Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Dzięki temu będzie miał więcej siły. Tego wieczoru Pudmox przygotował wspaniałą kolację, by uczcić swój powrót. Kedrigern jadł z apetytem, pił umiarkowanie i wczesnym rankiem następnego dnia był gotów do odjazdu. Czuł się doskonale. Podróż zakończyła się całkowitym sukcesem. Pogodny nastrój mąciło jedynie wspomnienie niefortunnej przygody na Smętnym Trzęsawisku, ale wyzdrowienie Fraigusa i obietnica pomocy dla Księżniczki napełniły czarodzieja taką radością, że niemal wybaczył próżnemu i niewdzięcznemu księciu. Wielkoduszność przychodziła mu tym łatwiej, że szanse ich ponownego spotkania były znikome. Kiedy wymienili ostatnie pożegnania na progu chaty, Fraigus uśmiechnął się chytrze. — Czeka cię długi spacer, Keddie — powiedział. — Dam sobie radę. Przywykłem do chodzenia piechotą. — Nie mogę cię odesłać do twej nadobnej pani obolałego i z poobijanymi nogami. Musisz powrócić do domu, jak przystało na czarodzieja. — Naprawdę, Fraigusie, nic nie szkodzi... — zaczął Kedrigern. Umilkł, słysząc znajomy stukot kopyt dobiegający zza węgła. Odwrócił się w sam czas, by ujrzeć Pudmoxa z szerokim uśmiechem na księżycowatej twarzy, prowadzącego kosmatego karego wierzchowca. Był to skradziony koń Kedrigerna. Sakwę napełniono chlebem i serem, w bukłaku bulgotała świeża woda. — Niebrzydki, co, Keddie? — spytał Fraigus z dumą. — Znalazłem go tuż przed twoim przybyciem. Z radości, że cię widzę, zupełnie o nim zapomniałem. To mój prezent pożegnalny; dowód wdzięczności za to, że mnie lojalnie wspierałeś w potrzebie. Koń zbliżył się do Kedrigerna i zaczął się przymilnie ocierać o ramię pana. Czarodziej odwrócił się, by go pogładzić po pysku, mamrocząc słowa podziękowania. — Zobacz, od razu cię polubił! — wykrzyknął Fraigus. — Miło mi to widzieć. — Skąd go masz? — spytał Kedrigern z pozorną obojętnością. — Przybłąkał się... któregoś dnia. — Zupełnie sam? Bez jeźdźca? Taki piękny rumak? — Och, wybacz, Keddie, trzymam cię tu, gadając o bzdurach, a tymczasem na pewno chciałbyś już wyruszyć — powiedział nagle Fraigus. Zakrzątnął się po podwórzu, udając, że jest bardzo zajęty. — Pudmox, osiodłaj konia, żeby nasz przyjaciel mógł pojechać do swojej pięknej Księżniczki. Bądź dobrym trollem. Kedrigern wiedział, że nie dowie się od Fraigusa niczego więcej. Odwrócił się, by wsiąść na konia, i nadepnął na coś miękkiego. Cofnął się z okrzykiem obrzydzenia. Koszmarny sługa odczołgał się na bok jęcząc chrypliwie, uniknąwszy o włos kopniaka 35 Fraigusa. — Przeklęta bestia! Zawsze się plącze pod nogami! — wykrzyknął czarodziej ze złością. Stwór podskakiwał w miejscu, zawodząc po swojemu. — Zdaje się, że się do ciebie przywiązał — zauważył Fraigus. — Chcesz to paskudztwo? Nie mam go po co trzymać, skoro odczarowałeś Pudmoxa. — W odpowiedzi na te słowa potwór zatupał z podnieceniem. Kedrigern nabrał podejrzeń; coś zaczynało mu świtać. Przyjął dar. Pudmox podniósł stwora, wepchnął do sakwy i przywiązał u siodła. Kedrigern ruszył w drogę. Nie wypuścił potwora z worka, mimo jego protestów, póki nie znalazł się znowu na Smętnym Trzęsawisku, w miejscu spotkania z księciem. Tam zsiadł z konia, odwiązał szamoczący się worek i wytrząsnął jego zawartość na pagórek. Odstąpił kilka kroków, skrzyżował ręce i zwrócił się do bezkształtnej kupki: — Mam parę pytań i lepiej dla ciebie, jeśli odpowiesz na nie zgodnie z prawdą — powiedział surowo. Wydawało się, że stwór zrozumiał. Poruszył się nieznacznie, ale nie wydał żadnego dźwięku. — Nie musisz mówić. Jeśli odpowiedź brzmi „tak”, porusz jedną ze swoich... to znaczy, porusz dwa razy czymkolwiek. Jeden ruch oznacza „nie”. Rozumiesz? Powykręcana szponiasta kończyna tupnęła raz za razem. — Podejrzewam, że to ty byłeś wcześniej tym pięknym księciem, zaklętym w ropuchę, który ogłuszył mnie i skradł mi konia. Mam rację? Monstrum skurczyło się w sobie. Niechętnie, z ociąganiem, machnęło nogą dwa razy. — Aha. Wybrałeś niewłaściwą drogę i trafiłeś do domostwa Fraigusa, gdzie zażądałeś żywności, wody i wszelkich posług... a kiedy Fraigus nie spieszył się z wypełnieniem twoich rozkazów, obrzuciłeś go wyzwiskami i groziłeś mu. Zgadza się? Odrażająca narośl na grzbiecie potwora drgnęła dwa razy