Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Powieści Stryjkowskiego w latach, gdy się ukazywały, nie miały podobnych. Zapowiadały jednak przemianę zainteresowań, jaka nastąpi w prozie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. W znacznej mierze wypełnią ją wówczas treści wspomnieniowe, pojawią się seńe utworów przywołujących tradycje - żydowską, galicyjską, kresową, a też w szczególny sposób traktowaną tradycję chłopską - a problemem głównym stanie się pytanie o polską tożsamość kulturalną. Proza nurtu chłopskiego Tematyka wiejska od zawsze obecna była w polskiej prozie, a często przy tym towarzyszyło jej staranie o oryginalność środków wyrazu, mających oddać swoiste treści wiejskiego życia. Toteż wyodrębnienie się w latach sześćdziesiątych osobnego nurtu prozatorskiego zwanego najczęściej chłopskim było dziełem krytyków, próbujących wychwycić pośród współczesnych utworów o tej tematyce (rozmaitych treściowo i stylistycznie i pisanych przez autorów należących do paru pokoleń) pewną wspólnotę sposobu patrzenia na życie. Pozostawało jednak faktem, że utworów tych było zastanawiające wiele i że często odzwierciedlały one współczesne problemy społeczne i moralne w sposób znacznie bardziej dobitny niż proza z innych rejestrów tematycznych. Krytycy nie starali się dokładniej zdefiniować nurtu chłopskiego. Chodziło im jednak zawsze o książki pisarzy wywodzących się ze wsi, mówiące o wsi i obrazujące bądź uniwersum chłopskiej kultury, bądź procesy współczesnych przemian zachodzących na wsi. Ta ostatnia sprawa stosunkowo słabiej rysowała się w utworach pisarzy pokolenia starszego: Józefa Mortona (Mój drugi ożenek 1961), 154 Stanisława Czemika, Jana Józefa Ożoga, Józefa Ozgi Michalskiego (Sowizdrzał świętokrzyski 1972). Były one najczęściej nawrotem do wspomnień z dzieciństwa, idealizujących świat wiejski i uwypuklających tkwiące w nim wartości moralne, takie jak: poczucie gospodarskiej powinności, związek z naturą, mądrość folkloru. Nie wszystkie miały taką wymowę: w Plamie (1963) Stanisława Piętaka był to świat podszyty szaleństwem i zbrodnią, co też pozostawało zgodne z tradycją w literaturze polskiej już ugruntowaną, która czyniła wieś uprzywilejowaną scenerią wielkiej tragedii. Nad utworami tymi górowała artystycznym i myślowym formatem obszerna powieść Stanisława Yincenza Na wysokiej połoninie, rozpoczęta jeszcze przed wojną i kontynuowana na emigracji (t. 1-4, wyd. 1936, 1970-1979). Jej akcja toczyła się w końcu XIX w. na Huculszczyźnie - nieskończenie oddalonej od cywilizacyjnych centrów, a zarazem będącej krainą pogranicza, zamieszkałą przez Ukraińców, Polaków, Rumunów, Żydów. Uwypuklała właśnie to zróżnicowanie kultur, próbując zrekonstruować ich ludową twórczość epicką (faktycznie nie istniejącą), a w ten sposób również ich odwieczność, związek z "prawdami starowieku", które mają swe źródła w mitycznych początkach społeczności. Yincenzowi przyświecała idea - wykładał ją wprost w swoich esejach - że codzienne współżycie kultur narodowych, tradycji, religii i ciągły ich dialog, jaki się w tym rodzi, stanowi podwalinę całej kultury europejskiej i nadaje jej walory uniwersalne. Toteż w każdej z nich odnajdywał obecność tych samych filozoficznych pytań o sens istnienia, moralny obowiązek człowieka, stosunek do nieskończoności i do Boga. Ujęty w tę perspektywę surowy świat Huculszczyzny ogromniał, ukazywał się jako nacechowany wewnętrznym dostojeństwem. Krajowe dyskusje na temat nurtu chłopskiego pomijały zupełnie Yincenza, ale też niewielką wagę przywiązywały do twórczości pisarzy starszych. Pobudzała je proza młodszych, znacznie silniej odzwierciedlająca swoistość wiejskiego doświadczenia społecznego. Swoistość, która pozwalała krytykom dowodzić - nieraz ze znaczną przesadą - że proza o wiejskiej inspiracji dokonuje rewizji kanonów kultury ogólnonarodowej, ponieważ stanowi objawienie kultury chłopskiej jako świadomej swej odrębności. Naprawdę intencje takiej rewizji rzadko dochodziły do głosu. 155 Utwory Tadeusza Nowaka (Obcoplemienna ballada 1963, A jak królem, a jak katem będziesz 1968, Diabły 1971) miały postać fantastycznej, często okrutnej baśni, przesyconej symboliką, w której archetypiczne wątki słowiańskiego folkloru mieszały się z poetycką inwencją. Powieści Juliana Kawalca (Ziemi przypisany 1962, Tańczący jastrząb 1964), ujęte w formę lamentacyjnego monologu, mówiły o współczesnym awansie wsi, który przyniósł jej wyzwolenie z odwiecznej nędzy i głodu ziemi, ale ludzi, którzy są z niej wychodźcami, czyni niezdolnymi do zakorzenienia w mieście. Ukazanie zbiorowego losu chłopskiego, jaki ukształtowały stare tradycje, procesy przemian związane z reformą rolną i powojenną industrializacją, a w końcu współczesne przeobrażenia cywilizacyjne, rysowało się jako główne zamierzenie powieści Wiesława Myśliwskiego (Nagi sad 1967, Paląc 1970), ujmujących te problemy poprzez rodzaj wielkiej metafory, konstrukcji fabularnych o symbolicznym sensie. Konopielka Redlińskiego, będąca arcydziełem stylizacji, dawała ironiczny obraz wkraczania cywilizacji w najodleglejszą wiejską głuszę. Zygmunt Trziszka (Wielkie świniobicie 1965). próbował przedstawić tworzenie się na ziemi nadodrzańskiej nowej polskiej społeczności złożonej z przesiedleńców ze Wschodu i zdemobilizowanych żołnierzy. We wszystkich tych powieściach - poza Konopielka i Wielkim swiniobiciem - uderzała zupełna niemal nieobecność obyczajowego konkretu; mówiły o wsi jako takiej, nie mającej żadnego indywidualnego czy regionalnego oblicza. I odpowiadał też temu ich zakrój narracyjny, z reguły wyrafinowany, a niekiedy nacechowany wręcz sztucznością, nie mający żadnego oparcia ani w tradycjach prozy, ani w folklorze