Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Możesz wyprostować nogę? Spróbowała to zrobić i, krzywiąc się z bólu, skinęła głową. - Nic mi nie będzie - powiedziała. - To tylko siniak i rozcięcie. Jak się rozgrzeję, przestanie boleć. - Spojrzała mu w oczy. -Dziękuję za opiekę, Danny - powiedziała cicho. Uśmiechnąwszy się niepewnie wstał, aby dołożyć drewna do ognia, a potem znowu usiadł, wpatrzony w płomienie. - Zawsze się tobą opiekowałem, Sheilo - powiedział. - Przynajmniej tak myślę. - Możesz jeszcze mnie objąć, Danny? Ciągle mi zimno. Spełnił jej prośbę, nadal patrząc w ogień. Sheila położyła głowę na jego nagim ramieniu. Danny milczał. Poczuł się nagle skrępowany i zażenowany. Nie była już dzieckiem. - Masz dużo dziewczyn, Danny? - zapytała nagle. - Och, przestań, Sheilo - odparł zaskoczony. - Po co zadajesz takie pytania? - Moglibyśmy o czymś porozmawiać. W dzieciństwie zawsze to robiliśmy. W każdym razie kiedy ja byłam dzieckiem. A więc? - No cóż, ja... - Znowu zamilkł, wzruszając ramionami. - Czy myślisz o którejś z nich poważnie? , - Sheilo! - zaprotestował. - Jesteś bardzo dociekliwa - Och, nie broń się tak, Danny! Znamy się od dziecka. W każdym razie ty mnie znasz - mruknęła. - No więc? - Skoro musisz wiedzieć, odpowiedź brzmi: tak. Miałem parę dziewczyn. Ale w tej chwili z żadną nie łączy mnie nic poważnego. Sheila przysunęła się do niego. - W moim życiu był zawsze tylko jeden mężczyzna - powiedziała tak cicho, że trzaskający ogień zagłuszył niemal jej słowa. - Ale on chyba nawet tego nie zauważa. Głowa Sheili zsunęła się z ramienia Danny'ego i spoczywała teraz na jego nagim torsie. Danny zrozumiał nagle sens słów dziewczyny i poczuł się tak, jakby ktoś rozpalił mu w głowie pochodnię. Odruchowo objął ją mocniej ramieniem, uświadomiwszy sobie, jaki był ślepy. Nie zauważył, że Sheila wyczuła jego reakcję. Podniosła głowę i spojrzała mu badawczo w oczy. Danny zesztywniał, próbując gorączkowo zebrać myśli. Była dla niego zawsze tylko małą Sheilą, drobną i delikatną, dzieckiem, które zawsze tak bardzo lubił... Nic mu jeszcze właściwie nie powiedziała, ale wyczuwał instynktownie, że... Jakiż był ślepy!... Teraz wszystko pojmował. Odwrócił powoli głowę i spojrzawszy dziewczynie w oczy wyczytał z nich potwierdzenie swoich domysłów. Bez słowa objął dłońmi jej twarz. Kiedy była dzieckiem, całował ją jak ukochaną siostrę, ale teraz zamiast znajomej buzi zobaczył przed sobą twarz młodej kobiety. Boże, ona przestała już być małą dziewczynką... Sheila zamknęła oczy i uniosła ku górze usta, a napotkawszy wargi Danny'ego objęła go za szyję. Gdy opadła jej z ramion kurtka i Danny poczuł, że przywiera do niego mocno nagim ciałem, przeszedł go dreszcz. Uwolniwszy prawą rękę sięgnął ostrożnie do tylnej kieszeni spodni po nóż i otworzył go za plecami dziewczyny. Długie ostrze wysunęło się z cichym trzaskiem i zalśniło czerwono w blasku płomieni. Danny zamachnął się dwa razy. Stalowe ostrze weszło głęboko w słomę, rozcinając dwa kawałki czerwonego sznurka, którym ją związano. Uwolniona z więzów bela ugięła się pod ciężarem siedzącej pary. Odrzuciwszy na bok nóż, który upadł z łoskotem koło drzwi, Danny wstał i podniósł Sheilę. Pocałował ją jeszcze raz, a potem ukucnął, aby rozłożyć słomę na kamiennej podłodze. Ściągnął buty i resztę mokrej odzieży, rzucając wszystko na bok. Podniósłszy wzrok zobaczył na tle płomieni filigranową sylwetkę Sheili. Zdjęła majtki i stanęła nad nim całkiem naga. Nigdy nie widział istoty równie pięknej, wspaniałej i godnej pożądania. Nie była już małą dziewczynką, przyjaciółką z dzieciństwa. To należało do przeszłości... Sheila położyła się ostrożnie na szorstkiej słomie obok Danny'ego. Leżeli rozciągnięci na ziemi, spragnieni siebie, zapominając o całym świecie. Na dworze padał wciąż ulewny deszcz, bębniąc głośno o blaszany dach stajni. Wewnątrz parowały porozwieszane na krokwiach mokre rzeczy. W palenisku huczał wesoło ogień, rzucając na młodych kochanków migotliwe, czerwone blaski. Danny przytulał mocno leżącą na nim zapłakaną dziewczynę, gładząc jej włosy i plecy. - Przepraszam, Sheilo. Tak mi przykro... - Co ty mówisz, Danny? - spytała cicho