Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Był doskonałym businessmanem i jeszcze lepszym agentem. - A co z nadajnikiem, który miał? - wtrąciła Sabrina. - Wszystkie beczki, tak jak powiedział, miały tę samą wagę i saperom zajęło cztery i pół godziny w laboratorium próżniowym odkrycie, że cała sprawa była doskonałym oszustwem. Pięć beczek zawierało pluton, a szósta, mająca zawierać zapalnik, wypełniona była piaskiem. Pomysł i wykonanie Konstantego Benina. - Benin? - ożywił się Graham. - Był jednym z założycieli Bałaszyki, prawda? - Owszem. Był także dyspozytorem Wernera, czy właściwie Łubanowa, tak jak i Karen Schendel. Dowiedliśmy tego bez cienia wątpliwości i Siergiej jest teraz w drodze do Moskwy, by zakończyć tę sprawę. - Co z plutonem? - spytał Whitlock. - Wrócił do Monachium. Niestety, zboże znajdujące się na pokładzie "Napoli" trzeba było zniszczyć. UNICEF wysłał już zastępczy transport, który powinien dotrzeć do Etiopii pod koniec tygodnia - przerwał mu dzwonek telefonu. - Przepraszam... tak... no, no... to zaczyna być naprawdę ciekawe.... Dzięki, Matt za telefon - uśmiechnął się i odłożył słuchawkę. - To był Pentagon - wyjaśnił. - Otrzymali informację o zniszczeniu przez pożar laboratorium badawczego usytuowanego w pobliżu Benghazi. Nastąpiło to we wczesnych godzinach rannych dnia dzisiejszego. - Czy to przypadkiem nie to, do którego miała trafić ta skrzynia? - spytała niewinnie Sabrina. - To. - Nasza robota? - zainteresował się Mike. . - Nie. W Libii nie ma i nie było od pięciu miesięcy naszych ludzi. Jedynym obcym statkiem będącym w pobliżu w tym czasie, był rosyjski okręt podwodny. Wygląda na to, że informacje Siergieja wywarły właściwe wrażenie na Kremlu. Jak dla mnie, to zamyka sprawę - Philpot przysunął bliżej jedną z leżących na biurku teczek. - W przeciwieństwie do was, mam robotę. - Czy to znaczy, że możemy już iść - ożywił się Graham, spoglądając na zegarek. - Jak na kogoś, kto się kwadrans spóźnił, to nieźle ci się śpieszy. Co cię tak pali? - Za godzinę zaczyna się mecz na stadionie Yankee. - Z kim grają? - spytał Whitlock. - Boston Red Sox. - Uh - skrzywił się Whitlock - Yankees będą potrzebowali niezłego dopingu, by sobie z nimi poradzić. - Nie wiedziałem, że interesujesz się baseballem - mruknął zaskoczony Mike. - Niespecjalnie, ale zdążyłem się już nauczyć, że baseball i football są nierozerwalną częścią codziennego życia w Nowym Yorku. Będę trzymał za nich kciuki. Graham poklepał go po ramieniu. - Do zobaczenia, szefie. - Cześć, Mike. To była dobra robota i to ze strony was wszystkich - uśmiechnął się Philpot, uruchamiając pilotem drzwi. - Ile czasu zostaniesz w Nowym Yorku? - spytała Sabrina na korytarzu, spoglądając na Mike'a. - Prawdopodobnie do jutra. - A co planujesz na wieczór? - Pewnie pójdę do kina. - Co byś powiedział na towarzystwo? Wbił wzrok w chodnik, pocierając w zamyśleniu czubek nosa. - Tak tylko spytałam - przerwała przedłużającą się ciszę. - Dzięki za chomika. - Taak - mruknął podchodząc do drzwi windy, po czym, gdy się otworzyły, rzucił przez ramię: - Mam nadzieję, że lubisz westerny. Zanim zdążyła odpowiedzieć, drzwi się zamknęły. - Chodź, postawię ci obiad w "Healthworks" za rogiem - rozległ się z tyłu głos Whitlocka. - Jeśli masz czas, naturalnie. - Co przez to