Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Po dłuższej chwili uniosła głowę i wierzchem dłoni otarła łzy spływające jej po policzkach. – Wybacz mi – szepnęła. – Miałam chwilę słabości. Pomyślałam o śmierci mojego ojca i zaczęłam go opłakiwać. Ale teraz już jestem silna i zrobię wszystko, czego zażądasz. Mecz polo z drużyną argentyńską był najbardziej emocjonującym wydarzeniem, jakie miało miejsce w Weltevreden od co najmniej dziesięciu lat. Teoretycznie zaplanowanie i zorganizowanie imprezy należało do obowiązków Tary, jako pani domu. Tara jednak nie cierpiała sportu i nie miała za grosz zdolności organizacyjnych. Centaine Courtney-Malcomess wiedząc o tym doskonale postanowiła jej pomóc. Początkowo ograniczało się to do dyskretnych porad, ale w końcu, wyprowadzona z równowagi całkowitą nieporadnością pasierbicy, wzięła sprawy w swoje ręce. W rezultacie wszystko wspaniale się udało. Centaine konsultowała fachowe sprawy z Blaine’em i wyciskała z kolorowych robotników siódme poty, ale efekt okazał się imponujący. Darń pokrywająca boisko była aksamitna i soczyście zielona, a podłoże na tyle twarde, by konie nie traciły szybkości, jednak dostatecznie sprężyste, by zbytnio nie męczyć ich nóg. Bramki pomalowano zgodnie z barwami obu drużyn: południowoafrykańska była pomarańczowo-błękitno-biała, zaś argentyńska – błękitno-biała. Dwieście flag w tych samych kolorach ozdabiało trybuny, które podobnie jak stajnie również odmalowano. Ogrodzenia wzmocniono, aby nadmiar chętnych nie przedostał się na prywatne tereny posiadłości. Ponadto Centaine postanowiła specjalnie na tę okazję zwiększyć ilość miejsc na trybunach. Na zapleczu postawiono szalety, a obok boiska urządzono restaurację pod gołym niebem na dwieście osób. Rozbudowano także stajnie, które mogły teraz pomieścić dodatkowo pięćdziesiąt koni, i przygotowano nowe kwatery dla stajennych, ponieważ Argentyńczycy przywieźli własnych gauchos, którzy kręcili się przy koniach w swoich tradycyjnych, ogromnych kapeluszach ozdobionych srebrnymi monetami. Garry wyrwał się wreszcie ze swojego nowego biura w Centaine House i spędził dwa dni włócząc się po stajniach i zgłębiając pod okiem samych mistrzów tajniki hodowli koni i gry w polo. Michael wywalczył sobie wreszcie upragniony etat i został oficjalnie zatrudniony. Wierzył naiwnie, że redaktor naczelny gazety tej rangi co johannesburska Golden City Mail powierzył początkującemu reporterowi stanowisko lokalnego korespondenta wyłącznie z powodu jego wysokich kwalifikacji. Centaine, która wykonała dyskretny telefon do właściciela Mail, prezesa agencji Associate Newspapers of South Africa, postanowiła nie wyprowadzać Michaela z błędu. Miał dostawać pięć gwinei dziennie plus osobne honorarium w wysokości jednego szylinga za słowo tekstu, który ukaże się w druku. Michael przeprowadził wywiady ze wszystkimi zawodnikami obu drużyn, nie wykluczając rezerwowych. Nie darował również sędziom. Prześledził szczegółowo historię rozgrywek pomiędzy oboma krajami i sporządził tabelę wyników wszystkich spotkań, począwszy od olimpiady w 1936 roku. Zbadał i opisał także rodowód wszystkich koni, ale tu już nie wykazał się zbytnią pracowitością, sięgając wstecz zaledwie do drugiej generacji. Na długo przed meczem jego materiał napęczniał do takich rozmiarów, że Przeminęło z wiatrem wyglądało przy nim jak broszurka. Potem uparł się, by telefonicznie przedyktować ten bezcenny tekst zastępcy naczelnego, który okazał anielską cierpliwość. Opłata za telefon kilkakrotnie przewyższyła dzienne wynagrodzenie Michaela. – Nie przejmuj się – pocieszył go Shasa. – Jeśli wydrukują wszystko, co napisałeś, zostaniesz milionerem. Wielkim rozczarowaniem dla wszystkich mieszkańców Weltevreden było ogłoszenie w środę składu reprezentacji południowoafrykańskiej. Shasa miał jak zwykle grać na pozycji numer dwa, ale kapitanem mianowano Maxa Theunissena. Był to hałaśliwy, twardy, bajecznie bogaty farmer z Natalu, z którym Shasa rywalizował na boisku od najmłodszych lat, a dokładnie od momentu, kiedy po raz pierwszy zagrali razem, jeszcze jako juniorzy