Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Zwykły pech, sir. Ten stary okręt przebywał w morzu już od dłuższego czasu. Wzdłuż linii wodnej obrosły go grubo wodorosty i wąsonogi - nie miał miedzianego obicia dostatecznie wysoko, sir. Wychylili go więc, oczyszczając z lewej burty, przeciągnąwszy na prawą działa i wszystkie ciężkie przedmioty, jakie dało się przesunąć. Dzień był spokojny, piekielnie upalny. A potem w mgnieniu oka nadleciał powiew od gór, dopadł okręt prosto z lewego trawersu i przechylił, zanim "Speedwell" zdążył się obrócić z wiatrem. Furty strzelnicze były otwarte i woda zaczęła wlewać się przez nie, przechylając okręt jeszcze bardziej - tak w każdym razie ustalił przewód śledczy, sir - a że i luki były otwarte, woda przelała się przez zrębnicę i "Speedwell" poszedł na dno. - Czy tonąc wyprostował się? - Nie, sir. Spojrzałem na niego, usłyszawszy krzyk, i zobaczyłem jego stępkę. Zatonął dnem do góry. Stengi odłarnały się i wkrótce wypłynęły na powierzchnię; stengi grotmasztu i fokmasztu trzymały się jeszcze wraka na jednej czy dwóch wantach, co było ułatwieniem, gdy przyszło brać namiary. - Rozumiem - pokiwał głową Hornblower. Świt nadchodził szybko. Wydawało się co było oczywiście złudzeniem optycznym - jak gdyby wielkie, pełne barw ramiona wznosiły się po niebie od wschodniej strony widnokręgu w tempie zauważalnym dla oka. - Teraz już jest dość jasno, sir - powiedział Turner. - Dziękuję. Panie Jones! Może pan kontynuować. Hornblower patrzył, jak się oddalają, Turner na czele w gigu, ze swymi przyrządami i kompasem, za nim Still w szalupie i Smiley w barkasie, sczepiony z szalupą trałem. Hornblower poczuł, że mimo wypitej filiżanki kawy ma wielką chęć na śniadanie. Zwlekał z tym prawie wbrew swojej woli. Taka martwa cisza o świcie była idealnym czasem na tego rodzaju operację; pozwalała gigowi czynić pomiary i utrzymywać się na swej pozycji z minimalnym wysiłkiem. Zmarszczki na wodzie po przejściu, nawet tak wolnym, łodzi rozchodziły się po szklistej powierzchni zatoki, zanim całkiem zamarły. Zobaczył, że gig staje i po wodzie dobiegł go wyraźnie głos Turnera mówiącego coś przez tubę do pozostałych łodzi. Manewrowały niezdarnie, zajmując swoje pozycje, jak dwa żuki związane nitką, a potem popuściły trał między sobą, manewrowały znów niezdarnie przez chwilę, aż znalazły się dokładnie na właściwym namiarze i wtedy wiosła zaczęły wykonywać powoli i rytmicznie swoje ruchy, niby wahadło Przeznaczenia, w miarę jak łodzie przeszukiwały obszar przed nimi. Mimo woli serce Hornblowera zabiło szybciej; przełknął ślinę z podniecenia. Wokół niego zaczęło się normalne życie na okręcie. Wśród specyficznego tupotu bosych stóp po deskach pokładu - odgłosu niepodobnego do żadnego innego na świecie - marynarze wolni od wachty znosili hamaki, układając je w siatkach. Szmaty do mycia pokładu i cegiełki do szorowania, wiadra i pompa; marynarze nie pracujący w łodziach zaczęli odwieczne, codzienne zmywanie pokładów. Nie po raz pierwszy w czasie podróży Hornblower pozazdrościł przez chwilę trudzącym się członkom załogi. Ich problemy były najprostsze z prostych, a wątpliwości