Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Ktoś, kto tak się trudzi, jak ona, musi być przygotowany na wszystko. Nie wiedziała, czego teraz się będzie od niej wymagać, ale przypuszczała, że tego, co zwykle. Zazar odwróciła się od kotła i zaczęła otwierać słoiki i skrzynki, wyjmując różne zioła, przyprawy, suszone trawy i inne składniki niezbędne w jej profesji. Za nią rozległ się przytłumiony wybuch i pomarańczowy blask na krótko rozjaśnił wnętrze chaty. Nie obejrzała się; wiedziała, że wielobarwna zawartość kotła zniknęła. Mądra Niewiasta kontynuowała przygotowania, doskonale zdając sobie sprawę, że musi być gotowa, gdy zostanie wezwana. Usłyszała teraz inny głos, cichszy, przymilny i coś miękkiego, porośniętego futerkiem otarło się o jej nogi. – Miło cię widzieć, Mądrusiu – powitała Zazar nowo przybyłą. – Miałam nadzieję, że przybędziesz. Mądrusia wskoczyła na stół, gdzie pracowała Zazar, i przykucnęła, splatając zręczne łapki na wydatnym brzuszku. Mruczała i popiskiwała, ćwierkając od czasu do czasu. Przechyliła główkę na bok, jakby wiedziała, że Mądra Niewiasta ją rozumie. – Nie, nie wiem dokładnie, kiedy zostaniemy wezwane – wyjaśniła jej Zazar. – Po prostu musimy czekać, aż to nastąpi. – Pogłaskała Mądrusię, przysłuchując się jej głośnemu mruczeniu. Potem wróciła do pracy. Mądrusia przez jakiś czas obserwowała Zazar, a kiedy ją to znudziło, powędrowała w drugi koniec chaty i zajrzała do otwartego woreczka pozostawionego na podłodze. – Tak, masz tam trochę twojej ulubionej mieszanki suszonych jagód i ziarna. Położyłam ją po to, żebyś znalazła. Nie zjedz wszystkiego od razu. Mądra Niewiasta mimo woli uśmiechnęła się czule do niezwykłej maleńkiej istotki, która tak często jej towarzyszyła. Wiedziała, że może na niej polegać bardziej niż na kimkolwiek innym, choć Mądrusia dla własnego dobra nie powinna się tego domyślić. Zazar dalej kompletowała zapasy. Zanim ułożyła się do snu, przygotowała dużą sakwę pełną najróżniejszych substancji, nadających się do leczenia lub – choć miała nadzieję, że do tego nie dojdzie – do zupełnie odmiennych celów. Mądrusia znalazła sobie doskonałe miejsce do spania. W nocy zaczął padać zimny deszcz, więc stworzonko, choć okryte puszystym futerkiem, wsunęło się do łóżka Zazar i zwinęło przy niej w kłębek. Mądra Niewiasta, wdzięczna za dodatkowe ciepło, otuliła Madrusię narzutą, pod którą spały spokojnie aż do rana. 13 Gaurin nadał szybkie tempo, Hynnel i Rohan szli za nim. Śnieg nie padał już tak gęsto, jak przedtem, choć nadal prószył. Nie powinni jednak zwalniać kroku, bo ci, których ścigali, nie przerywali marszu. Gaurin wszedł pierwszy na szczyt niewielkiego wzniesienia, z którego mogli rozejrzeć się po okolicy, choć niewiele było widać poprzez śnieg. Gaurin zdał sobie sprawę, że znaleźli się w pobliżu doliny, gdzie toczyły się walki. Śnieg miłosiernie przykrył wszystko białym całunem i przynajmniej na razie nie widać było żadnych śladów strasznej bitwy. Ruchem ręki zatrzymał swoich towarzyszy. – Popatrzcie także, ale uważajcie. Musimy zachować jak największą ostrożność – powiedział cicho. Hynnel i Rohan kucnęli i ostrożnie wyjrzeli na dół. Zobaczyli to, co Gaurin dostrzegł przelotnie – cień, a raczej stojące blisko siebie dwa cienie, które zatrzymały się na małej polance. To te cienie zostawiłyślady. Hynnel stulił wargi, jakby chciał zagwizdać, ale nie wydal żadnego dźwięku. – Tym razem śnieg był naszym przyjacielem. Oni raczej nie wiedzą, że tu jesteśmy. Chyba zmierzają do doliny, gdzie stoczono bitwę – mruknął Gaurin. – Może czekają tam na nich ich sojusznicy. – Z Lodowymi Smokami? – szepnął Hynnel. Osłonił oczy ręką, próbując coś dostrzec przez śnieżną zasłonę. Nieoczekiwanie śnieg przestał padać. – Niewykluczone. – Gaurin również osłonił oczy, ale daremnie. – Wiemy, że pozostały jeszcze trzy Lodowe Smoki, chyba że więcej ich czeka w rezerwie daleko na Północy. Teraz, kiedy pogoda się poprawiła, musimy jeszcze bardziej uważać. – Trzy Lodowe Smoki. Po jednym na osobę – mruknął Rohan. Gaurin i Hynnel spojrzeli na niego podejrzliwie, ale Morski Wędrowiec uśmiechnął się szeroko na znak, że tylko żartował