rozumiesz? - spytała podejrzliwie, biorąc od niego pudło z chomikiem. - Cóż, możesz mieć ochotę przygotować się psychicznie do randki... - To cię będzie kosztowało deser - powiedziała zdecydowanie. Zapaliła się lampka i drzwi rozsunęły się przed nimi. - Jak go nazwiesz - spytał wchodząc. - Quarterback - odparła - A jak? Benin pierwszy raz spotkał Kolczyńskiego 22 lata wcześniej, gdy dostał przydział na szefa Zespołu Obserwacyjnego w kwaterze głównej KGB na Łubiance. Kolczyński był wtedy jego zastępcą. Początkowa nieufność, jaką darzyli się od samego początku, błyskawicznie przekształciła się w serdeczną antypatię i była jednym z powodów transferu Benina do Gatczyna - po prostu razem nie byli w stanie pracować. Obaj byli niezwykle ambitni, ale przekonania mieli diametralnie różne. Benin był zagorzałym stalinistą, a Kolczyński wrogiem idei stalinowskich, zawsze szukającym możliwości zreformowania, a następnie ograniczenia dyktatorskiej władzy KGB. Te liberalne poglądy niespecjalnie zjednywały mu przyjaciół, a "wygnanie na Zachód", jak nazywano jego funkcję attache wojskowego, spowodowane było głównie troską o jego życie. Przez 22 lata żaden z nich nie zmienił przekonań... Benin spojrzał na zegarek - przetrzymał Kolczyńskiego w sekretariacie dwadzieścia minut, co było ostatnim wyzywającym gestem, mającym zaakcentować jego autorytet. Podniósł słuchawkę stojącego na biurku telefonu i polecił: - Wpuścić towarzysza Kolczyńskiego. Sekretarka wprowadziła gościa, zamykając następnie za sobą drzwi. - Widzę po twoim brzuchu, że Zachód ci odpowiada - oznajmił gospodarz lodowato, po czym wskazał piankowy kołnierz. - Coś poważnego? - Bardziej bym się bał o własną szyję, będąc na twoim miejscu - odparł gość siadając. - Masz mi oddać ostatnią posługę? - Siergiej zignorował sarkazm i otwarł neseser. Wyjął teczkę i nadajnik i obie rzeczy położył na biurku. - Werner nadal ściskał nadajnik, gdy go wyłowiono - powiedział dobitnie. - Musiałem skłonić go do uwierzenia, że to wszystko prawda - Benin ujął nadajnik. - Musiałem ich wszystkich do tego zmusić. Prawda jest o wiele bardziej przekonująca. Siergiej wyjął z kieszeni paczkę papierosów. - Nie zezwalam na palenie w moim biurze! - rzucił ostro Benin. - Politbiuro nie zezwala na zdradę - odparł Kolczyński i zapalił. - Brakuje mi tylko jednego elementu w tej łamigłówce: motywu twojego postępowania. - Powinienem się załamać i śpiewać jak na spowiedzi? - W tej teczce są wystarczające dowody twojej winy, a KGB ma własne metody wydostania z ciebie pełnych zeznań. Nie muszę ci chyba o nich przypominać, jako że wiele z nich sam wymyśliłeś. - Najpierw użyli tej całej głasnosti, żeby przypodobać się Zachodowi - odezwał się po chwili namysłu Benin - teraz bawią się z naszą obroną nuklearną. Próbowałem po prostu ich powstrzymać. Chciałem przekazać całą historię, i to ze szczegółami, najważniejszym gazetom na Zachodzie tuż po dotarciu plutonu do Libii. Sens byłby mniej więcej taki: podczas gdy nasz ukochany przywódca podpisuje traktaty rozbrojeniowe, Rosja zaczęła już budować nowy arsenał nuklearny, mający zastąpić ten, który oficjalnie zostaje skasowany, używając do tego kradzionego plutonu i terenu naszego sojusznika. Mógłby sobie zaprzeczać do woli. Wszystko byłoby udokumentowane i to czarno na białym i do wglądu