Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

— Boże wielki! — zawołał Lars przerażony. — Do diabła! — rzekł Kaneles i zeskoczył błyskawicznie do jolu. — To nic — zauważył człek na pokładzie — pożyczę wam lejek i pustą beczkę. Gdy Lars wiosłował w stronę lądu, Kaneles klęczał w łodzi, czerpał drogocenny płyn i wlewał go znów do beczułki. Od czasu do czasu łyknął z czerpaka, by spróbować, czy francuska nie trąci dziegciem lub wodą morską. — Bądź łaskaw stulić gębę — rzekł — nie stało się nic złego. Ma tylko jeszcze świeższy smak. XVII I nadeszło kropienie. Siedzieli wszyscy w chacie w żółtym świetle lampy, każdy przy swoim zajęciu i żaden nie otwierał ust. Siedzieli do siebie plecami, większość naprawiała sieci. Ale Elezeus Hylla leżał na jednej z górnych prycz i skarżył się na rwanie w plecach. „Au, au!" — jęczał i podnosił palcami nóg przykrycie aż po powałę. „Au, au"! Arnt Aasan strugał dla swojej żony parę nowych drewniaków, które stawały się coraz piękniejsze, tak że był w nich zupełnie zakochany. Henrik Rabben siedział przy stole, gładził bez przerwy brodę i czytał książkę o ogródkach domowych. „Hm, hm",' mruczał, kiwał głową i zgadzał się z książką na wszystkich punktach, choć twarz jego przybierała zadumaną minę. Połów zmniejszył się teraz znowu, tak że wieczorem byli poniekąd za wcześnie gotowi. Ale o czym mieli mówić? Znali się zbyt dobrze, już z góry wiedzieli, jaka będzie odpowiedź. Nagle otwierają się drzwi od kuchni i wchodzi Lars z flaszkami i kieliszkami, po czym zjawia się duży kocioł kawy, który wnosi Kaneles. I teraz nakrywa się stół i rocz-niak Lars, obchodząc dokoła, nalewa. Mężczyźni zbudzili się. Wyjęli prymkę z ust, schylili głowy i byli zupełnie zmieszani. 115 — A, to ślicznie •— mówili. Wypili wódkę, zrobili zwykły grymas, ale Lars miał strasznego pietra, że powiedzą coś o smaku. Nie, jest dobra. — Dobry gatunek ¦— rzekł któryś. — Z pewnością francuska — rzekł inny. I Larsowi spadł kamień z serca. Po raz pierwszy dostał Kristaver kieliszek wódki z rąk syna, ale kazał mu stać z wódką dobrą chwilę przed sobą, zanim go zauważył. Arnt Aasan nie chciał w ogóle nic. Potrząsnął głową i dłubał przy swoich drewniakach. Lars stwierdził, że gdy tak siedział, był podobny do barana. Choć miał zarost pod brodą i złote kolczyki w uszach, wyglądał jednak jak owca. I właśnie w tej chwili wymówił Kaneles słowa, których Arnt bał się już od kilku dni. — Arnt, tyś także roczniak. Do diabła, musisz też kropnąć, człowiecze! Arnt rozejrzał się szukając pomocy. —- Nie jestem roczniak — rzekł ¦— mam przeszło trzydziestkę! — Więc tym bardziej jesteś roczniakiem -— ozwał się głos z wyższej pryczy i Elezeus podniósł się, spoglądając kwaśno na izbę. I gdy mu w tej chwili podano wódkę, wypił ją duszkiem, sapnął, przycisnął rękę do piersi i rzekł, że jest to lekarstwo — zaraz zrobiło mu się lepiej. I mężczyźni zaczęli spoglądać na siebie. Ta wódka dawała towarzyszom nową twarz, której nie znali jeszcze dobrze. Henrik Rabben nie lubił wódki, ale nie lubił też psuć zabawy. — Nalej naprzód innym ¦— rzekł — co do siebie, wolę poncz