Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Nie dość, że jesteś hultajem, Des, to jeszcze kłamiesz jak z nut! - Jak możesz tak mówić? - Zaśmiał się. - W tej historii jest dużo prawdy, ale przecież nie mogę powiedzieć twojej matce, że gdybym przyjechał do domu z Cherry, mój biedny papa natychmiast by pomyślał, iż nie tylko się zakochałem, lecz przywiozłem ją specjalnie po to, by skłoniła go do pobłogosławienia właśnie takiego związku, jakiego nigdy sobie nie życzył. Wprawdzie mogłaby zdobyć jego sympatię, gdyż to urocze dziecko, lecz aż na tyle bym nie liczył! - Czy jest bardzo ładna? - zapytała panna Silverdale, patrząc na niego uważnie swymi pięknymi oczami. - O tak! Nawet w tej starej, brzydkiej sukni i z potarganymi włosami! Wielkie oczy w twarzyczce o kształcie serca, usta stworzone do całowania, sama niewinność i wdzięk. Nie w twoim typie, ale chyba zrozumiesz, co mam na myśli, gdy ją poznasz. Kiedy ją pierwszy raz zobaczyłem, wyglądała na śmiertelnie przestraszoną - i przeważnie nadal taka jest, za sprawą tresury, jaką przeszła u ciotki - lecz gdy poczuje się swobodniej, uroczo gawędzi i ma wesołe iskierki w oczach. Sądzę, że ją polubisz, Hetto, i jestem pewien, że twoja matka także. Z tego, co zrozumiałem, dziewczyna wspaniale sobie radzi z... eee... starszymi chorowitymi osobami. - Przerwał patrząc badawczo w twarz panny Silverdale. Jej wyraz był nieodgadniony, więc po chwili rzekł przymilnie: - No, Hetto! Nie możesz mnie zawieść! Dobry Boże, zawsze mi pomagałaś! A jeśli chodzi o to: czy kiedykolwiek cię odepchnąłem, gdy byłaś w potrzebie? W jej oczach pojawił się błysk rozbawienia. - Wyciągałeś mnie z tarapatów, gdy byliśmy dziećmi - odparła - ale już od lat nic mi się takiego nie przydarzyło. - Ale przydarzyło się Charliemu! - zawołał. - Nie zaprzeczysz, że często przychodziłem mu z pomocą, gdy mnie o to błagałaś. - Tak, rzeczywiście - przyznała. - Nie mogę także zaprzeczyć, że kilkakrotnie dawałeś mi cenne rady na temat zarządzania posiadłością. Ale zwracając się teraz do mnie z tą prośbą, stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji, gdyż Charlie jest w domu. Jeśli panna Steane jest tak ładna i czarująca, ten wariat na pewno się w niej zakocha, bo wiesz, jak często mu się to zdarza. - Tak, i wiem też, jak szybko się odkochuje. Kiedy go ostatnio widziałem, kręcił się wokół chodzącej pułapki na mężczyzn - pewnej trzydziestolatki, owdowiałej zaledwie rok temu! - Pani Cumbertrees. - Skinęła głową. - Ale ta sprawa jest już nieaktualna od paru tygodni, Des! - Więc pewnie Charlie ubiega się teraz o względy kolejnej dojrzałej piękności. Wierz mi, Hetto: nie ma obawy, że twój brat zakocha się w Cherry. Takie młokosy nie smalą cholewek do swych rówieśniczek. Tak oczy owak, dziewczyna nie będzie tu tak długo, by Charlie zdążył się poważnie zaangażować. A przy okazji, co on tu robi? Miał jechać do Irlandii z parą. wesołych kompanów w poszukiwaniu koni. - Tak, ale przydarzył mu się nieszczęśliwy wypadek, gdyż wywrócił swój wysoki faeton, uderzył się w głowę, złamał rękę i dwa żebra - odrzekła panna Silverdale głosem kogoś, kto przyzwyczaił się już do takich wypadków. - Gonił za jakąś lisiczką? - zapytał Desford okazując lekkie zainteresowanie. - Prawdopodobnie, ale oczywiście nie przyznaje się do tego. Ciągle leży w łóżku, bo został mocno poturbowany, ale nie sądzę, by mamie udało się jeszcze długo go w nim zatrzymać. Już marudzi, że chciałby wstać, dlatego mama tak się ucieszyła, że Simon przyjechał... Wielkie nieba! Zapomniałam ci powiedzieć! Pewnie rad usłyszysz, że Simon był dziś u nas na obiedzie i teraz jest u Charliego. Przynajmniej był tam, kiedy wychodziłam z salonu, lecz zapewne mama już go stamtąd odwołała, gdyż zapowiedziała, że pozwoli mu tylko na dwudziestominutową wizytę u chorego. - O mój Boże! - wykrzyknął wicehrabia z wyraźną konsternacją. Panna Silverdale nie mogła się powstrzymać od śmiechu, lecz rzekła surowo: - Gdyby słyszał cię ktoś obcy, Des, pomyślałby, że żywisz do swego brata niezbyt braterskie uczucia. - Ale nie ma tu nikogo obcego, a ty dobrze wiesz, że wcale tak nie jest - odparł wicehrabia wcale nieporuszony. - Trudno jednak o większą paplę niż Simon! Z przyjemnością się z nim zobaczę, ale jeśli nie wyciągnie ode mnie pokaźnej sumki za trzymanie języka za zębami, to znaczy, iż go nie znam. Panna Silverdale zareagowała na to oburzeniem, ale okazało się, że wicehrabia lepiej zna swego brata niż ona. Kiedy bowiem wreszcie namówił Henriettę, by poznała Cherry i sama zobaczyła, jakie z niej niewinne, godne współczucia stworzenie, a następnie poszedł z nią do greckiego saloniku, niemile zaskoczył go widok Simona, roztaczającego swe wdzięki przed panną Steane, i właściwie zrozumiał łobuzerskie spojrzenie, jakim powitał go jego szanowny brat. Nie zwracając jednak na niego uwagi, przedstawił Cherry pannie Silverdale, mówiąc swobodnie: - Muszę cię uprzedzić, Hetto, że przywiozłem tu tę głupiutką dziecinę wbrew jej woli. Panna Steane najwyraźniej się obawia, że chcę ją oddać smokowi na pożarcie