Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Ludzie strasznie tegopotrzebują. A ty podobno lubisz słuchać zwierzeń. - Zgadza się,tyle że. -Bolek mi mówił, że siedziszu nich po kilka godzindziennie. - O rany,to już niebędę. -Nie ma co robić takich przerażonych oczu. Jagoda. To byłkomplement. Kom-ple-ment. Bolek cię chwalił, że za friko siedzisz i wysłuchujesz, zamiast moczyćnogi w Zielonce. Więc pomyślałem, że mogłabyś to robić za pieniądze. - Samą nie wiem -odparłam, nerwowo gryzącołówek. - Macie takie zadłużenie. - Jak osiemdziesiąt procent szpitali w tym kraju. Jedna pensjamniej czy więcej nikogojuż nie przerazi. Poza tym. Jagoda, częśćkasydokładałbymze swojej pensji, jak kiedyś Marchewce. - Ale dlaczego? - przeraziłam się. - Bo wiem, że warto. - Rzucił mi szybkie spojrzenie. Izarazprzeniósł je na otwartą puszkę. - Stać mnie na takie ryzyko. Problemw tym, czy mnie stać. Sama myśl, że dostajęcoś zadarmo od nieznajomego,powoduje odruch ucieczki nainny kontynent. - Przynajmniejobiecaj, żespróbujesz. Jeden miesiąc, Jagoda,dobrze? No tocieszę się, że wszystko załatwione. - Podał mi rękę,a ja poczułam się jak przed laty, kiedy dostałamniezasłużonąpiątkę. NIEZASŁUŻONA PIĄTKA Wejście do sali, uśmiech, losowanie pytania. Krótkachwila zastanowienia. Start. Po czterech zdaniach zobaczyłam, że egzaminator wpisuje mi do indeksu piątkę. Z wrażenia zaczęłam się jąkać. - Nie trzeba tak przeżywać, pani Jagodo. Przecież widzę,żepani umie, a ja już dostaję mdłości nasamdźwięk nazwiska Piaget. - Zamknął indeks. -No to życzę udanej sesji idozobaczeniaza rok, na wychowawczej. Wyszłampełna poczucia winy. - Nie lubię dostawać nic za darmo - wyjaśniłam Monice. -Jagoda, spójrz na to inaczej. Za tydzień wyrzuty sumieniaminą,a piątka w indeksie zostanie. Liczą się konkrety, nie emocje. Od tego czasu minęłoponad dziesięćlat. Ilekroć otwieramindeks ipatrzę na ocenę z rozwojówki, serce podchodzi mi dogardła. Drugi - Powinnam przyjąć tę pracę? -Powinnaś - poradziłami Ania, ledwo przytomna z niewyspania. - Jagoda, nie możesz roztrząsać takich problemów niecopóźniej? Na przykład oósmej rano? - Dlaczego uważasz,że powinnam? - drążyłam. - Bo lubisz słuchać. Bo inni cisię zwierzają. Boumiesz zachować kilometrowy dystans,więc nie ma ryzyka, że zaczniesz żyćsprawami innych. No i dlatego, że ty. Jagoda, uwielbiasz czuć siępotrzebna i pożyteczna. - Być potrzebnym - zastanawiała się Malina - to chyba jednaz najważniejszych rzeczyw życiu człowieka. Właśnie tak mi przyszło do głowy, że mojachandra w dużej mierze wynika z tego, żenie jestem nikomu potrzebna. - Nikomu? - zdziwiłamsię. - No tak, Jagoda. Mama jest zajęta nakłanianiem narzeczonego do ślubu. Bratto młody koti w rozmowachwszystko muszę 118 sprowadzać doMTV albo gier, inaczej nudzi się w pięć sekundi zaczyna ziewać. Na uczelni sekretarki interesuje tylko to, czynapewno mam pensum. Bojak nie. to trzeba mi natychmiast dołożyćkilka zajęć ze studentami. - Ale promotora z pewnością interesująpostępy wpracy. -Znacznie mniejniż wróżby mojej babci. Wiesz, jak wyglądatypoweseminarium? TYPOWE SEMINARIUM - Witam szanownych kolegów doktorantów. Przepraszam zamałe spóźnienie, ale znowu korki. Muszę zmienić samochód, bomojelamborghini diablo kiepsko sobie radzi na długich trasach. - Nie szkodzi,Panie