Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Maria Karp pisala: Dziesiatego lutego w soboty o godzinie w poldo szustej z rana przyszlo siedym sowietow z karabinami i roskiej milicji dwoch a zydow pieciu tesz z broniu, nas bylo szesc osob w rodzinie, a ich bylo pietnastu z bronia. Jedyn sowiet stych siedmiu przeczytal nam pismo od wyzszych wladz jak wyrok smierci i dali nam pietnascie minut czasu do zebrania siebi i dzieci tak ze niezdazylismy sie dobzy prawie wpol nago ze krotki czas i ze strach co z nami bedzie nie dali nic a nic absolutnie nam ze soba wziasc do naszej stacji (...). Gdy rodzina dowiedziala sie nasza ze nas zabrano pod eskortem z naszego domu i nie dano nam nic wziac wiezli nam trocha zywnosci to nie chcieli rodzicow sowieci i zydzi poscic blisku wagonow to my z wielkim kszykiem i placzem wyskakiwalismy z wagonow nie zwazajac na strasz bo jusz wszystko jednu zeby tylko wziasc zywnosc dla naszych dzieci tak w nastepna noc uciekli ze Lwowa z nami, bylo nas w tym wagonie piecdziesiat 8. osob - jak ruszyli ze Lwowa to tak jak djable grzeszny dusze porywaja do piekla, tak sowiecie z Polakami do rosje, my mysleli ze te wagony z szyn powyskakuja tak uciekali przed sama granica dopiero oddychneli ze swoja zdobycza (Zachowania pisownia oryginalu, cyt. za W czterdziestym... op.cit., s. 30). Stanislaw Olejnik pisal w liscie do redakcji wychodzacego w Stanach Zjednoczonych "Nowego Dziennika" (5 listopada 1992 r.) o tym, jak uzyto do deportacji Polakow w 1940 r. sowieckiej milicji skladajacej sie przewaznie z Zydow i Ukraincow (...). Akcje rozpoczeto 10 lutego 1940 r. Zaskoczonej osadzie lub mieszkancom domu na wsi dano pol godziny na zebranie sie, po czym ladowano wszystkich na sanie lub do ciezarowych samochodow i w trzaskajacy mroz dowieziono do stacji kolejowej. Brano starcow i niemowleta, kaleki (...). Spedzano z lozek rodzace kobiety, ciagnieto obloznie chorych i sparalizowanych. Mozna sobie wyobrazic, co mysleli pozniej ci Polacy, ktorzy przezyli wywozke o swych przesladowcach z sowieckiej milicji. Warto przypomniec rowniez opis deportacji, widzianej oczyma dziecka (12-letniego wowczas Jana A. W relacji po uwolnieniu z sowieckiej zsylki Jan A. wspominal: Dnia 12 VI 1941 r. o godzinie 6.00 rano, gdy mamusia przyszla z pracy, dom nasz obstapili bolszewicy. Do domu wszedl Zyd Szerman z piecioma enkawudzistami. Nam kazano siedziec na kanapie. Gdy zrobiono rewizje, wtedy kazano nam sie pakowac. Powiedziano nam, ze nas przesiedlaja w inne miejsce, bo nasz dom zajmuja zolnierze bolszewiccy. Po niejakims czasie podjechaly wozy i nas zawieziono na stacje. Tam zobaczylem szereg wagonow w liczbie 70. Okna zakratkowane (...). Odrazu zrozumialem, ze nas oszukano (...). W wagonie razem z nami bylo 60 osob. W wagonie bylo bardzo goraco. Wody niebylo nawet po trzydni. Starcy i dzieci mdlaly z goraca. Tylko na wiekszych stacjach do stawalismy jedno wiadro wody, ktora zostala od razu rozchwytana. Po dwu tygodniach takiej ciezkiej jazdy dojechalismy do miasta Nowo-Sybirska (zachowana pisownia oryginalu, cyt. za W czterdziestym..., op.cit., s. 82-83). Gehenna rodziny Wroblewskich Czestokroc jeden donos decydowal o gehennie calej polskiej rodziny, ktora zostala w rezultacie denuncjacji skazana na deportacje na Syberie. Nader typowa pod tym wzgledem