Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Szybkim krokiem ruszyli do windy powietrznej, razem spłynęli do holu i opuścili budynek. - Czy przyprowadziłaś swój wóz? - zapytał. - Stoi za rogiem - odrzekła. Wsiedli do samochodu i w milczeniu wrócili do Łona. Nefryt zaparkowała w podziemnym garażu; w chwilę później wznieśli się do pokoju Chandlera i natychmiast przeszli do jej mieszkania. - No i co teraz? - zapytała. - Teraz wybierzemy następny cel. - Nie będę ci pomagać, póki się nie przekonam, że nie jestem w tej grze marionetką. Chandler wzruszył ramionami. - Więc będę musiał to robić na własną rękę. - Bez mojej pomocy zdołasz tylko zarżnąć garść niewinnych Błękitnych Diabłów, które mogą w ogóle nie mieć żadnego związku z Wyrocznią. - Nie będę musiał zabijać ich aż tak wielu - odrzekł Chandler. - Jeśli na każdej z ofiar umieszczę znak Wyroczni, to za kilka tygodni ona tu przybędzie, aby mnie powstrzymać, a jeśli nie, to będę wiedział, że ona nie może opuszczać Hadesu i muszę pojechać tam po nią. - Przerwał. - Miałbym znacznie łatwiejsze zadanie, gdybym wiedział, kto dla niej pracuje lub kto się z nią porozumiewa. - Nie, dopóki wszystkiego sobie nie przemyślę - twardo oświadczyła. - Pewne jest, że bez względu na to, czyją zabiję, czy wydobędę, będziesz bogata... a raczej bogatsza - powiedział Chandler. - A jeśli chodzi o resztę spraw, po prostu nie mamy dość informacji. Możesz się zastanawiać nad tym przez pół wieczności i nadal nie będziesz wiedziała, czy robimy to, co ona chce, czy działamy samodzielnie. - Jest coś, czego nie wziąłeś pod uwagę. - Co? - Powiedziałeś mi, że Demokracja próbowała zabić cię na Przystani Marrakesz. Dlaczego? - Nie wiem. Zapewne nie chcą, abym wykonał moją misję. - Którą misję? - dopytywała się Nefryt. - Masz jej nie wykradać, czy nie zabijać? - Nie wiem. - A więc jest to coś, co powinieneś wziąć pod uwagę - kontynuowała. - Jeśli od chwili gdy zostałeś wynajęty oni zdołali dowiedzieć się czegoś o Wyroczni, czegoś, co spowodowało, że uznali, iż jest zbyt niebezpieczna, by pozwolić jej żyć, to wydobycia jej żywej powinieneś się wystrzegać. - Jeśli jesteś przekonana, że ona potrafi manipulować tobą i mną bez naszej wiedzy, zapewne na tej samej zasadzie potrafi manipulować także nimi. - Ale czemu ona miałaby chcieć twojej śmierci, skoro potencjalnie mógłbyś ją wyciągnąć z Hadesu? - Istnieje mnóstwo powodów - stwierdził Chandler. - Po pierwsze, może być bardzo zadowolona z tego, że tam się znajduje. Po drugie, zapewne wiedziała, że zamach na moje życie się nie uda. Okazał się jednak dobrym sposobem na to, bym przeniósł moją bazę operacyjną z Przystani Marrakesz na Przystań Maracaibo, gdzie mam większe szansę sprowokowania Błękitnych Diabłów, aby ją do mnie przywiozły. Po trzecie, Wyrocznia zapewne żywi urazę do człowieka, który mnie wynajął. A gdybym ja zginął, on będzie musiał tu przybyć i sam wykonać kontrakt. - Przerwał. - Nie dowiemy się tego, póki nie stanę z nią twarzą w twarz. - W tym momencie będzie prawdopodobnie za późno - powiedziała Królowa Nefrytu. - Nie wiem, czy ona może sterować wydarzeniami z Hadesu, ale wszystko, co mi powiedziałeś, przekonuje mnie, że może nimi sterować, gdy znajduje się z kimś w jednym pokoju. - Nie przybyłem, by ją zabić - podkreślił Chandler. - Ona to będzie wiedzieć. - Ale zabijesz ją w razie konieczności - sprzeciwiła się