Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Prasa lubiła go, lubiła go także publiczność. A ponieważ pisał dużo, więc popularność jego rosła z każdym rokiem. Karolina nie sądziła, aby w tej sytuacji porzucił swój tryb życia dla walki o wiele trudniejszej niż starcie z najprzebieglejszym zbrodniarzem. Bo chociaż wierzyła, że Alex mógłby być pisarzem wielkiego formatu, nie wyobrażała sobie, aby znalazł kiedykolwiek dość silnej woli dla stworzenia chociażby jednej książki, którą mógłby podpisać swoim prawdziwym nazwiskiem. Bo Joe Alex był to oczywiście pseudonim, pod którym znała go publiczność, policjanci i zbrodniarze. Tylko Parek, który wraz z Alexem przebył całą wojnę na pokładzie bombowca nocnego, przeznaczonego do nalotów na Niemcy, znał jego prawdziwe nazwisko. Znała je także Karolina, chociaż nigdy nie była na pokładzie żadnego bombowca. Ale Karolina nigdy nie chciała wyjść za mąż za tego zdumiewającego człowieka, którego kochała od lat prawdziwą i absolutnie szczerą miłością. Było w nim coś nieuchwytnego i tak nieprawdziwego, że chwilami wydawało jej się, jak gdyby nieustannie grał bliżej nie sprecyzowaną rolę w sztuce, której początku, środka i zakończenia sam nie znał, a wiedział tylko, że w pewnych sytuacjach niewidzialny reżyser nakazuje mu zachowywać się w pewien ściśle określony sposób. Bała się tego i nie rozumiała. Może dlatego pokrywała swój lęk lekceważeniem dla jego zawodu: autora powieści kryminalnych. Sama była jednym z czołowych młodych archeologów angielskich i wiedziała, że wszyscy wróżą jej wielką przyszłość. Ale bywały momenty, kiedy wydawała się sobie groteskowo mała wraz ze wszystkimi swoimi poważnymi zainteresowaniami, a ten mężczyzna - który na pozór nie przykładał do niczego specjalnej wagi, pracował tylko wtedy, kiedy miał na to ochotę, i robił wówczas zawsze rzeczy absolutnie go nie interesujące (bo wierzyła mu, kiedy twierdził, że pisuje tylko dla pieniędzy) - wydał się jej prawdziwszy i znacznie głębszy niż ona. I dlatego może bała się, że któregoś dnia Joe poda jej obojętnym ruchem rękopis, który będzie objawieniem literackim epoki. Miał wszystkie dane po temu: znał znakomicie życie, był nieprawdopodobnie inteligentny, a szybkość kojarzenia faktów i idei pozwalała mu przecież z taką zdumiewającą łatwością odkrywać ponure tajemnice, wobec których Scotland Yard, wraz z całym swoim potężnym aparatem naukowym i tysiącami współpracowników, stawał bezradny jak dziecko. Karolina bała się owej chwili podświadomie, gdyż wiedziała, że wtedy wyjdzie za niego za mąż i będzie... nieszczęśliwa. - Zapewne taki domek lepiej będzie się nadawał do poważnej pracy literackiej niż mieszkanie w śródmieściu, ale nie jestem pewna, czy do tej pory nie napisałeś nic poważnego tylko dlatego, że brak ci było domku z ogródkiem. - Och, nie! Nie napisałem do tej pory nic poważnego dla tej prostej przyczyny, że... - zająknął się - jakoś nie czułem, że nadszedł czas pisania... Trudno mi to wytłumaczyć... - A czy teraz czujesz, że ten czas nadszedł? - Tak. - Czy jesteś tego pewien? - Tak. Karolina umilkła, potem uniosła głowę. - Jestem całym sercem z tobą... Ale przecież przed chwilą powiedziałeś, że odczytasz nam swoją ostatnią ksiżąkę kryminalną. Czy... czy ona naprawdę ma być ostatnia?... To znaczy, czy nie będziesz już pisał więcej tego rodzaju utworów? - Ależ skąd! Oczywiście, że będę! - Uśmiechnął się. - Nie umiałbym tworzyć na poddaszu. A przecież ze sztuki mało kto potrafi się utrzymać na tym tak przepełnionym szacunkiem dla sztuki świecie. Tragedii część pierwsza polega na tym, że ludzie o wiele chętniej dają artystom szacunek niż pieniądze, a tragedii część druga na tym, że bez pieniędzy jest niesłychanie trudno na dłuższy dystans utrzymać szacunek dla samego siebie. Człowiek biedny znosić musi tak niezliczoną ilość przykrości, niewygód i upokorzeń, od których wolny jest człowiek zamożny, że Joe Alex będzie pisał swoje zagadki detektywistyczne, dopóki ludzie będą chcieli je czytać i płacić za nie