Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

skojarzenie szaleństwa z nagością ma wśród Jorubów długą tradycję; istniała ona także w okresie kolonialnym). Azyle stanowiły więc miejsca swoistej „kreolizacji" patologii, gdzie - tak jak określił to Vaughan - „idiomy szaleństwa" nie były ani afrykańskie, ani europejskie, ani nawet uniwersalne, lecz specyficzne dla kolonialnej Nigerii. Nie wyczerpuje to również kwestii kontekstu urojeń. Istotne ze względu na konsekwencje epidemiologiczne i empiryczne jest to, że pacjenci ci - podobnie jak w badaniach prowadzonych przez Światową Organizację Zdrowia - byli hospitalizowani. Obeyesekere (1985) starał się wyjaśnić, jak doszło do upowszechnienia na Sri Lance pewnej konfiguracji objawów, które składają się na depresję, mimo że nie stoi ona w zgodzie z powszechną w tym kraju filozofią buddyjską, która nie uznaje cierpienia czy depresji za przejaw nienormalności. Przyjęcie koncepcji depresji -jak uzasadniał - było świadectwem siły i prestiżu, jakie wiązały się z medycyną zachodniej kultury. Według Obeyesekere moglibyśmy powiedzieć, że pensjonariusze nige-ryjskich zakładów psychiatrycznych cierpieli (na) zespoły „zestawione w koncepcje" na wyspach brytyjskich i na Zachodzie, a potem importowane do Nigerii. Chciałbym jednak nieco dogłębniej zająć się argumentem Obeyesekere. Słusznie zwraca on uwagę na siłę zachodniej medycyny, nie przedstawia jednak żadnych przykładów pacjentów leczonych szpitalnie, a jedynie skrótowe obrazki ilustrują jego stanowisko wobec tradycyjnych dla tej kultury remediów, które zaleca buddyzm. Pominięta zostaje więc specyfika treści objawów depresyjnych oraz wyjątkowy kontekst, w jakim ci pacjenci zostali zdiagnozowani. Nawet zwolennicy uniwersalnej nozologii w psychiatrii przyznają jednak, że „treść" zaburzenia różni się między kulturami. Treść ta jednak wymaga szczególnej uwagi, w innym bowiem przypadku pacjent zostaje zdekontekstualizowany i społeczny wymiar jego cierpienia ulega zamazaniu. Także historyczna swoistość pozwala ponownie rozważyć niektóre argumenty stojące za uniwersalistycznym podejściem do choroby psychicznej. Weźmy pod uwagę artykuł Jane Murphy, dotyczący psychiatrycznego etykietowania (naznaczania społecznego, labelling theory), będący już klasyką w dziedzinie etnopsy-chiatrii, choć ciągle budzący kontrowersje (Murphy 1976). Artykuł ten stanowi bardzo istotny wykład na temat antyrelatywistycznego podejścia do chorób psy- 278 OBJAWY KOLONIALIZMU... chicznych. Głównym celem Murphy jest obruszenie fundamentów teorii etykietowania, a mianowicie przekonania, że inne kultury stworzyły radykalnie odmienne kanony dewiacji. Thomas Scheff wraz ze współpracownikami uzasadniali w następujący sposób: jeśli istotnie różniące się kultury posiadałyby radykalnie odmienne koncepcje choroby psychicznej, to byłby to argument za tym, że „choroba psychiczna" jest konwencją społeczną, a co za tym idzie - nie jest „rzeczywistą" chorobą (Sheff ominął jednak skrajne sformułowanie tej perspektywy [zob. Sheff 1984]). Mogłoby się na przykład okazać, że zachowanie, które na Zachodzie uznano by za szaleństwo, w innych kulturach interpretowano by jako szamanizm bądź wyjątkową intuicję i w tej sytuacji musielibyśmy ponownie rozważyć nasze rozumienie i nasz sposób jego leczenia. Wielokrotnie przytaczano prace etnografów, w tym Ruth Benedict, które wskazywały na taki sposób myślenia. Murphy przeprowadziła badanie empiryczne. Jej artykuł powstał na podstawie badania terenowego wśród Inuitów7 i Joru-lów. Na przykładzie Inuitów, którzy kultywują szamanizm, udało jej się bardzo przekonująco pokazać, że zachowanie szamanów nie jest tożsame z zachowaniem szaleńca, a w rzeczywistości społeczeństwa te posiadają obie kategorie: szamanizm i szaleństwo, przy czym ta ostatnia wcale nie odbiega tak bardzo od koncepcji zachodnich. Jeśli chodzi o Jorubów, Murphy twierdziła, że słowo were było całkiem trafnym przekładem „szaleństwa", gdyż obejmowało podobny zakres odbiegających od normy zachowań. Cios, jaki zadała Murphy teorii etykietowania, nie okazał się jednak rozstrzygający