Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Marceli MiBosierny przyspieszyB kroku. * * * SBawek biegB brzegiem jeziora, dyszc ci|ko. Momentami silne podmuchy wiatru w plecy jakby uBatwiaBy mu rozwinicie skrzydeB. Nie pamitaB, czy kiedykolwiek wracaB z randki w tak zabójczym tempie. Ilekro rzucaB okiem na zegarek, staraB si wykrzesywa z siebie dodatkow energi, której na szcz[cie mu nie brakowaBo. Wprawdzie nie miaB pojcia, jak dBugo MiBosierny siedziaB z Filipem na pogotowiu, lecz Filip byB przekonany, |e on bdzie przy nim warowaB do koDca jak pies przy swoim panu. A |e z elementem ryzyka powinno si liczy w ka|dym planie, tak|e najstaranniej przygotowanym, to ju| trudno. DiabBa tam! Najwy|ej dojdzie do wpadki. Wreszcie schody w parku. Dziedziniec. W oknach budynku [wiatBa, do drzwi dwie[cie metrów. ChyBkiem, chyBkiem wzdBu| skrzydBa 79 poBudniowego po doknami mieszkaD nauczycielskich... Moment zawahania. Jaki[ [miech. Karolina. Po chwili drugi, równie| kobiecy. GBosy. Nie rozpoznaB drugiego altu. Niewa|ne. Byle znalez si w [rodku. Gdzie Karaluch? Drzwi. * * * PeBnienie dy|urów przez mBodsze licealistki w holu na parterze w pobli|u drzwi gBównych nie nale|aBo do zaj szczególnie uci|liwych. CaBe ich zadanie zawieraBo si w sprawowaniu funkcji informacyjnej zarówno dla tubylców, jak i osób z zewntrz, najcz[ciej rodziców przyje|d|ajcych w odwiedziny, oczywi[cie z peBnymi torbami pachncymi smakowit waBówk. Chocia| trzeba byBo siedzie przy stoliku od trzeciej po,poBudniu do dziesitej wieczorem (w dni wolne ju| od ósmej rano, zmiana nastpowaBa po siedmiu godzinach), dziewczyny raczej chwaliBy sobie takie dni; wbrew pozorom miaBy wtedy wicej czasu dla siebie, wykorzystujc go na zalegBo[ci w lekturze, pisanie listów czy snucie marzeD. Znamienne  chBopaki dy|urów nie peBnili. I nikt nie wiedziaB dlaczego, nawet WroDski. Siedzca przy stoliku drugoklasistka pochBonita byBa czytaniem jakiej[ ksi|ki, gdy nagle le|ce przed ni luzne kartki uniosBy si w powietrze i niczym czarodziejskie wschodnie dywany pofrunBy na [rodek holu. Przecig. Musiano jednocze[nie otworzy oboje drzwi znajdujce si naprzeciwko siebie, tyle |e u podnó|a schodów po jednej i drugiej stronie  te gBówne, wielkie, dwuskrzydBowe, i te mniejsze, wiodce na dziedziniec. Licealistka odBo|yBa ksi|k i poszBa zbiera kartki