kawowy. — Poncz! — zawołał Elezeus z pryczy i spojrzał w dół. — Masz na myśli kawowego doktora *! — Nazwij to doktorem czy akuszerką, jak chcesz! — uśmiechnął się Henrik. Mieszanina kawy z wódką 116 — Więc zrób nam akuszerkę, ale dobrą. Ha, Henrik był stworzony do tego. Stanął przy kotle z kawą i rozpoczął swe dzieło: dodał cukru, dolewał z flaszki, mieszał, kosztował i rozdzielał wszystkim poncz. Działał jak apostoł dobrego trunku. — Spróbujcie no — mówił. — Na zdrowie, moi drodzy. Nawet dla Arnta pokusa była za wielka. — Na zdrowie! — rzekł i podniósł filiżankę do ust. — Słusznie — rzekł Kaneles — dobrze robisz, że ćwiczysz się zawczasu, bo niedługo przyjdzie kolej na ciebie. Teraz ludzie zaniechali roboty i przysunęli się do stołu. Na szary dzień powszedni, na szarą pracę, na szare współ-bytowanie w chacie, na wszystko to padł odblask słońca, coś uroczystego, jak na weselu. Zapalono fajki. Naprzód zaczęli się przekomarzać i Kaneles znów zaczął docinać Arntowi Aasanowi. —- Czy to prawda, że twoja stara goli się w święta pędzlem i brzytwą? Arnt otworzył usta: —- Goli się... Gurina? — Tak, kochasiu, przecież w dzień powszedni ma szczecinę na twarzy, ale w święto nigdy! Kaneles usiadł na krawędzi stołu i dyndał nogami. Większość patrzyła na Arnta, zachowując powagę. Wreszcie odciął się: — A wszystkie matki twych dzieci! — rzekł. — Czy gołą się same, czy też lensman każe to robić tobie? Chłopak na chwilę stracił język w gębie. Gdyż niestety to była prawda. Ksiądz miał brzydki zwyczaj zapisywać Kanelesa do księgi kościelnej jako ojca, ilekroć w okolicy dziewczyna miała dziecko. Ale Henrik Rabben rzekł znów „Na zdrowie!" i zwrócił rozmowę na inne tor_, — 'Posłuchajcie! — rzekł i zaczął opowiadać o książce, o ogródkach domowych. Więc patrzyli nań i słuchali. Kiedy wśród mrozu i śniegu siedzieli tu na nagiej skale 117 i ni u ikiej, sama myśl o ogrodzie roztaczała przed ich oczami obraz wiosny, zielonych pól, blasku słońca. - To źle — rzekł Henrik -— że nie każdy, kto ma dom, posiada również kawał ogrodu z drzewami i krzewami owocowymi. Ale na wiosnę, gdy wrócą do domu, nauczy ich, ile tylko będzie mógł. — Na zdrowie, moi drodzy! Kristaver zmrużył oczy i patrzył na tego człowieka, którego nigdy nie mógł dokładnie zrozumieć. Nie był temu winien, ale mniej lubił go od chwili, gdy Henrik nie chciał zostać całkowicie uprawnionym udziałowcem tylko dlatego, że nie był tak zgodzony od początku. Kristaverowi niemiła była myśl, że musi patrzeć z podziwem na własnego^ pół-udziałowca. Wtem otworzyły się drzwi i wszedł rzadki gość, Andreas Ekra. Dowódca „Ptaka Burzy" był mały ale silny, miał na głowie czerwoną rogatą czapkę i żółty zarost pod brodą. —¦ Dobry wieczór ¦—¦ pozdrowił. — Niech Bóg błogosławi! Ledwo usiadł, stanął Lars przed nim z wódką, po czym musiał usiąść przy stole i pić poncz. Ten szaleniec na morzu chodził po lądzie z uśmiechem zakłopotania; zdawało się, jakby wszyscy stali o całe niebo wyżej od niego. Ale poczekajcie! Jeśli tylko znów znajdzie się w łodzi! Teraz wydobył zmiętą gazetę i prosił Larsa, by ją przeczytał. Był to „Brzask"