Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Kodeks Cywilny nakazuje sądom ocenę dowodów w świetle jak najkorzystniejszym dla powoda i nawet drobne prawdopodobieństwo winy pozwanego zwykle wystarcza, aby przekazać decyzję ławie przysięgłych. Skinner orzekł wówczas wprost, że nie wyda werdyktu bezpośredniego w sprawie przeciwko koncernowi Grace'a, (— Bez dwóch zdań robotnicy wynosili te świństwa poza zakład i wylewali do rowu — powiedział Keatingowi), lecz uzasadnienie zarzutów stawianych Beatrice Foods pozostawiało wiele wątpliwości i sędzia jasno dał Facherowi do zrozumienia, że powinien tylko „mocniej przycisnąć”, a uzyska werdykt bezpośredni. Po zwolnieniu przysięgłych wysłuchał obszernych uzasadnień złożonych wniosków i obiecał stronom, że jeszcze tego popołudnia poinformuje ich o swojej decyzji. Dla Schlichtmanna to posiedzenie prawie w niczym nie różniło się od poprzednich i zaraz po powrocie do biura czuł się pewien swego. Ale już wczesnym popołudniem zaczęło go ogarniać zwątpienie. O szesnastej powiedział Conwayowi, że „odczuwa dokuczliwe, mdlące ściskanie w dołku”. Godzinę później szeptem odmawiał modlitwy. O osiemnastej, stojąc przy oknie i patrząc w dół na Milk Street, powiedział: — Sędzia chce mnie wydymać. Czuję to przez skórę. Skinner w końcu zadzwonił kwadrans przed siódmą. Jak należało oczekiwać, odrzucił wniosek obrony zakładów Grace'a. Ale w sprawie przeciwko Beatrice Foods zgłosił poważnie zastrzeżenia do materiału dowodowego. Po pierwsze, zamierzał wyłączyć spod oceny przysięgłych kwestię jakichkolwiek zaniedbań kierownictwa garbarni sprzed roku 1968, to znaczy do momentu, kiedy Riley dowiedział się od specjalisty wiercącego studnię na terenie zakładu, że poziom wód podziemnych wyraźnie się obniżył wskutek uruchomienia nowych ujęć. Sędzia uznał, że wcześniej właściciel garbarni nie mógł nawet podejrzewać, iż toksyczne odpady na jej terenie doprowadzą w przyszłości do skażenia wody czerpanej ze studni G i H. Poza tym, tłumaczył Skinner, koncern Beatrice Foods nie był w żaden sposób „specjalnie powiązany” z rodzinami strony powodowej i innymi odbiorcami wody, zatem nie miał obowiązku informowania opinii publicznej lub władz miasta o warunkach panujących na jego terenie, nawet po otrzymaniu alarmującego raportu z 1968 roku. Schlichtmann do późna w nocy omawiał ze wspólnikami możliwe konsekwencje tego orzeczenia. Decyzje sędziego wszystkim wydawały się dziwne. W końcu Riley wiedział już w latach pięćdziesiątych, że odpady z garbarni mogą zanieczyścić dolinę Aberjony. Próbując podążać za logiką sędziego, Schlichtmann powiedział: — Równie dobrze ktoś mógłby w środku nocy wrzucić kapsułkę cyjanku do buteleczki syropu na kaszel i odstawić ją na półkę w aptece, skoro nie ma w tym nic złego, a o przestępstwie można mówić dopiero następnego ranka, kiedy apteka zostanie otwarta. Nesson był przekonany, że sędzia popełnił olbrzymi błąd interpretacyjny. Nie wziął pod uwagę powszechnie uznawanej zasady, że sam fakt posiadania jakiegoś terenu narzuca obowiązek ostrzegania wszystkich osób, które mogłyby ucierpieć z powodu panujących tam niebezpiecznych warunków. Następnego dnia profesor poprosił Skinnera, żeby ponownie rozważył swoją decyzję. Sędzia odpowiedział rozdrażniony: — Jeśli mam być szczery, już raz nadstawiłem tyłka i nie zamierzam tego zrobić po raz drugi. Odrzucam wniosek. Schlichtmann odnosił wrażenie, że Skinner najpierw podjął decyzję, a dopiero później szukał jej uzasadnienia. Pocieszał się tylko tym, że Facher wciąż był obecny na sali, nadal siedział za stołem obrony. Wreszcie Conway podsumował ostatnie wydarzenia: — Jest gorzej niż sądziliśmy, ale to jeszcze nie porażka. Najważniejsze, że przetrwaliśmy ten pierwszy etap. Sędzia również był podobnego zdania. Tydzień później serdecznie powitał przysięgłych i oznajmił, że podjął kilka ważnych ustaleń. — Na razie nie muszę państwa zadręczać ich szczegółami