Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Kim ty właściwie jesteś, Nang Sen? - spytał Peter po trzech dniach jazdy, gdy przystanęli obok ukrytego w dżungli szałasu, z którego Chińczyk, niczym cudotwórca, wydostał kilka blaszanek z benzyną. - Czy jesteś zwykłym kierowcą ciężarówki? Shannon zapomniał już, iż niemal identyczne pytanie zadawał niedawno Mcneillowi. Zapomniał również, jaką radę dał mu wtedy Alan. Zapomniał, że człowiek ma język do tego, by nie zawsze go używać. Nang Sen ukazał złote zęby i nie odpowiedział. Mcneill ujął przyjaciela pod ramię. - Nigdy się nie nauczysz, Peter - powiedział półgłosem. - Język... język, mój drogi, to bardzo cenna część ludzkiego ciała. Należy go oszczędzać. Chińczyk pokiwał potakująco głową, po czym zauważył oględnie: - Moi rodacy walczą z japońskimi najeźdźcami od lat, poruczniku Shannon. Ja również staram się wypełniać moje skromne obowiązki. Proszę wybaczyć, nie wolno mi więcej powiedzieć. - Dlaczego nie pójdziesz z nami? - pytał dalej Shannon mimo ostrzeżenia i roztropnej rady Alana. - Poruczniku Shannon. Pan walczy za swoją ojczyznę, major Tanner za swoją, ja zaś za moją. Nasze zadania i cele nie zawsze się pokrywają. Mijał dzień po dniu. Posuwali się w ciemnościach, kryli o brzasku. Kilkakrotnie mijali ich w nocy japońskie samochody i ciężarówki, pędzące z pełnym światłem reflektorów, ale nikt ich nie zatrzymał, nikt nie legitymował. Wreszcie czwartego czy piątego dnia nad ranem - Peter zatracił się w czasie - Nang Sen zwolnił, skręcił, opuścił szosę i schował wóz w doskonale zamaskowanym, najwidoczniej dawno już przygotowanym wykopie. Zeskoczyli na ziemię i prowadzeni przez Chińczyka pomaszerowali w poprzek kauczukowego lasu, by w kilkanaście minut później znaleźć się przed niewielkim kam pongiem. Nang Sen nie wahał się, nawet nie rozglądał, poruszał się z całkowitą pewnością. Odszukał jedną z chat, gestem zaprosił Białych do wnętrza. Gdy przekroczyli niski otwór wejściowy, przesłonięty kokosową matą, z bambusowego stołka podniosła się na ich widok niewielka, szczupła Chinka. Była ciemnowłosa, o bardzo skośnych oczach, jej wieku nie można było określić na poczekaniu. Stała bez ruchu, poważna i skupiona, nie wymówiła słowa, gdy Nang Sen przedstawiał ją jako swą siostrę, wymieniając krótkie, jednosylabowe imię Li. Chinka w milczeniu wskazała przybyszom wanienkę z deszczową wodą przed budynkiem, gdy zaś obmyli się i odświeżyli, zaprowadziła ich na powrót do chaty i wręczyła każdemu parę płóciennych szortów i bawełniane koszulki. Nang Sen, szperający w kącie pomieszczenia, ze zwykłym sobie uśmiechem zaprezentował brzytwę, kawałek mydła i stłuczone lustro. W pół godziny później spojrzeli po sobie i wydali mimowolne okrzyki podziwu. - By Jove! Nieprawdopodobne! Staliśmy się znów podobni do ludzi, nawet Joe! - zawołał Tanner z dumą. - Ale przy goleniu bolało piekielnie - dodał krzywiąc się Alan i przeciągnął palcami po gładkim podbródku. - Czegóż człowiek nie robi dla odzyskania piękności! - odrzucił wesoło Australijczyk i jak zwykle przyciął Alcockowi: - Joe, prezentujesz się jak Mister Universe. Nabożny bracie, nie uwiedź której z nadobnych Sumatrzanek! Petera nie rozweselał humor przyjaciół. W im lepszy wpadali nastrój, tym częściej on pogrążał się w zadumę. Słowa Mcneilla, które kiedyś wyrwały go z odrętwienia, a potem dodały otuchy przy wkraczaniu do kam pongu i kawiarnianej chaty, teraz wywoływały wzburzenie, a nawet prawdziwą rozpacz i depresję. Shannon rwał się do dalszej drogi, za wszelką cenę chciał jak najprędzej dostać się do cywilizowanego świata - nie do partyzantów - by znaleźć się między swymi, by wiedzieć. Kto kłamał? Czy japoński kapitan, czy członek przeklętej Kemei Tai? Czy też skryty cywil o nazwisku Mcneill? Teruci był zdeklarowanym wrogiem, Mcneill wypróbowanym przyjacielem. Ale Teruci, z racji swego stanowiska i urzędu, mógł mieć wiarygodne i sprawdzone informacje o "Nigerii". Jakim cudem uzyskał je Alan? Chyba że... - Peter coraz bardziej wierzył w swe poprzednie przypuszczenia - chyba że Alan Mcneill był w jakiś sposób powiązany z brytyjską marynarką wojenną bądź też - rzecz jeszcze prawdopodobniejsza - z brytyjskim wywiadem