Królowa Nefrytu. - To także będzie wiedzieć. - Jeśli nie zechce ze mną uciec, zapewne spróbuję ją zabić. Zbyt niebezpiecznie jest mieć z nią do czynienia. - Ona będzie to wiedzieć. - Wobec tego postawię ją w sytuacji, w której taka wiedza nic jej nie pomoże. - Nie istnieje sposób, by to zrobić. - Zobaczymy - odrzekł Chandler z większą pewnością, niż sam odczuwał. - Czy masz jeszcze coś do powiedzenia? - Nie w tej chwili. - Pójdę więc coś zjeść. - Powinieneś raczej kazać coś przysłać do pokoju - stwierdziła. - Trzeba, aby ten, kto przyniesie jedzenie, mógł zeznać, że tu jesteś. Skinął głową, a potem opuścił jej apartament i wrócił do siebie. Zamówił kanapkę oraz importowane piwo, a potem, czekając na dostarczenie posiłku, oglądał sztuczny krajobraz za swym oknem. Błysnął wideofon, Chandler go włączył. - Tak? - powiedział. Nad głośnikiem pojawił się obraz Błękitnego Diabła. - Gwizdaczu, to nie podziała. - O czym ty mówisz? - Wracaj do domu, Gwizdaczu - powiedział Błękitny Diabeł. - Wracaj do domu, szkoda twojego życia. Stwór przerwał połączenie. Chandler natychmiast wrócił do apartamentu Nefrytu. Siedziała tam przy biurku i z niezadowoleniem wpatrywała się w komputer. - O co chodzi? - zapytała, podnosząc głowę. - Udało się - oświadczył. - O wiele szybciej, niż się spodziewałem. - Co się udało? - Właśnie dostałem ostrzeżenie. - Od Wyroczni? - W istocie rzeczy - odrzekł. - Przez jakiegoś Błękitnego Diabła. - W jaki sposób tak szybko cię odnaleźli?; Wzruszył ramionami. - Pilnują mnie od chwili, gdy wylądowałem. - I zaprowadziłeś ich prosto do Łona? - Nieumyślnie - powiedział Chandler. - A poza tym skontaktowali się ze mną, nie z tobą. Wiedzą, kto odpowiada za wydarzenia w Surowym Diamencie. Nie mają powodu, by podejrzewać cię o współuczestnictwo. - Jeśli ujrzeli cię w Surowym Diamencie, to zobaczyli także mnie. Co właściwe powiedział Błękitny Diabeł? - Że to co robię nie poskutkuje. - Przerwał. - To jej sposób powiadamiania mnie, abym tam po nią pojechał. - Pochopnie wyciągasz wnioski. - Nie sądzę. - Może Błękitne Diabły próbują cię odstraszyć, zanim będą zmuszone przywieźć Wyrocznię na Przystań Maracaibo. Chandler pokręcił głową. - Wierz mi, ta sprawa nosi podpis Wyroczni. - Skąd jesteś tego taki pewien? - Bo gdyby chciała, abym został zabity, Błękitne Diabły wiedzą, gdzie jestem. Posłałyby mi kulkę albo promień lasera, a nie rozmawiały przez wideofon. - Przerwał. - Ale jeśli ona chce, abym ją uwolnił, powiedziałaby mi to dokładnie w taki sposób. - Dziś zabiłeś siedem Błękitnych Diabłów - stwierdziła Nefryt. - Czemu nie miałyby wziąć odwetu nie licząc się z jej życzeniami? - Bo nakazała im, żeby tego nie robiły - powiedział Chandler. - I dlatego, że ona i tylko ona tak manipulowała okolicznościami, by uchronić ich przed wchłonięciem przez Demokrację. - To wszystko nie ma sensu - orzekła Nefryt. - Najpierw mówisz o niej tak, jakby była więźniem, a teraz twierdzisz, że one boją się nie posłuchać jej rozkazów. - Być może jedno i drugie nie wyklucza się wzajemnie - podsunął Chandler. - Być może tak długo, jak ona daje im prawdziwe informacje, pozwalają jej żyć... I gdyby kiedykolwiek wprowadziła je w błąd, zabiłyby ją. W tej sytuacji uznają, że wątpliwości należy interpretować na korzyść Wyroczni, bo inaczej musiałyby ją zabić, a one nie chcą tego robić, jeśli istnieją jakiekolwiek inne możliwości wyboru