Profesorze - zgodnym chórem odpowiadają koledzy doktoranci. - A jak szkolenia dla VIP-ów? - Doskonale, doskonale- odpowiada z uśmiechem promotor,klepiąc portfel wypychający kieszeń marynarki. - W przyszłymmiesiącu szkolę następnych. Bankersi, same grube ryby. Poważnasprawa. Miałem się już wycofać. - Ależ dlaczego? - dziwi się grupa. - Bo termin nie ten, wkrótce sesja. Alepotem pomyślałem, żemuszę, w trosce o zadowalający poziom kształcenia naszej kadrybankowców. -1 słusznie. Panie Profesorze. - Jestteż parę innychpowodów. - Znowu klepie się po kieszeni. -Poza tym to świetna okazja, żeby dać szansę komuś z was,kochani koledzydoktoranci. Tak właśnie. Szansę poprowadzeniaza mnie niezwykleciekawych zajęćz "Teorii manipulacji małymigrupami". Komu powierzyć to niezwykleodpowiedzialne zadanie? - Obrzucił nasbadawczym wzrokiem znad pozłacanych okularów. -Może magister Kłusak? Myślę, że mógłbym wam zaufać,kolego. - Postaramsię. to znaczy. yyyy. zrobię wszystko, żebygodnie zastąpić. - jąkasię magister Kłusak, przejęty otrzymanąmisją. -1uda się,bez obaw,kolego. Tylko odrobinę wiary w siebie. - A jakieś materiały,wskazówki. yyyy. gdyby PanProfesor. 119. - Panie kolego. - gromi go promotor i od razu przechodzi dosprawy następnej, której omawianie zajmie mu kolejny kwadrans: organizacjazajęć. - Za dwa miesiące odwołamy nasze zajęcia, ponieważ jestem zmuszony wyjechać na krótki urlop. Seszele. - Czasem trzeba odpocząć. Panie Profesorze. - Trzeba, cóż zrobić. Człowieknie jest maszyną. Musi odsapnąć, pobiegać boso po piasku. Posłuchać szumu morza. A proposmorza, dostałemz dziekanatu informację, żei wy, kochani koledzy doktoranci, możecie sięzatroszczyć o swoją kondycję. Od lutego można zakupić karnety na basen. Coprawda Koronato niePark Wodny, ale jeśli człowiekchce, może ćwiczyć wszędzie, nawet w wannie. - Zakupimy, Panie Profesorze. -To się cieszę, że mam taki wysportowany zespół- Więc, jakmówiłem, za dwa miesiące wyjeżdżam. I właśnie! Bardzo ważnasprawa. Cała grupa skupia uwagę i nastawia uszu. - Dowas, Malinko,koleżanko doktorantko. Potrzebowałbymkonsultacjiz waszą babcią. Może być telefonicznie. - Uzgadniamy szczegóły spotkania z moją babcią. Potem plotkujemy o najnowszej reklamiekomórek. Czas płynie i o tochodzi: żeby jakoś przemordować następne czterdzieści minut. Odbębnić i wrócić do marzeń o Karaibach. Więc sama widzisz, żejeśli promotor potrzebuje czegokolwiek poza czystąplażą, to jedynie optymistycznych wróżb mojej babci. - A co z przyjaciółkami? -Dostrzegam oznaki znużenia. Nikt nie lubi słuchać przez lata tych samych melodii. - Ja tam lubię. -A chłopak? Jest jakiś? - zapytałam ostrożnie. - Jest, ale. - Przygryzła dolną wargę. -Kryzys? -Sama nie wiem. Ostatniowypunktowałam na kartce,cow nim cenię, a co chciałabym zmienić. Wiesz, wakacyjne pracenad udoskonalaniem. Zapisałam to wszystko, włożyłam do czerwonej koperty i po kinie mówię mu, żeby przeczytał, przemyślałi zareagował. 120 -A on? - Zbladł najpierw i pyta, czy przypadkiem niechcę zerwać. Bojeślitak, to lepiej, żebymmu powiedziała wprost. "To tylko głęboka analiza naszego związku. Jego silnych i słabych stron - wyjaśniłam. - Przeczytajdosoboty ipowiedz,co o tym sądzisz". Obiecał, że spróbuje,ale trochę sięboi,co tam powypisywatam. -I co? - Przyszła sobota