatrzymać film. Klatka znieruchomiała. Manchek wstał, podszedł do ekranu i zaczął przyglądać się obrazowi z boku. - Proszę na to popatrzeć - powiedział, wskazując jedną z syl- wetek. Widać było mężczyznę w nocnej koszuli po kolana, stojącego i wpatrującego się w samolot. Był to starzec o pomarszczonej twarzy. Miał wytrzeszczone oczy. - Co pan o tym sądzi? - spytał Manchek Jaggersa. Jaggers przysunął się i zmarszczył czoło. - Proszę przewinąć trochę do przodu. Film ruszył. Wyraźnie widzieli, jak mężczyzna odwraca głowę i wodzi oczyma za przelatującym nad nim samolotem. - Teraz do tyłu - poprosił Jaggers. Film cofnięto. Jaggers uśmiechnął się blado. - Ten człowiek wygląda mi na żywego, panie majorze. - Tak - odrzekł Manchek lakonicznie. - Bez wątpienia. Mówiąc to, wyszedł z sali. W drzwiach zatrzymał się i oświadczył, że ogłasza w bazie stan alarmu: aż do odwołania nikomu nie wolno opuszczać zajmowanych pomieszczeń, nie wolno nawiązywać łączności ani wysyłać wiadomości na zewnątrz, a to, co ujrzeli w tej sali, jest poufne. Wyszedłszy na korytarz ruszył w stronę Kontroli Lotów. Comroe podążył za nim. - Proszę skomunikować się z generałem Wheelerem - wydał dyspozycje Manchek. - Proszę mu przekazać, że ogłosiłem alarm specjalny bez właściwych pełnomocnictw i proszę go o natychmiastowe przybycie. - Regulamin mówił, że nikt poza dowódcą bazy nie ma prawa ogłosić stanu alarmu. - Nie wolałby pan powiadomić go o tym osobiście? - Mam co innego do zrobienia - odpowiedział Manchek. ROZDZIAŁ CZWARTY ALARM Gdy Arthur Manchek wszedł do niewielkiej dźwiękoszczelnej budki i usiadł przy telefonie, wiedział dokładnie, co ma zrobić - aczkolwiek nie był całkowicie pewny dlaczego. Jako jeden ze starszych oficerów programu Scoop prawie rok temu uczestniczył w odprawie dotyczącej programu Pożar Stepu. Manchek przypomniał sobie, że prowadził ją niewysoki mężczyzna o oschłym, precyzyjnym sposobie wyrażania się. Był to profesor uniwersytetu, który przedstawił zarysy programu. Manchek zdążył zapomnieć szcze- góły, z wyjątkiem tego, iż gdzieś znajduje się laboratorium oraz istnieje pięciu ludzi, naukowców, mających w razie potrzeby je obsadzić. Ich zadanie miało polegać na zbadaniu pozaziemskich form życia za- wleczonych na Ziemię przez amerykańskie pojazdy kosmiczne, gdyby się to kiedykolwiek zdarzyło. Manchek nie dowiedział się, kim są ci ludzie; wiedział jedynie, że Departament Obrony założył dla nich specjalne łącze. By wejść na tę linię, musiał jedynie nakręcić binarną wersję pewnej liczby. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął portfel, pogrzebał w nim przez chwilę, po czym wyciągnął kartę wręczoną mu przez profesora: W WYPADKU POŻARU zawiadomić Wydział 222 Korzystać tylko w razie konieczności Zapatrzył się w kartę i zastanowił, co się właściwie stanie, gdy wykręci dwójkową wersję dwustu dwudziestu dwóch. Usiłował sobie wyobrazić kolejność zdarzeń. Z kim będzie rozmawiał? Czy ktoś do niego oddzwoni? Czy sprawdzą zasadność alarmu, docierając do wyżej postawionych osób? 32 Przetarł oczy, popatrzył na kartę jeszcze przez chwilę i wreszcie wzruszył ramionami. Tak czy inaczej w końcu się dowie. Wyrwał kartkę z notesu, który leżał przed nim koło telefonu, i zapisał: 26 25 24 23 22 21 20 Była to podstawa systemu dwójkowego: dwa podniesione do dowolnej potęgi. Dwa do potęgi zerowej równało się jeden; dwa do pierwszej wynosiło dwa, dwa do kwadratu cztery, i tak dalej. Manchek szybko dopisał kolejną linijkę: 27 26 25 24 23 22 21 20 128 64 32 16 8 4 2 1 Następnie zaczął dodawać liczby, by uzyskać sumę 222. Zakreślił te liczby: 24 23 22 21 20 = 222 Następnie wyznaczył kod dwójkowy. Kod binarny stosowany był w komputerach korzystających z języków opartych na zasadzie "włą- czony-wyłączony", "tak-nie". Pewien matematyk zażartował kiedyś, że system dwójkowy to sposób, w jaki liczą ludzie mający tylko dwa palce. Rzecz sprowadza się do tego, iż w zapisie dwójkowym liczby dziesiętne, zapisywane za pomocą dziesięciu cyfr, przekształcone są w postać, w której występują jedynie dwie cyfry: zero i jedynka. 27 26 25 24 23 22 21 20 11011110 Manchek spojrzał na numer, który właśnie zapisał, i wpisał kreski: 1-101-1110. Zupełnie zwyczajny numer telefonu. Podniósł słuchawkę i wykręcił go. Była dokładnie północ. 3 - Andromeda DZIEŃ DRUGI PIEDMONT ROZDZIAŁ PIĄTY PIERWSZE GODZINY Wszystko było przygotowane