byla historia opowiedziana we wspomnieniach Wieslawa Wroblewskiego, ktory jako mlody chlopak zostal wywieziony wraz z matka i paru innymi osobami na Syberie na skutek bezwzglednego zydowskiego donosu. Wieslaw Wroblewski mieszkal wraz z rodzicami w nieduzej miejscowosci Orla, wsi o malomiasteczkowym charakterze zabudowy. Jego ojciec byl kierownikiem miejscowej siedmioklasowej szkoly, byl niegdys tez legionista. To wszystko stalo sie podstawa skierowanego przeciwko niemu wyrafinowanego donosu mlodego Zyda, bylego ucznia rodzicow W. Wroblewskiego. Podczas zebrania mieszkancow mlody Zyd otwarcie zwrocil sie do sowieckiego funkcjonariusza w mundurze, mowiac: Towarzyszu komandir! Grazdanin Wroblewski to dobry czlowiek, dobry nauczyciel. Uczyl nas mowic po polsku, uczyl historii. Mowil o wyprawie Pilsudskiego na Kijow, ktorej byl uczestnikiem. W bitwie zostal ranny, byl u was w niewoli. Za zaslugi otrzymal Krzyz Niepodleglosciowy. Kazdego roku 3 maja i 11 listopada ladnie przemawial. On tu dzisiaj milczy, ale jak go doprowadzicie na komende, to on wam wszystko powie. To bardzo uczciwy czlowiek (cyt. za wspomnieniami W. Wroblewskiego Bylem malym wrogiem ludu w ksiazce Sybiracy Podkarpacia, praca zbiorowa, Krosno 1998, s. 243). Na skutki wyszukanej denuncjacji mlodego Zyda nie trzeba bylo dlugo czekac. W nocy 20 czerwca 1941 r. aresztowano ojca Wieslawa Wroblewskiego - Tadeusza Wroblewskiego i osadzono w bialostockim wiezieniu. Jego zone, corke, syna i tesciowa wywieziono zas na Syberie (por. tamze, s. 244). Jechali w strasznych warunkach. Jak opowiadal Wieslaw Wroblewski: Na stacji kolejowej Bielsk Podlaski zaladowano nas, czterdziesci pare osob do jednego wagonu, ktory tym sie roznil od bydlecego, ze na srodku na podlodze mial dziure - to ubikacja, a po jej bokach drewniane nary - to lozka. Dwa male zakratowane okienka niewiele przepuszczaly swiatla, a jeszcze mniej powietrza. Po zasunieciu i zaryglowaniu drzwi w ten czerwcowy upalny dzien w wagony zapanowal straszliwy zaduch. Chcialo sie pic, lecz wody nie dano. Po poludniu pociag wyruszyl w nieznany, choc tragicznie spleciony z losami wielu Polakow swiat - Sybir. Ludzie plakali, mdleli, modlili sie, proszac o ratunek i litosc. Nie bylo wybawienia. Pociag jechal na Wschod (por. tamze, s. 244). Jak dalej wspominal Wieslaw Wroblewski, po dojechaniu w glab Altajskiego Kraju: Zakwaterowano nas w budynku przeznaczonym do chowu cielat i mlodego bydla. Usuniecie odchodow zwierzecych oraz wyscielenie posadzki swiezym sianem nie zlikwidowalo smrodu pochodzacego z gnijacych resztek kalu i moczu (...). Bylem malym, nieletnim wrogiem ludu, ale mialem juz lat trzynascie i zgodnie z prawem zostalem robotnikiem sowchozu (por. tamze, s. 245). Czy mlody Zyd-donosiciel zdawal sobie w pelni sprawe, jaka dlugotrwala gehenne zgotowal swa denuncjacja calej polskiej rodzinie? A moze to byl tylko jego pierwszy pomyslny start do calej serii donosow w sluzbie NKWD czy UB? W oczach samych Zydow Niektorzy autorzy zydowscy nie ukrywali swego oburzenia na stopien bezwzglednosci demonstrowany przez ich zbolszewizowanych rodakow w sowieckiej sluzbie. Na przyklad Max Wolfshau-Dinkes, skadinad bardzo nieprzychylnie nastawiony do Polakow, przyznawal, ze zydowscy komunisci zdecydowanie przebijali wszystkich swym skrajnym fanatyzmem. Pisal: (..