Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Przez chwilę, zatrzymawszy się, patrzyli na siebie. — Proszę mi wybaczyć — odezwał się Donal, zrobił dwa kroki do przodu... ale pod wpływem nagłego impulsu zmienił niespodziewanie zamiar i zawrócił. — Jeśli pani pozwoli... — powiedział. — O, przepraszam. — Odeszła od fontanny. Donal pochylił się i napił, a kiedy podniósł głowę, spojrzał jej prosto w twarz i uświadomił sobie, co go zatrzymało. Dziewczyna była przestraszona; i ten jej namacalny strach poruszył w nim dziwny, mroczny ocean uczuć. Zobaczył ją teraz wyraźnie i z bliska. Była starsza, niż mu się początkowo wydawało. Miała przynajmniej dwadzieścia parę lat. Dało się w niej jednak zauważyć jakąś niedojrzałość — znak, że pełnię urody osiągnie później, nawet znacznie później niż przeciętna kobieta. Teraz nie była jeszcze piękna, jedynie przystojna. Miała jasnobrązowe włosy o kasztanowatym odcieniu, oczy szeroko rozstawione i tak czysto zielone, że powiększając się pod wpływem jego zaciekawionego spojrzenia, przyćmiły wszystkie pozostałe kolory. Nos miała delikatny i prosty, nieco szerokie usta i mocny podbródek. Całą twarz ce chowały tak doskonałe proporcje, jakby była dziełem rzeźbiarza. — Tak? — odezwała się, lekko wciągając powietrze... i zobaczył, że nagle cofa się przed nim i jego badawczym wzrokiem. Zmarszczył brwi. Jego myśli galopowały naprzód, więc kiedy odezwał się, był już w połowie rozmowy, którą prowadził w wyobraźni. — Opowiedz mi o tym — zażądał. — Tobie? — zapytała. Podniosła dłoń do szyi nad wysokim kołnierzem sukni. Potem, zanim zdążył się odezwać, opuściła rękę i jednocześnie trochę się rozluźniła. — Aha — powiedziała. — Rozumiem. — Co rozumiesz? — spytał Donal trochę ostro, gdyż nieświadomie wpadł w ton, jakiego użyłby w ciągu tych ostatnich kilku lat wobec młodszego kadeta, gdyby odkrył, że ten znalazł się w kłopotach. — Będziesz musiała mi powiedzieć, co cię trapi, jeśli mam ci pomóc. — Powiedzieć ci? — rozejrzała się z rozpaczą, jak gdyby oczekując, że ktoś się zaraz pojawi. — Skąd mam wiedzieć, że jesteś tym, za kogo się podajesz? Po raz pierwszy Donal okiełznał swoje galopujące myśli, wybiegające naprzód w ocenie sytuacji, i patrząc wstecz odkrył, że mogła go źle zrozumieć. — Nie podawałem się za nikogo — odparł. — I naprawdę nie jestem tym kimś. Po prostu przechodziłem i zobaczyłem, że coś cię niepokoi. Zaofiarowałem ci pomoc. — Pomoc? — Jej oczy znowu rozszerzyły się, a twarz nagle pobladła. — Och, nie — wyszeptała i spróbowała go obejść. — Proszę, puść mnie. Proszę! Nie poruszył się. — Byłaś gotowa przyjąć pomoc od kogoś takiego jak ja, gdybym tylko sekundę temu potrafił ci udowodnić swoją tożsamość — stwierdził Donal. — Równie dobrze możesz mi opowiedzieć resztę. Zaprzestała próby ucieczki. Zesztywniała, patrząc mu prosto w twarz. — Nic ci nie powiedziałam. — Tylko — ironicznie rzekł Donal — że czekasz tutaj na kogoś. Że nie znasz tego kogoś z wyglądu, ale spodziewasz się, że to będzie mężczyzna. I że nie jesteś pewna jego dobrych intencji, ale bardzo boisz się z nim minąć. — Usłyszał twarde tony w swoim głosie i zmusił się, by być uprzejmiejszym. — A także, że jesteś bardzo przestraszona i niezbyt doświadczona w tym, co robisz. Logika mogłaby zaprowadzić nas jeszcze dalej. Dziewczyna już się jednak opanowała. — Nie możesz zejść z drogi i przepuścić mnie? — zapytała spokojnie. — Logika mogłaby podpowiedzieć, że jesteś wmieszana w coś nielegalnego — odparł. Zachwiała się pod wpływem jego ostatnich słów jak pod ciosem, odwróciła się do ściany i oparła o nią. — Kim jesteś? — zapytała zrezygnowana. — Wysłali cię, żebyś mnie pojmał? — Powiem ci — odpowiedział Donal ze śladem rozdrażnienia w głosie. — Jestem tylko przechodniem, który pomyślał, że może pomóc. — Och, nie wierzę ci! — wykrzyknęła odwracając twarz. — Jeśli rzeczywiście jesteś nikim... jeśli nikt cię nie wysłał... puść mnie. I zapomnij, że mnie kiedykolwiek widziałeś. — To bez sensu — stwierdził Donal. — Wyraźnie potrzebujesz pomocy. Mogę ci jej udzielić. Jestem zawodowym żołnierzem. Dorsajem. — O! — powiedziała. Opuściło ją napięcie. Wyprostowała się i spojrzała na niego wzrokiem, w którym, jak mu się zdawało, wyczytał lekceważenie. — Jeden z tych. — Tak — potwierdził. Po czym zmarszczył brwi. — Co rozumiesz przez: jeden z tych? — Jesteś najemnikiem — odpowiedziała. — Wolę określenie „zawodowy żołnierz" — oznajmił nieco chłodno. — Chodzi o to — odparowała — że jesteś do wynajęcia. Poczuł narastającą złość. Skinął dziewczynie głową i odsunął się, przepuszczając ją. — Mój błąd — stwierdził i odwrócił się, żeby odejść. — Nie, zaczekaj minutę! — zawołała. — Teraz, kiedy wiem, kim naprawdę jesteś, nie ma powodu, żebym nie mogła cię wykorzystać. — Oczywiście, żadnego — zgodził się Donal