Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Drzwi głośno zaskrzypiały. W sadzie zerwały się do lotu jakieś nocne ptaki. Obaj mężczyźni skupili uwagę na miejscu, z którego odleciały, spodziewając się pojawienia patrolu. Nikt się nie zjawił. Jeszcze chwila, żeby się upewnić, a potem Ross wszedł do budynku; adrenalina wzmagała jego napięcie. Korytarz był długi, po obu stronach niezliczone drzwi, kilka okien, wychodzących na południe. Ross zatrzymał się przy następnych drzwiach i ostrożnie nacisnął klamkę. Te drzwi ustąpiły cicho; szybko wśliznął się do środka, za nim Gueng z dobytym kukri i granatem w ręku. Pomieszczenie wyglądało na salon: dywany, ozdobne poduszki, staroświeckie, wiktoriańskie meble i kanapy. Mieli przed sobą dwoje drzwi. Modląc się, aby to był prawidłowy wybór, Ross otworzył drzwi bliższe rogu budynku i wszedł. Zasłony były zaciągnięte, ale przez szparę padało światło księżyca, ukazując wyraźnie łóżko, na którym leżeli poszukiwany mężczyzna oraz kobieta, oboje przykryci grubą kołdrą. To był ten mężczyzna, który powinien być, nie spodziewali sie jednak kobiety. Gueng zamknął drzwi. Bez wahania stanęli po obu stronach łóżka. Ross wziął na siebie mężczyznę, Gueng kobietę. Równocześnie zakneblowali śpiących chustami; przyciskali ich do łóżka na tyle mocno, żeby stłumić krzyki. 769 - Jesteśmy przyjaciółmi, pilocie. Nie krzycz - szepnął Ross do ucha Erikkiego. Nie znał jego nazwiska, nie miał pojęcia, kim jest kobieta. Wiedział tylko, że mężczyzna jest lotnikiem. Ross zauważył, że zaskoczenie z powodu nagłego przebudzenia zmieniło się w gniew, a olbrzymie dłonie sięgnęły, aby rozerwać napastnika na strzępy. Uchylił się i nacisnął mocniej nos Erikkiego, z łatwością utrzymując mężczyznę w pozycji leżącej. - Chcę cię uwolnić, pilocie, nie krzycz. Jesteśmy przyjaciółmi, Brytyjczykami. Jesteśmy żołnierzami brytyjskimi. Daj znak, że obudziłeś się już i rozumiesz. - Czekał. W końcu raczej poczuł, niż zobaczył skinienie głowy olbrzyma. W jego oczach wyczytał jednak niebezpieczeństwo. - Nie pozwól jej krzyczeć, Gueng, dopóki nie załatwię wszystkiego z tej strony - rzucił cicho w języku Gurkhów, a następnie zwrócił się do Erikkiego: - Pilocie, nie obawiaj się. Jesteśmy przyjaciółmi. Zwolnił nacisk i odskoczył, gdy Yokkonen rzucił się na niego, a potem okręcił w łóżku, żeby dostać Guenga. Znieruchomiał, gdy światło księżyca błysnęło na ostrzu kukri, przystawionym do jego gardła. Azadeh spoglądała z przerażeniem w szeroko rozwartych oczach. - Nie! Zostaw ją! - zachrypiał Erikki po rosyjsku; widząc tylko orientalne oczy Guenga, zdezorientowany i przestraszony, myślał, że to człowiek Cimtargi. Nie otrząsnął się jeszcze z resztek snu, po wielu godzinach latania w złych warunkach, tylko za pomocą instrumentów pokładowych, bolała go głowa. - Czego chcecie? - Mów po angielsku. Jesteś Anglikiem, prawda? - Nie. Jestem Finem. - Erikki zerknął na Rossa. Widział tylko niewyraźną sylwetkę. - Czego, do cholery, chcecie? - Przepraszam za taki sposób budzenia, pilocie - rzucił pospiesznie Ross, nieco się przybliżając. - Przepraszam, ale muszę porozmawiać z panem w tajemnicy. To bardzo waż... - Powiedz