Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Zamilkliśmy. Podeszła poruszając wszystkimi częściami ciała; jednym okiem zezując na mnie, drugim na Profesora, zęby szczerząc do Stefana Łopatkina, wypinając przód ku Roklewskiemu, zaś tyłem wiercąc pod adresem Poklewskiego. Wrażenie było takie, iż docent rzekł po cichu: - Pan naprawdę porywasz się ze swoją wyższą syntezą na tych pięćdziesiąt oddzielnych kawałków? Na tę bezduszną, płatną kombinację pierwiastków (dp - pd) do potęgi? Ale uniwersalny Syntetolog miał tę właściwość, że nigdy nie tracił nadziei. Zaprosił do stolika, poczęstował kieliszkiem cinzano i na początek, by wybadać, rzekł syntetycznie: - Dusza, dusza. Odpowiedziała coś podobnego, ale nie to samo, odpowiedziała coś, co było częścią. - Ja! - rzekł Profesor badawczo i natarczywie, chcąc wzbudzić w niej zaprzepaszczone ja. - Ja! Odpowiedziała: - A, pan, bardzo dobrze, pięć złotych. - Jedność! - krzyknął Filidor gwałtownie. - Wyższa Jedność! Jedność! - Mnie wszystko za jedność - powiedziała obojętnie - staruszek czy dziecko. Spoglądaliśmy bez tchu na tę piekielną analityczkę nocy, którą anty-Filidor doskonale wyćwiczył po swojemu, a może nawet wychował sobie od małego. Jednakowoż Twórca Nauk Syntetycznych nie ustawał. Nastąpił okres ciężkich zmagań i wysiłków. Odczytał jej dwie pierwsze pieśni Króla Ducha, zażądała za to dziesięć złotych. Miał z nią długą i natchnioną rozmowę o wyższej Miłości, Miłości, która ogarnia i jednoczy wszystko, za co wzięła jedenaście złotych. Odczytał jej dwie ogólnikowe powieści najbardziej znanych autorek na temat odrodzenia przez Miłość, za co policzyła sobie sto pięćdziesiąt złotych i ani grosza nie chciała ustąpić. Gdy zaś chciał pobudzić w niej godność, zażądała ni mniej, ni więcej, tylko pięćdziesiąt dwa złote. 91 - Za dziwactwa się płaci, pierniku - rzekła - na to nie ma taksy. I puściwszy w ruch tępe oczy sowie, nie reagowała, koszty rosły, a anty-Filidor śmiał się na mieście w kułak z beznadziejności wysiłków, zabiegów... Na konferencji z udziałem drą Łopatkina oraz trzech docentów znakomity badacz zdał sprawę z porażki w następujących słowach: - Kosztowało mnie to w sumie kilkaset złotych, istotnie nie widzę możności zsyntetyzowania, daremnie próbowałem najwyższych Jedni, jako to - Ludzkość, wszystko zamienia na pieniądze i wydaje resztę. Ludzkość oszacowana na czterdzieści dwa przestaje być Jednią. Rzeczywiście, nie wiadomo, co robić. A żona tam do reszty traci wewnętrzny związek. Noga już puszcza się na spacer po pokoju, jak się zdrzemnie - naturalnie, żona, nie noga - musi ją trzymać rękami, ałe ręce też nie chcą, straszna anarchia, straszne rozwydrzenie. DR MED. T. POKLEWSKI A anty-Filidor rozsiewa pogłoski, że z Profesora nieprzyjemny maniak. DOCENT ŁOPATKIN A czyby nie można dostać się do niej właśnie za pomocą pieniędzy? Jeżeli wszystko zamienia na pieniądze, to zajechać ją właśnie od strony pieniędzy? Przepraszam, niedobrze widzę, co mam na myśli, ale jest coś takiego w naturze - na przykład, miałem pacjentkę chorą na nieśmiałość, śmiałością nie mogłem jej leczyć, bo śmiałości nie asymilowała, ale dałem jej taką dawkę nieśmiałości, że już nie mogła wytrzymać, i dlatego, że nie mogła, musiała się