Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

— W takim razie — powiedziała ostro — potrzebuję faktów. Jaką dokładnie korzyść czerpie Hiperbaza z tych zmodyfikowanych robotów? Co zadecydowało, że stały się potrzebne, generale? Kallner zmarszczył czoło i pogładził je. — Mieliśmy kłopoty z naszymi poprzednimi robotami. Widzi pani, nasi ludzie mają często do czynienia z promieniowaniem przenikliwym. To niebezpieczne, oczywiście, ale podjęto niezbędne środki ostrożności. Od chwili rozpoczęcia prac zdarzyły się tylko dwa wypadki i żaden z nich nie był śmiertelny. Ale tego nie dawało się wytłumaczyć zwykłemu robotowi. Pierwsze Prawo mówi — przytoczę — „Żaden robot nie może wyrządzić krzywdy istocie ludzkiej lub poprzez bezczynność pozwolić, aby stalą jej się krzywda”. To sprawa podstawowa, doktor Calvin. Kiedy zachodziła konieczność, aby jeden z naszych ludzi wystawił się na jakiś czas na działanie umiarkowanego pola promieni gamma, pola które nie wywołałoby żadnych skutków fizjologicznych, najbliższy robot rzucał się do niego i wciągał go z powrotem. Jeśli pole było rzeczywiście bardzo słabe, robotowi udawało się to i nie można było kontynuować prac, dopóki nie usunięto wszystkich robotów. Jeśli pole było trochę silniejsze, robot nigdy nie docierał do pracującego w jego obrębie technika, gdyż jego mózg pozytronowy doznawał zapaści pod wpływem promieniowania gamma — i wtedy mieliśmy o jednego kosztownego i trudnego do zastąpienia robota mniej. Próbowaliśmy im to wyperswadować. One zaś argumentowały, że człowiek znajdujący się w polu promieni gamma naraża swoje życie i nie ma znaczenia, że może tam bezpiecznie przebywać przez pół godziny. Przypuśćmy, mówiły, że zapomniałby o grożącym mu niebezpieczeństwie i pozostał tam przez godzinę. Nie mogły ryzykować. Zwróciliśmy im uwagę, że to one ryzykują swoim życiem. Ale instynkt samozachowawczy jest dopiero Trzecim Prawem Robotyki i ważniejsze od niego było Pierwsze Prawo — dotyczące bezpieczeństwa człowieka. Wydaliśmy im rozkazy. Ściśle i surowo rozkazaliśmy im trzymać się z dala od pól promieni gamma. Ale posłuszeństwo jest dopiero Drugim Prawem Robotyki — więc znów ważniejsze od niego było Pierwsze Prawo. Tak więc, doktor Calvin, musieliśmy albo obyć się bez robotów, albo coś zrobić z Pierwszym Prawem i wybraliśmy to drugie rozwiązanie. — Nie mogę uwierzyć — powiedziała doktor Calvin — że odkryto możliwość usunięcia Pierwszego Prawa. — Nie usunięto go, tylko zmodyfikowano — wyjaśnił Kallner. — Skonstruowano takie mózgi pozytronowe, które zawierały tylko aspekt pozytywny prawa, brzmiący następująco: „Żaden robot nie może wyrządzić krzywdy istocie ludzkiej”. To wszystko. Zmodyfikowane roboty nie czują się w obowiązku zapobiegać krzywdzie dziejącej się człowiekowi wskutek czynnika zewnętrznego, takiego jak promienie gamma. Czy wyjaśniam sprawę poprawnie, doktorze Bogert? — Najzupełniej — przytaknął matematyk. — I to jest jedyna różnica między waszymi robotami i zwykłym modelem NS–2? Jedyna różnica? Peter? — Jedyna różnica, Susan. Wstała i powiedziała zdecydowanie: — Teraz zamierzam się przespać, a mniej więcej za osiem godzin chcę rozmawiać z osobą, która widziała robota jako ostatnia. I od tej chwili, generale Kallner, jeśli w ogóle mam wziąć na siebie jakąś odpowiedzialność za wydarzenia, chcę pełnej i niekwestionowanej kontroli nad tym dochodzeniem. Z wyjątkiem dwóch godzin męczącego letargu Susan Calvin nie zaznała tej nocy snu. Przy drzwiach pokoju Bogerta pojawiła się o godzinie 7:00 czasu lokalnego; on także był już na nogach. Przyjął ją ubrany w szlafrok, którego nie zapomniał ze sobą zabrać. Kiedy weszła, odłożył nożyczki do paznokci. — Spodziewałem się ciebie — powiedział łagodnie. — Przypuszczam, że od tego wszystkiego robi ci się niedobrze. — Tak. — No cóż, przykro mi. Nie dało się temu zapobiec. Kiedy z Hiperbazy nadeszło do nas wezwanie, wiedziałem, że coś się musiało stać ze zmodyfikowanymi Nestorami. Ale cóż było robić? Nie mogłem ci wyjawić sprawy podczas podróży, tak jak bym tego chciał, ponieważ musiałem suę upewnić. Sprawa modyfikacji jest ściśle tajna. — Powinnam wiedzieć — wymamrotała pani psycholog. — Korporacja nie miała prawa modyfikować w ten sposób mózgów pozytronowych bez zgody psychologa. Bogert uniósł brwi i westchnął. — Bądź rozsądna, Susan. Nie mogłaś na nich wpłynąć. W tej sprawie rząd musiał postawić na swoim. Bardzo im zależy na napędzie hiperatomowym, a fizycy eterowi mogą nad nim pracować, pod warunkiem że roboty nie będą im w tym przeszkadzać. Konieczna była modyfikacja mózgów przeznaczonych do tych prac robotów, nawet jeśli to oznaczało przekręcenie Pierwszego Prawa. Musieliśmy przyznać, że to możliwe z punktu widzenia konstrukcji, a oni złożyli uroczystą przysięgę, że chcą tylko dwanaście sztuk, że będą one wykorzystane tylko w Hiperbazie, że zostaną unicestwione z chwilą zakończenia prac i że zostaną podjęte wszelkie środki ostrożności. No, i nalegali na zachowanie tajemnicy — tak wygląda sytuacja. — Złożyłabym rezygnację — powiedziała doktor Calvin przez zęby. — To by nic nie dało. Rząd zaoferował przedsiębiorstwu fortunę i zagroził wprowadzeniem ustawodawstwa antyrobotowego w wypadku odmowy. Wtedy mieliśmy nóż na gardle i teraz też go mamy. Jeśli będą jakieś przecieki, mogłoby to zaszkodzić Kallnerowi i rządowi, ale o wiele bardziej zaszkodziłoby to naszej korporacji. Pani psycholog zapatrzyła się na niego. — Peter, czy nie zdajesz sobie sprawy z tego, co to wszystko oznacza? Czy nie rozumiesz, co oznacza usunięcie Pierwszego Prawa? To nie tylko sprawa zachowania tajemnicy