Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Zostaną ci wspomnienia z ruchliwego miasta, z rezerwatów przyrody i z leniuchowania na plaży. Ceny od L575 od osoby. Zadzwoń pod numer 01306 747000, umów się z agentem podróży albo odwiedź stronę www.kuoni.co.uk. Zupełnie inny świat. Widziałem tam jeszcze trzy inne obrazki, bardzo małe, z pałacem, z plażą i z pałacem. A orangutany wyglądały tak: Zamknąłem oczy i nie patrzyłem wcale na zegarek. Pociągi wjeżdżały na stację i wyjeżdżały z niej w pewnym rytmie, jak muzyka albo bicie w bębny. Przypominało to wyliczankę na uspokojenie „lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa...", której nauczyła mnie Siobhan. Powtarzałem w myślach: „Pociąg nadjeżdża. Pociąg staje. Pociąg rusza. Cisza. Pociąg nadjeżdża. Pociąg staje. Pociąg rusza...", jakby pociągi jeździły tylko w mojej głowie. Zwykle nie wyobrażam sobie rzeczy, które nie dzieją się naprawdę, bo to jest kłamstwo, a kłamstwo mnie przeraża, ale wolałem już liczyć pociągi w głowie niż patrzeć, jak wjeżdżają i wyjeżdżają ze stacji, bo wtedy bałem się jeszcze bardziej. Nie otwierałem oczu ani nie patrzyłem na zegarek. Czułem się tak, jakbym siedział w ciemnym pokoju z zasuniętymi zasłonami, gdzie nic nie widać, jak na przykład wtedy, kiedy budzę się w nocy i słyszę tylko odgłosy w mojej głowie. Dzięki temu poczułem się trochę lepiej, bo wydawało mi się, że mała stacja gdzieś zniknęła, że nie ma jej poza moją głową, a ja leżę w łóżku i jestem bezpieczny. Chwile ciszy pomiędzy przyjeżdżającymi i odjeżdżającymi pociągami wydłużały się. Słyszałem też, że na małej stacji jest coraz mniej ludzi, kiedy nie ma pociągu, otworzyłem więc oczy i spojrzałem na zegarek, była 20.07, czyli przesiedziałem na ławce około 5 godzin, chociaż wcale mi się nie wydawało, jakby to było choćby w przybliżeniu 5 godzin, tyle że bolał mnie tyłek, byłem głodny i spragniony. Raptem spostrzegłem, że Toby gdzieś przepadł, bo nie wy- macałem go w kieszeni, a nie chciałem, żeby przepadł, bo nie byliśmy ani w domu taty, ani w domu mamy, a na małej stacji nie miał go kto nakarmić, więc pewnie by zdechł albo przejechałby go pociąg. Podniosłem głowę, spojrzałem na sufit i zobaczyłem tam podłużną czarną skrzynkę z napisami: 1 Harrow 8 Uealdstone El (3u9ens Park Dolna linijka podjechała do góry i znikła, a na jej miejsce podjechała inna linijka z inną nazwą linii i teraz napis wyglądał tak: 1 Harrow 8 Uealdstone EUillesdon Junction Potem napis znów się zmienił na taki: 1 Harrow & Uealdstone *** Odsunąć się od torów nadjeżdża pociąg *** Potem usłyszałem szczęk jakby walki na miecze i ryk pociągu wjeżdżającego na stację i domyśliłem się, że gdzieś jest duży komputer, który wie, gdzie są wszystkie pociągi, i rozsyła wiadomości do czarnych skrzynek na małych stacjach, podając, kiedy nadjadą pociągi, a gdy to zrozumiałem, od razu poczułem się lepiej, bo wszystko działo się według ustalonego porządku i planu. Na małą stację wjechał pociąg, stanął, 5 osób wsiadło, jesz- cze jedna osoba wbiegła na małą stację i wsiadła, 7 osób wysiadło z pociągu, potem drzwi zamknęły się automatycznie i pociąg odjechał. Kiedy przybył następny pociąg, już się nie bałem, bo pojawił się napis nuSfiSEjMM więc wiedziałem, co się stanie. Postanowiłem poszukać Toby'ego, bo na małej stacji były tylko 3 osoby. Wstałem, rozejrzałem się po peronie i wejściach do tuneli, ale nigdzie go nie widziałem. Potem spojrzałem w dół. na czarny pas, gdzie są tory. Zobaczyłem dwie myszy, które były czarne od brudu. I to mi się podobało, bo lubię myszy i szczury. Ale żadna z nich nie była Tobym. więc szukałem dalej. Wtem zobaczyłem Toby'ego. Też był na niżej położonym pasie ziemi, gdzie są tory, a poznałem, że to Toby, bo był biały i miał na grzbiecie brązową jajowatą łatę. Więc zsunąłem się z betonu. Toby jadł jakiś śmieć, stary papierek po cukierku. Ktoś krzyknął: „Chryste Panie, co ty wyprawiasz?". Nachyliłem się. żeby złapać Toby'ego. ale uciekł. Ruszyłem za nim i znów się nachyliłem, mówiąc: „Toby...Toby...Toby". Wyciągnąłem rękę. żeby ją powąchał i poznał mnie po zapachu. Ktoś powiedział: „Zjeżdżaj stamtąd, palancie", a kiedy podniosłem głowę, zobaczyłem pana w zielonym płaszczu przeciwdeszczowym, czarnych butach i wystających z nich szarych skarpetkach ze wzorkiem w małe romby. - ..Toby...Toby..." - zawołałem, ale on znowu uciekł. Pan w skarpetkach w romby chwycił mnie za ramię, więc wrzasnąłem. Potem usłyszałem szczękające miecze i Toby znów zaczął uciekać, lecz tym razem w przeciwną stronę, akurat koło moich nóg, i udało mi się złapać go za ogon. Pan w skarpetkach we wzorek w romby powiedział: - O Boże. O Boże. Potem usłyszałem ryk, podniosłem Tobyego. złapałem go w obie dłonie, a wtedy ugryzł mnie w palec, poleciała krew, krzyknąłem, a Toby chciał mi się wyrwać z rąk