ośmielić i naraz stała się szalenie śmiała. Najlepsza metoda jest per se, wywrócić rękaw podszewką do góry, to znaczy samo w sobie. Samo w sobie. Trzeba by zsyntetyzować ją pieniędzmi, tylko, przyznam się, nie widzę jak... FILIDOR Pieniądze, pieniądze... Ależ pieniądze to jest zawsze cyfra, 92 suma, to nie ma nic wspólnego z Jednią, właściwie tylko grosz jest niepodzielny, a grosz znów nie wywiera żadnego wrażenia. Chyba... chyba... panowie, a gdyby jej dać tak wielką sumę, żeby zgłupiała? - zgłupiała? Panowie... żeby zgłupiała ? Zamilkliśmy, Filidor zerwał się, a jego czarna broda powiewała. Wpadł on w jeden z tych stanów hipomaniakalnych, w które geniusz popada stale co lat siedem. Zlikwidował dwie kamienice i willę pod miastem, a uzyskaną sumę 850 000 złotych zmienił na złotówki. Poklewski przyglądał mu się ze zdumieniem, ten płytki lekarz powiatowy nie umiał nigdy zrozumieć geniusza, nie umiał zrozumieć i dlatego też właściwie wcale nie rozumiał. A tymczasem filozof, już pewny swego, wystosował ironiczne zaproszenie do anty-Filidora, który, odpowiadając ironią na ironię, stawił się punktualnie o wpół do dziesiątej w gabinecie restauracji "Alkazar", gdzie miał się odbyć decydujący eksperyment. Uczeni nie podali sobie ręki, tylko mistrz Analizy zaśmiał się sucho i złośliwie: - No, używaj pan sobie, używaj! Moja dziewczyna nie taka znów pochopna do składu jak pańska żona do rozkładu, pod tym względem jestem spokojny. I on także wpadał stopniowo w stan hipomaniakalny. Pióro trzymał dr Poklewski, Łopatkin trzymał papier. Prof. Filidor wziął się do rzeczy w ten sposób, że najpierw położył na stół jedną jedyną złotówkę. Gente nie zareagowała. Położył drugą złotówkę, nic, dołożył trzecią, także nic, ale przy czterech złotych rzekła: - Oho, cztery złote. Przy pięciu ziewnęła, a przy sześciu rzekła obojętnie: - Co tam, staruszku, znowu uwzniaś lanie? Lecz dopiero przy dziewięćdziesięciu siedmiu zanotowaliśmy pierwsze objawy zdziwienia, a przy stu piętnastu wzrok, dotąd rozbiegany pomiędzy drem Poklewskim, docentem i mną, jął się syntetyzować nieco na pieniądzach. Przy stu tysiącach Filidor ciężko dyszał, anty-Filidor zaczął się trochę niepokoić, a heterogeniczna dotąd kurtyzana uzyskała niejaką koncentrację. Jak przykuta spoglądała na .93 rosnącą kupę, która właściwie przestawała być kupą, usiłowała rachować, lecz rachunek już nie dopisywał. Suma przestawała być sumą, stawała się czymś nieobjętym, czymś niepojętym, czymś wyższym od sumy, rozsadzała mózg swoim ogromem, równym ogromowi Niebios. Pacjentka jęczała głucho. Analityk rzucił się na ratunek, lecz obaj doktorzy przytrzymali go całą siłą - na próżno radził szeptem, żeby rozbiła całość na setki albo na pięćsetki, całość nie dawała się rozbić. Gdy triumfujący kapłan wiedzy całkującej wyłożył wszystko, co miał, i przypieczętował kupę, a raczej ogrom, górę, górę Synaj finansową jednym jedynym niepodzielnym groszem, jak gdyby jakiś Bóg wstąpił w kurtyzanę, wstała i okazała wszystkie symptomaty syntetyczne, płacz, westchnienie, uśmiech i zamyślenie - i powiedziała: - Państwo to ja. Ja. Coś wyższego. Filidor wydał okrzyk triumfu, a wtedy anty-Filidor z okrzykiem zgrozy wyrwał się z rąk lekarzy i uderzył Filidora w twarz