Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
.. - urwa³a nagle. Na tej stronie by³o kilka pustych miejsc. Craddock pochyli³ siê, odcyfrowa³ zblak³e podpisy. "Sonia... ja... R.G." "Sonia i Bella na pla¿y". Spojrza³ na nastêpn¹ kartê, "Charlotta... ja... Sonia... R.G." Wyprostowa³ siê. Gniewnie przygryz³ wargi. - Ktoœ usun¹³ te fotografie - powiedzia³. - Z ca³¹ pewnoœci¹ niedawno. - Nie by³o pustych miejsc, kiedy poprzednim razem przegl¹da³yœmy albumy. Prawda, Julio? - zapyta³a panna Blacklock. - Nie pamiêtam dok³adnie, bo zwraca³am uwagê tylko na stroje. Ale tak! Masz racjê, ciociu. Nie by³o pustych miejsc. Craddock zrobi³ minê jeszcze bardziej powa¿n¹. - Ktoœ usun¹³ z albumu wszystkie zdjêcia Soni Goedler. ROZDZIA£ OSIEMNASTY LISTY 1 Przykro mi, ¿e znów muszê niepokoiæ pani¹. - Nie szkodzi - odrzek³a ch³odno Filipa. - Czy wejdziemy do tego pokoju? - Do pracowni? Jak pan sobie ¿yczy, inspektorze. Ale tam jest bardzo zimno. Nie pali siê w kominku. - Nie szkodzi - powiedzia³ tym razem Craddock. - Nasza rozmowa bêdzie krótka. I przynajmniej nikt nas nie pods³ucha. - To takie wa¿ne? - Dla mnie nie. Zapewne dla pani. - Jak to? - Zdaje siê, mówi³a mi pani, ¿e m¹¿ poleg³ we W³oszech? - Mówi³am. I co? - Lepiej by³oby chyba powiedzieæ prawdê, ¿e zdezerterowa³ ze swojego pu³ku. Twarz Filipy poblad³a, d³onie zacisnê³y siê w piêœci i rozprostowa³y. - Czy wy musicie wszystko odgrzebywaæ'? - zapyta³a z gorycz¹. - Musimy. I spodziewamy siê, ¿e ludzie powiedz¹ nam prawdê o sobie - odrzek³ sucho. Filipa milcza³a przez chwilê. - Co dalej? - zapyta³a wreszcie. - Jak to co dalej? - Co pan chce teraz zrobiæ'? Rozg³osiæ to? Czy to potrzebne... uczciwe... ludzkie? - Nikt o tym nie wie? - Tutaj nikt. Harry - g³os jej siê zmieni³ - mój syn tak¿e nie wie. I nie chcê, ¿eby siê dowiedzia³. Nigdy! - Pozwolê sobie zauwa¿yæ, proszê pani, ¿e podejmuje pani wielkie ryzyko. Lepiej niech pani powie ch³opcu prawdê, gdy bêdzie trochê starszy i potrafi zrozumieæ. Je¿eli sam dowie siê kiedyœ, prze¿yje wielki wstrz¹s. Bêdzie go pani karmiæ opowiadaniami o bohaterskim ojcu, który poleg³ na polu chwa³y i... - Tego nie robiê! - przerwa³a Filipa. - Nie jestem z gruntu nieuczciwa. Po prostu nic nie mówiê. Ojciec zgin¹³ na... wojnie. Ostatecznie dla nas na jedno wychodzi. - Ale pani m¹¿ ¿yje? - Sk¹d mogê wiedzieæ? - Kiedy widzia³a go pani ostatni raz? - Od lat go nie widzia³am - odpowiedzia³a szybko. - Od lat? Nie, na przyk³ad, jakieœ dwa tygodnie temu? - Co pan ma na myœli? - Od pocz¹tku uwa¿a³em to za ma³o prawdopodobne, by Rudi Scherz rozmawia³ z pani¹ w altanie. Ale Mitzi stanowczo przy tym obstaje. S¹dzê, ¿e tamtego rana opuœci³a pani pracê, ¿eby spotkaæ siê ze swoim mê¿em. - Z nikim nie spotyka³am siê w altanie. - Mo¿e by³ w ciê¿kich tarapatach finansowych i da³a mu pani trochê pieniêdzy? - Nie widzia³am go, powtarzam. Z nikim nie spotyka³am siê w altanie. - Nierzadko dezerterzy bywaj¹ gotowi na wszystko. Nierzadko, widzi pani, bior¹ udzia³ w napadach rabunkowych. No i zazwyczaj maj¹ zagraniczne rewolwery przemycone do kraju. - Nie wiem, gdzie mo¿e byæ mój m¹¿. Od lat go nie widzia³am. - Czy to ostatnie pani s³owo? - Nic wiêcej nie mam do powiedzenia. 2 Inspektor Craddock by³ z³y i przygnêbiony po rozmowie z Filipa Haymes. - Uparta niczym mu³ - mamrota³ do siebie. By³ pewien, ¿e Filipa k³amie, lecz nie potrafi³ prze³amaæ jej oporu. Chêtnie dowiedzia³by siê wiêcej o by³ym kapitanie. Informacje mia³ nader sk¹pe. Z³a opinia w wojsku, lecz nic nie wskazywa³o na to, ¿e móg³ zejœæ na drogê przestêpstwa. No i ca³kiem niepodobna, aby Haymes naoliwi³ drzwi. Musia³ to zrobiæ ktoœ z domowników lub ktoœ, kto mia³ ³atwy dostêp. Przystan¹³ w holu, spojrza³ ku schodom i nagle zada³ sobie pytanie, co Julia robi³a na poddaszu. "Strych - pomyœla³ - to ca³kiem niew³aœciwe miejsce dla tak eleganckiej, m³odej osoby. Po co tam posz³a?" Pobieg³ na piêtro, a nie widz¹c nikogo w pobli¿u, otworzy³ drzwi, z których wy³oni³a siê Julia, i po krêconych schodach wspi¹³ siê na strych. Zobaczy³ stare kufry, walizy, rozmaite po³amane meble, krzes³o bez jednej nogi, st³uczon¹ porcelanow¹ lampê, pojedyncze sztuki obiadowego serwisu. Zainteresowa³ siê kuframi, jeden otworzy³. W œrodku by³y ubrania. Staromodna damska garderoba w dobrym gatunku. Mog³a nale¿eæ do panny Blacklock albo do jej nie¿yj¹cej siostry. Otworzy³ drugi kufer. Firanki. Portiery. Siêgn¹³ po niewielk¹ walizkê. Zawiera³a papiery i listy. Bardzo stare, po¿ó³k³e listy. Spojrza³ na wieczko opatrzone inicja³ami C.L.B. i wywnioskowa³, ¿e walizka musia³a nale¿eæ do siostry Letycji, Charlotty. Rozwin¹³ jeden z listów. Zacz¹³ czytaæ. "Najdro¿sza Charlotto! Wczoraj Bella czu³a siê tak dobrze, ¿e mog³a wybraæ siê na piknik. R.G. te¿ zrobi³ sobie wolny dzieñ. Akcje Asvoge³ znakomicie zwy¿kowa³y. R.G. jest bardzo kontent". Craddock darowa³ sobie resztê listu i spojrza³ na podpis: "Kochaj¹ca ciê siostra, Letycja"