Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Jeszcze raz pochylił twarz ku jej włosom, aby upewnić się czy nie myli go węch, ale zbyt dobrze znał woń suszonych ziół. - Pachniesz łąką - stwierdził ze zdziwieniem. - Bo wczoraj, jak mnie zaczął bić, uciekłam z domu i spałam na sianie w oborze. A nasze siano jest z tej łąki koło pana, pełne ziół. - Szałwia, mięta, piołun - przytaknął. - A najwięcej jest mietlicy i choszczki - podniosła ku doktorowi swoją twarz oczami już bez smutku, lecz z podziwem, że doktor tak dobrze zna ich łąkę nad jeziorem. I westchnęła z ulgą, bo skoro doktor zna łąkę, to może i pozna jej dało tak samo dokładnie. Starannie układała swoje rzeczy na obrotowym taboreciku. Sweter, kaftanik wyszywany krzyżykami. szeroką i długą spódnicę z czarnego, wełnianego materiału, zielonkawe, robione szydełkiem rajstopy, które jej i majtki zastępowały. Ciało miała różowawe, z gromadką złotych piegów na pełnych ramionach, klatkę piersiową wysoko sklepioną, piersi duże, nieco obwisłe od swego ciężaru, brodawki małe i z wąską otoczką o słabej pigmentacji, jak zwykle u kobiet, które jeszcze nie rodziły. Kąt przeponowo - żebrowy zbliżony był do prostego, barki szerokie, a gdy weszła na wagę, uwydatniły się duże, wypukłe pośladki. Nawet na oko odległość między krętarzami wydawała mu się większa niż szerokość ramion, co znaczyło. że może urodzić dziecko bez żadnych kłopotów. Włosy na łonie miała czarne i gęste, nie dostrzegł włosów wokół sutek, na piersi i brzuchu. - Ważysz za dużo o trzy kilogramy - stwierdził, udając, że nie dostrzega na jej plecach długich i niemal czarnych krwawych podbiegnięć. To były sprawy zwyczajne w tych stronach, inne nosiły sińce na piersiach, na szyi, na brzuchu. Jej niewielką nadwagę określił według wzoru Lorentza, ale nie ukrywał przed sobą, że woli kobiety tęższe i na swój użytek przyjmował wzór Brocka. Nie rozkazał jej od razu zejść z wagi, ale odstąpił na krok i jeszcze przez chwilę zachwycał się jej tyłem, głębokim wcięciem talii, oraz kształtem miednicy. Podziwiał delikatne zaokrąglenie dołu pośladków i zaskakująco szczupłe uda, zwężające się aż do węzłów kolan, łydki niezbyt wydatne i szczupłą kostkę u stóp dużych, z wyraźnie zaznaczonym podbiciem. Jej włosy znowu połyskiwały czerwonawo i część swego blasku oddawały plecom, uwydatniając okrągłe dołki nad pośladkami, przenikając ciało wspaniałą różowością. Takie ciało miała jego żona, Hanna Radek, ale pomyślał o tym tylko przelotnie, bo od lat nawykł podczas badania swoje myśli wtłaczać w koryto lekarskiej rutyny. Wskazał jej kanapkę ceratową, aby usiadła. Nie zakryła dłońmi łona, jak to niekiedy inne młode kobiety u niego robiły. Jej własna nagość zdawała się ją samą zaciekawiać. Nie patrzyła zresztą na doktora, ale na swoje piersi, brzuch i łono, jakby po raz pierwszy w blasku elektrycznego światła widziała swoje nagie ciało i wierzyła, że za chwilę odkryje w sobie przegrodę, która zamyka w niej drogę dla nasienia. Opukując ją zakrzywionym palcem ustalił zakres przylegania płuc do klatki piersiowej, potem przyłożył ucho do jej pleców, aby wysłuchać szmeru oddechu. Zadygotała, gdy otarł się o nią swoim całodziennym zarostem, ale dygot zaraz ustał. Posłusznie oddychała, to płyciej, to głębiej, kaszlnęła kilka razy. Teraz rozkazał jej położyć się na prześcieradle kanapki. Ustalił granice stłumienia względnego i bezwzględnego, zbadał tony serca, głośność, miarowość, dźwięczność, stosunek przerw między tonami. Trochę dłużej niż to być musiało ucisnął policzkiem spłaszczoną, ale wciąż wypukłą lewą pierś, bezwiednie doznając przyjemności od ciepła jej ciała i zapachu skóry, delikatnego potu i woni owczej wełny, która przeniknęła z jej swetra i jakby wessała się w ciało. Miał zimne końce palców, toteż znowu drgnęła leciutko, gdy zaczął obmacywać jej dziewczęcy, twardy brzuch. Żołądek, wątroba, okolice pęcherzyku żółciowego, trzustka i okrężnica - nigdzie najmniejszej bolesności czy powiększenia. Jego dłonie i palce wędrowały na odwiecznych szlakach lekarskich czynności, zagłębiały się w nią, czując sprężystość młodego ciała i cudowną gładkość skóry, bez najmniejszej skazy, znamienia czy wyprysku. Końce jego palców rozgrzały się i nagle poczuł ciepło, gdzieś w głębi siebie, jakby w swym sercu