Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Jeżeli mi państwo nie wierzycie, to przypomnę, że chociaż ciężarówkami zaczęto jeździć na wiele lat przedtem, zanim pojawiły się samoloty, to nikt do tej pory nie wynalazł naprawdę skutecznego tłumika. Poza tym należy pamiętać o jeszcze jednym: że zanim jakiś typ silnika odrzutowego doczeka się wyciszenia, jeśli w ogóle do tego dojdzie, wejdą w użycie nowe, o większej mocy, które nawet z tłumikami będą głośnmiejsze niż ten poprzedni. Jak powiedziałem, jestem absolutnie szczery. - Bez wątpienia - mruknęła ponuro jedna z delegatek. - A teraz co do przyszłości - ciągnął Mel. - Szykuje się nowe rodzaje samolotów, kolejną rodzinę po Boeingach 747, w tym olbrzymy takie jak Lockheed pięćset, który wkrótce wejdzie do eksploatacji, a zaraz po nim poddźwiękowe środki transportu - Concorde i następne. Lockheed pięćset i jemu podobne to poddźwiękowce, czyli że będą latać wolniej, niż rozchodzi się dźwięk, i wytwarzać hałas, jaki znamy, tylko w większym natężeniu. Silniki samolotów ponaddźwiękowych też będą potężnie hałasować, ale do tego dojdzie grom dźwiękowy przy przekraczaniu bariery dźwięku, co stanie się większym problemem niż jakikolwiek ze znanych hałasów. Możeście państwo słyszeli lub czytali, tak jak ja, optymistyczne artykuły o tym, że grom dźwiękowy nastąpi na dużej wysokości, z dala od miast i lotnisk, i że na ziemi jego skutki będą słabo odczuwalne. Nie wierzcie temu! Będzie to przykre dla nas wszystkich, dla takich jak wy, mieszkańców, dla takich jak ja, kierujących lotniskami, i dla towarzystw lotniczych inwestujących miliardy dolarów w sprzęt, który muszą bez przerwy eksploatować, bo inaczej zbankrutują. Wierzcie mi, nadchodzą czasy, kiedy będziemy tęsknić za tak niewielkim hałasem, o jakim dziś mówimy. - Co więc pan radzi moim klientom? - zapytał drwiąco Freemantle. - Żeby sami zamknęli się w domach wariatów, nie czekając, aż pan i pańskie olbrzymy ich tam zapędzą? - Nie - odparł stanowczo Mel. - Nie to im radzę. Po prostu mówię otwarcie, tak jak mnie pan prosił, że nie mam prostych odpowiedzi. Nie złożę też żadnych obietnic, których lotnisko nie może spełnić. Poza tym twierdzę, że moim zdaniem, hałas z lotnisk powiększy się, a nie zmniejszy. Chcę jednak państwu przypomnieć, że nie jest to nowy problem. Pojawił się wraz z pierwszymi pociągami, po których przyszły ciężarówki, autobusy i samochody. Ten sam problem powstał, kiedy przez tereny mieszkalne przerzucano autostrady, a także kiedy zakładano i powiększano porty lotnicze. Wszystkie te udogodnienia powstały dla dobra ogółu, a przynajmniej tak nam się zdaje, ale też i wszystkie hałasowały i pomimo rozlicznych wysiłków hałasują nadal. Rzecz w tym, że ciężarówki, pociągi, autostrady, samoloty i tak dalej istnieją. Są częścią składową naszego stylu życia i o ile go nie zmienimy, musimy żyć z tym hałasem. - Innymi słowy, moi klienci mają porzucić wszelką myśl o spokoju, nie zmąconym śnie, nie zakłóconym życiu domowym i ciszy, których nie zaznają do końca życia? - spytał Freemantle. - Nie - odparł Mel. - Myślę, że w końcu będą musieli się przeprowadzić. Oczywiście nie mówię tego oficjalnie, ale jestem przekonany, że to, i wiele innych lotnisk, będzie wreszcie zmuszone wykupić za wiele miliardów dolarów przyległe tereny. Wiele z tych terenów można zamienić w strefy przemysłowe, gdzie hałas nie będzie miał znaczenia. Naturalnie właścicielom domów, zmuszonym do ich opuszczenia, zostaną wypłacone odszkodowania w odpowiedniej wysokości. Freemantle wstał i ręką dał znak pozostałym członkom delegacji, żeby poszli za jego przykładem. - Ostatnie zdanie jest jedynym sensownym, jakie tu dziś usłyszałem - poinformował Mela. - Ale wypłata odszkodowań może nastąpić szybciej, niż pan myśli, a w dodatku mogą być one większe. - Skinął głową. - Skontaktujemy się z panem. Do zobaczenia w sądzie. Wyszedł, a za nim inni. Przez drzwi do sekretariatu dobiegła Mela głośna pochwała jednej z delegatek: - Był pan wspaniały, panie Freemantle. WSzystkim to powiem. - A, dziękuję. Bardzo dziękuję. Głosy oddaliły się. Mel podszedł do drzwi, które chciał zamknąć. - Przepraszam cię za to wszystko - rzekł do Cindy. Teraz, kiedy znów zostali sami, nie był pewien, czy w ogóle mają sobie jeszcze cokolwiek do powiedzenia. - Nic nowego pod słońcem - powiedziała lodowatym tonem. - Powinieneś był się ożenić z lotniskiem. Przy drzwiach spostrzegł, że jeden z dziennikarzy, Tomlinson z "Tribune", wrócił do sekretariatu. - Panie Bakersfeld, czy mógłbym z panem chwilę porozmawiać? - spytał. - O co chodzi? - odparł znużony Mel. - Odniosłem wrażenie, że nie przejął się pan zbytnio panem Freemantle.em. - Czy opublikuje pan odpowiedź? - Nie. - Więc nie myli się pan. - Pomyślałem, że może to pana zainteresować - powiedział reporter