Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Skinął głową. – „Lusankya”, rozpocząć operację „Włócznia Imperatora”. – Tycho wysłuchał odpowiedzi, po czym odłożył słuchawkę. – „Lusankya” wyszła. – Rozpocząć ewakuację bazy. Tycho wrócił do komunikatora. – Rozpocząć akcję „Piraniożuk”. Rozpocząć „Piraniożuka”. – Leć na „Mon Mothmę”, Tycho. Jeśli w jakiejś chwili stracisz ze mną kontakt, czy to wtedy, kiedy będę w przelocie, czy z innych powodów, przejmujesz dowodzenie operacją. – Załatwione. – I dopilnuj, żeby mój wahadłowiec czekał w gotowości. Nie mam ochoty wybiec z tego budynku i zastać w doku bilecik z przeprosinami. Tycho wyszczerzył żeby i wyciągnął rękę. – Niech Moc będzie z tobą, Wedge. Wedge mocno uścisnął podaną dłoń. – A jeśli nawet, skąd mam to wiedzieć? Kasdakh Bhul meldował: – „Lusankya” opuszcza orbitę. Mamy raporty, że myśliwce wychodzą z jej brzucha, żeby ją eskortować. 237 Czulkang Lah zmarszczył brwi. – Czy nie powiedziałeś mi wcześniej, że wszystkie myśliwce są na ziemi, broniąc bazy niewiernych? – Tak, Czulkangu Lahu. – No i co? – Taką informację przekazali nam doradcy z Brygad Pokoju na podstawie podsłuchanych rozmów pomiędzy myśliwcami a trójkątnymi statkami. – A zatem te rozmowy były kłamliwe. – Taka jest moja opinia. – Sprowadź tych doradców na pokład naszego statku. Zabij jednego za ten błąd. Za każdym razem, kiedy taka pomyłka spowoduje śmierć naszych ludzi, zabijaj kolejnego. – Tak się stanie. – Kasdakh Bhul wrócił do studiowania niszy świetlików i nasłuchiwania villipów na ścianie. Po chwili wrócił do dowódcy. – Czerwony trójkątny statek właśnie opuszcza orbitę. – Świetnie. To będzie łatwa ofiara. On jest prawie bezbronny. – Czulkang Lah gestem przywołał swojego dowódcę floty. – Wyślij dwa mataloki, niech unicestwią tę potworność. – Tak się stanie. „Lusankya” wykonała zwrot, ale tak powoli i niezgrabnie, że żaden dowódca gwiezdnego niszczyciela nie tolerowałby takiego braku kompetencji u swojego pierwszego pilota. Manewr był zbyt zamaszysty; gdy tylko został zakończony zwrot w lewo, dziób statku podryfował znowu odrobinę w prawo zanim olbrzymi statek rzeczywiście stanął na kursie. Silniki włączono i statek rozpoczął mozolną wędrówkę w kierunku światostatku domeny Hul. – Potwierdzona liczba dwustu dziesięciu skoczków koralowych – zameldowała Danni. – Kilka anomalii grawitacyjnych leci ich śladem. Czas do kontaktu trzy minuty. – Wszystkie eskadry, wszystkie eskadry – odezwał się Luke. – Zwrot w tył. Kierować się na naszych prześladowców i za minutę rozpocząć etap drugi. – Wprowadził X-winga w ciasną pętlę. – Rozpoczynam odliczanie. – Jego palec zawisł nad przyciskiem transmisji. – Teraz. 238 Dwa odpowiedniki krążowników Yuuzhan Vongów zbliżyły się do „Błędnego Rycerza” z dwóch stron. „Błędny Rycerz” zbudowany był jako imperialny niszczyciel gwiezdny, a potem przechwycony przez przemytnika Bostera Terrika i przerobiony przez niego na latające kasyno i hotel. W przeciwieństwie do innych statków tej klasy, pomalowany był od dzioba po rufę na jaskrawoczerwony kolor, złagodzony jedynie przez pozostałości uszkodzeń po bitwie i migoczące światła. Od niedawna „Błędny Rycerz” był również domem dla dzieci Jedi i wszyscy wiedzieli, że stanowi łatwy cel. Yuuzhanie nigdy się tą jednostka zanadto nie przejmowali, ponieważ nie stanowiła dla nich zagrożenia, a większość czasu spędzała na misjach poza systemem Pyria. Ogólnie zaś była znacznie mniej znaczącym celem niż baza biotyki lub inne statki Nowej Republiki. Teraz jednak nadszedł odpowiedni czas. Gdy mataloki zbliżyły się z dwóch stron, „Błędny Rycerz” otworzył do nich ogień z żałośnie skąpych baterii obronnych, obsypując nieprzyjaciela niemal bezbolesnymi użądleniami. Dowódcy Yuuzhan Vongów odpowiedzieli ogniem, ale oszczędzali dział plazmowych, wyczekując momentu, kiedy będą mogli zadać bluźnierczemu czerwonemu trójkątowi prawdziwy ból. Zaledwie jednak znaleźli się w odpowiedniej odległości, otworzyły ogień pozostałe działa „Błędnego Rycerza”. Imperialny niszczyciel Gwiezdny obrócił się tak, aby każdy z mataloków znajdował się na linii strzału możliwie największej liczby dział i trzydzieści baterii turbolaserów plunęło ogniem z obu stron, obracając powłokę yuuzhańskich krążowników w przegrzaną, dymiącą ruinę. W ciągu kilku sekund po matalokach nie został nawet ślad, jeśli nie liczyć rozszerzającej się chmury gazu i szczątków, znaczącej miejsce, gdzie jeszcze niedawno się znajdowały. Ich dowódcy nigdy się nie dowiedzą, jak ich oszukano – w miarę jak „Lusankya” odnosiła coraz większe uszkodzenia, wiele z jej sprawnych turbolaserów i dział jonowych przeniesiono na inne większe statki floty. W ten sposób „Lusankya” stała się jedynie słabo bronioną skorupą, reszta zaś była utrzymywana w pełnej mocy bojowej. „Błędny Rycerz” ruszył dalej swoim kursem, dopóki studnia grawitacyjna Borleias trzymała go ze znaczącą siłą. Uwolniony od wpływu grawitacji imperialny niszczyciel gwiezdny skoczył w nadprzestrzeń. Charat Kraal, dowodzący jedną z eskadr kierujących się na rurowce i ich heretycki kryształ, odetchnąl z satysfakcją. Teraz już tylko 239 musiał zatrzymać myśliwce nieprzyjaciela w tym regionie na tyle długo, aby ruchome miny dotarły na czas, a potem już te z nich, które są przypisane do X-winga Jainy Solo, przechwycą go i sprowadzą dziewczynę w ręce Charata Kraala. Jej myśliwiec znajdował się w samym środku chmary nadlatujących statków. Specjalnie wyhodowany pomocniczy dovin basal, umieszczony na jednym ze skoczków, wyczuwał specyficzny podpis grawitacyjny jej statku i informował o tym Charata Kraala ciągłym brzęczeniem w kapturze komunikacyjnym. Nadlatujące myśliwce podzieliły się na eskadry i znajdowały się już o kilka sekund od maksymalnego zasięgu strzału. Charat Kraal wybrał sobie cel w eskadrze Jainy: statek ze szponami. I wtedy wszystkie nadlatując statki znikły. Charat Kraal zamrugał, skupiając uwagę na drugim dovin basalu. Zadał mu pytanie bez słów, ale zrozumiale: gdzie jest statek? Ale dovin basal nie wiedział