Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Co się stało potem? - spytał. Ojciec przełknął coś. - Wtedy przemówił Sam. Podszedł do biurka, spojrzał na zdjęcia, uśmiechnął się, jakby był starym przyjacielem rodziny, i rzucił na nie sekator. Myron poczuł chłód. Jego ojciec mówił dalej. Oczy miał rozszerzone, spojrzenie nieobecne. - „Wyobraź sobie, co można tym zrobić człowiekowi - powiedział. - Wyobraź sobie odcinanie części ciała po kawałku. Nie to, po jakim czasie ktoś taki umiera, ale jak długo potrafisz utrzymać go przy życiu”. To wszystko. Arthur Bradford zaczął się śmiać i obaj wyszli z biura. Ojciec znów zajrzał do kubka, ale ten pozostał pusty. Myron wyciągnął w jego stronę yoo-hoo, ale Al Bolitar odmówił, kręcąc głową. - Wróciłem do domu i starałem się udawać, że wszystko jest cacy. Jeść. Uśmiechać się. Bawiłem się z tobą na podwórku. Cały czas jednak myślałem o tym, co powiedział Sam. Twoja matka wyczuła, że coś się stało, ale przynajmniej choć raz nie wierciła mi dziury w brzuchu. Później się położyłem. Z początku nie mogłem zasnąć. Wyobrażałem sobie, tak jak zalecił ten łotr, odcinanie cząstek ludzkiego ciała. Powoli. Każdemu cięciu towarzyszył krzyk. I wtedy zadzwonił telefon. Podskoczyłem, spojrzałem na zegarek. Była trzecia rano. Podniosłem słuchawkę, nikt się nie odezwał. Ale byli tam. Słyszałem ich oddechy. Milczeli. Odłożyłem słuchawkę i wstałem z łóżka. Ojciec oddychał płytko. Oczy miał załzawione. Kiedy Myron wstał, chcąc do niego podejść, powstrzymał go gestem. - Daj mi skończyć, dobrze? Myron skinął głową i usiadł. - Wszedłem do twojego pokoju. - Głos ojca stał się monotonny, głuchy i bez życia. - Pewnie wiesz, że robiłem to bardzo często. Czasem siadałem przy tobie z nabożnym za chwytem i patrzyłem, jak śpisz. Po twarzy Ala Bolitara popłynęły łzy. - Wszedłem więc do twojego pokoju. Twój głęboki oddech natychmiast mnie pokrzepił. Uśmiechnąłem się. Podszedłem, żeby cię opatulić, i wtedy go zobaczyłem. Podniósł pięść do ust, jakby chciał stłumić kaszlnięcie. Pierś mu zadygotała i wyrzucił z siebie»słowa: - Na twoim łóżku, na kołderce, leżał sekator. Ktoś włamał się do twojego pokoju i zostawił sekator. Stalowa ręka ścisnęła Myronowi trzewia. Ojciec spojrzał na niego zaczerwienionymi oczami. - Z takimi jak oni się nie walczy, Myron - powiedział. - Z takimi jak oni nie wygrasz. To nie kwestia odwagi. To kwestia troski. Masz bliskich, o których się troszczysz. Ci ludzie tego nie rozumieją. Są wyzuci z uczuć. Czy możesz zranić kogoś, kto nic nie czuje? Myron nie odpowiedział. - Po prostu się wycofaj. To żaden wstyd. Myron wstał. Jego ojciec również. Objęli się i mocno uścisnęli. Myron zamknął oczy. Ojciec przygarnął jego głowę i pogładził po włosach. Myron przywarł do niego. Wciągnął w nos zapach wody old spice i powrócił w przeszłość, wspominając, jak ta sama ojcowska ręka podtrzymywała mu głowę, gdy oberwał piłką od Joeya Davita. To nadal krzepi, skonstatował. Chociaż minęło tyle lat, w ramionach ojca wciąż czuł się najbezpieczniej. Sekator. To nie mógł być przypadek. Chwycił komórkę i zadzwonił do szkoły, gdzie trwał trening. - Cześć - usłyszał po kilku minutach głos Brendy. - Cześć. Zamilkli. - Uwielbiam elokwentnych mężczyzn - powiedziała. - Mhm. Zaśmiała się. Tak melodyjnie, że zadrgało mu serce. - Co u ciebie? - spytał. - W porządku. Pomaga mi gra. Poza tym dużo myślałam o tobie. To też pomaga. - Nawzajem. Zabójcze teksty, jeden w drugi. - Będziesz wieczorem na meczu? - spytała Brenda. - Jasne. Wpaść po ciebie? - Nie, pojadę autobusem z drużyną. - Mam pytanie. - Strzelaj. - Jak nazywają się ci dwaj chłopcy, którym przecięto ścięgna Achillesa? - Clay Jackson i Arthur Harris. - Przecięto je sekatorem, tak? - Tak. - I mieszkają w East Orange? - Tak, a dlaczego pytasz? - To nie Horace ich okaleczył. - A kto? - To długa historia. Opowiem ci później. - Po meczu - zaproponowała. - Wprawdzie mam pewne zobowiązania wobec mediów, ale możemy przegryźć coś do drodze i wrócić do Wina. - Doskonale. Zamilkli. - Za bardzo się narzucam? - spytała po chwili. - Ależ skąd. - Może powinnam być bardziej nieprzystępna. - Nie. - Rzecz w tym... - urwała i dodała po chwili - że dobrze mi z tym, wiesz? Skinął głową. Wiedział