temu sukinsynowi, żeby puścił moją żonę! Już! 770 - Żonę? Och, tak... tak, oczywiście, przepraszam. Ona... ona nie będzie krzyczeć? Proszę jej powiedzieć, żeby nie krzyczała. - Widział, jak ogromny mężczyzna zwraca się do kobiety, która leżała nieruchomo pod grubą kołdrą, z zakneblowanymi ustami, pod trzymanym żelaznym uściskiem kukri. Zobaczył, że olbrzym dotknął jej delikatnie, ze wzrokiem utkwionym w kukri. Jej głos brzmiał uspokajająco i łagodnie, ale to nie był ani angielski, ani farsi, tylko jakiś inny język. Zdezorientowany Ross pomyślał, że to może rosyjski. Spodziewał się brytyjskiego pilota S-G, bez partnera w łóżku, a zastał Fina z żoną Rosjanką. Był przerażony. Wprowadziłem Guenga w pułapkę? Spojrzenie olbrzyma powróciło do niego; wyraz jego oczu był jeszcze bardziej niebezpieczny. - Powiedz mu, żeby pozwolił mojej żonie odejść - powiedział Erikki po angielsku, z trudem koncentrując myśli. - Ona nie będzie krzyczeć. - Co jej powiedziałeś? Co to było po rosyjsku? - Tak, po rosyjsku. Powiedziałem: "Ten skurwysyn za chwilę cię puści. Nie krzycz. Schowaj się tylko za mną. Nie rób gwałtownych ruchów. Nie rób niczego, dopóki nie zajmę się drugim skurwysynem, a wtedy walcz o życie". - Jesteś Rosjaninem? - Powiedziałem ci, że Finem. Nie mam cierpliwości do ludzi, którzy chodzą po nocy z nożami. Do Brytyjczyków, Rosjan, a nawet Finów. - Czy jesteś pilotem S-G Helicopters? - Tak. Pospiesz się i daj jej odejść, kimkolwiek jesteś, albo coś zrobię. Ross nie mógł się uspokoić. - Czy ona jest Rosjanką? - Moja żona jest Iranką. Zna rosyjski, tak jak ja - wyjaśnił zimno Erikki. Poruszył się nieznacznie, próbując odsunąć się od wąskiego pasma poświaty księżyca. - Stań w jaśniejszym miejscu; nie widzę cię. Po raz ostatni powtarzam, żeby ten skurwysyn zostawił moją żonę. Mów, czego chcesz, a potem się wynoś. 771 - Przepraszam za to wszystko. Gueng, puść ją. Gueng nie drgnął; nie drgnęło też zakrzywione ostrze. Powiedział w języku Gurkhów: - Tak, sahib, ale najpierw wyjmij nóż spod poduszki mężczyzny. Ross odpowiedział w tym samym języku: - Jeśli po niego sięgnie, bracie, choćby tylko go dotknie, zabij ją. Ja zajmę się nim. - Po angielsku zaś rzekł uprzejmym głosem: - Pilocie, ma pan pod poduszką nóż. Proszę go nie dotykać. Przepraszam, ale jeśli pan to zrobi, zanim się wszystko wyjaśni... proszę o trochę cierpliwości. Puść ją, Gueng. - Całą uwagę skupiał na mężczyźnie. Kątem oka dostrzegł niewyraźny zarys jej twarzy, rozrzucone w nieładzie długie włosy, które prawie ją zakrywały. Schowała się za ogromnymi plecami męża, owijając ciaśniej ciepłą koszulą nocną z długimi rękawami. Ross stał tyłem do światła; nie widział jej wyraźnie, ale nawet w ciemnościach dostrzegł nienawiść w jej spojrzeniu. - Przepraszam za to, że przybyliśmy w nocy jak złodzieje. Przepraszam - powiedział pod jej adresem. Nie odpowiedziała. Powtórzył przeprosiny w farsi. Nadal nie odpowiadała. - Proszę przeprosić w moim imieniu żonę. - Ona zna angielski. Czego, do cholery, chcecie? - Teraz, gdy Azadeh była względnie bezpieczna, Erikki poczuł się trochę pewniej, nadal jednak pamiętał o obecności drugiego mężczyzny z zakrzywionym nożem