niewielkie. Wycegiełkować odcinek pokładu do białości wymaganej przez podoficera, zmyć ten odcinek, wytrzeć do sucha, pracując w przyjacielskiej grupie ze starymi towarzyszami, taplając się bosymi stopami w strugach czystej wody - to było wszystko, co musieli robić, tak jak robili to przez nieskończoną liczbę poranków w przeszłości i jak będą robić przez nieskończoną liczbę poranków w przyszłości. Chętnie zmieniłby z nimi swoją samotność, odpowiedzialność i złożoność swoich problemów; tak mu się zdawało przez chwilę, aż roześmiał się z siebie, wiedząc doskonale, że byłby przerażony, gdyby jakiś kaprys losu zmusił go do takiej zamiany. Odwrócił się, zmieniając przedmiot rozmyślań; duży plaster tłustej wieprzowiny, wysmażony na jasnobrązowy kolor - od dwóch dni moczyła się dla niego szynka, i płat odcięty z wierzchu nie będzie już za słony. Będzie pachnieć wspaniale - prawie poczuł ten zapach w tym momencie. Święte Jeruzalem, jeśli nie będzie skwierczeć na talerzu postawionym przed nim, mimo drogi z kuchni do kabiny, ktoś pożałuje, że się w ogóle narodził. Razem z szynką podsmażone będą kawałki suchara, a suchar poleje po wierzchu czarną melasą i rozsmaruje ją grubą warstwą. To jest śniadanie, o którym warto myśleć. Rozdział XIII Hornblower stał z sakiewką w ręku wyjętą ze skrzynki ze swymi rzeczami, gdzie spoczywała w wewnętrznym schowku. Wiedział dokładnie, ile ma w niej gwinei i starał się nie pragnąć, żeby ich było więcej. Gdyby był bogatym dowódcą, byłby szczodry dla swojej załogi, dla mesy oficerskiej i artyleryjskiej. Ale tak... Potrząsnął głową. Nie chciał, żeby go miano za skąpca czy biedaka, ale z pewnością nie miał zamiaru zachowywać się jak głupiec. Podszedł do drzwi mesy oficerskiej i przystanął; Still pochwycił jego spojrzenie. - Proszę wejść, sir. Pozostali oficerowie podnieśli się z krzeseł; nie mieli innego miejsca do siedzenia poza tą malutką mesą, gdzie mogli zasiąść wokół okrągłego stołu. - Pomyślałem - powiedział Hornblower do intendenta Carslake'a - że może zechce pan łaskawie zrobić zakupy dla mnie. - Oczywiście, sir. Będę zaszczycony - odparł Carslake. Tak czy inaczej nie mógł dać innej odpowiedzi. - Kilka kurcząt... powiedzmy, pół tuzina. I trochę jajek. - Tak, sir. - Czy mesa oficerska zamierza nabyć dla siebie świeżego mięsa? - No więc, sir... Dyskutowali nad tym w chwili jego wejścia. - O tej porze roku mogą być w sprzedaży jagnięta. Mógłbym kupić jedno, może dwa młode, jeśli będą tanie. Ale wół... co począłbym z całym wołem? Każdy z członków mesy oficerskiej stawał kiedyś w obliczu takiego problemu. - Jeśli mesa postanowi nabyć wołu, zapłacę chętnie jedną czwartą ceny - zaproponował Hornblower, ku widocznej uldze obecnych. Dowódca przyłączający się do zakupu zwierzęcia zawsze dostanie najlepsze kawałki - taka jest kolej rzeczy. Ale wszyscy znali dowódców płacących tylko tyle, ile na nich przypadało. Przy pięciu członkach mesy oficerskiej propozycja Hornblowera była więc hojna. - Dziękujemy bardzo, sir - rzekł Carslake. - Myślę, że mi się uda sprzedać parę kawałków mesie artyleryjskiej. - Na korzystnych warunkach, prawda? - powiedział Hornblower szczerząc zęby