Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- ZmiaB si ze mnie! Ze mnie! Jeste[my maB|eDstwem od trzydziestu lat, a on powiedziaB, |e jestem 274 gBupia. Co jest gBupiego w zatrzymaniu kogo[, kto potrafi zarabia dla ciebie pienidze, ja si pytam? - PróbowaBam wytBumaczy to Hughowi. - A on nie sBuchaB, prawda? M|czyzni za nic maj logik. Tylko ta bezsensowna mieszanina lojalno[ci i poczucia wBasnej wa|no[ci. I jeszcze twierdz, |e to my nie potrafimy trzezwo my[le! Edlyn u[wiadomiBa sobie, |e z ka|dym usByszanym z jej ust sBowem lubi Ned coraz bardziej. - MusiaBam uciec si do kobiecych sztuczek, by zgodziB si was zatrzyma! - Och, milady! - Neda chwyciBa j za rk. - Dzikuj ci za to. Nie wiem, co by[my zrobili, gdyby[ nam nie pomogBa. UcaBowaBam jego but, ale dobrze wiem, komu powinnam dzikowa. Nigdy ci nie zawiedziemy, przysigam! - Wiem o tym. - Edlyn odwzajemniBa u[cisk. -Cho Hugh martwi si, |e mo|ecie odczuwa jakie[ resztki lojalno[ci wobec Edmunda Pembridge'a. Zwa|ywszy, w jaki sposób Hugh wyra|aB si o Pembridge'u, Edlyn obawiaBa si o wBasne bezpieczeDstwo, gdyby kiedykolwiek wyszBo na jaw, |e go znaBa. Dlaczego skBamaBa, kiedy zapytaB j, czy Edmund odwiedzaB Robina? Tak Batwo byBoby wówczas przytakn. Lecz wtedy Hugh zaczBby j wypytywa i musiaBaby wyzna, |e jej poprzedni m| uwa|aB Pembridge'a za swego najbli|szego przyjaciela. Najbli|szego przyjaciela i, gdyby do tego dopu[ciBa, kochanka swojej |ony. Nawet teraz jej umysB wzbraniaB si wspomina atencje Pembridge'a. KomponowaB pie[ni, sBawice jej urod, [piewaB o jej wdziku i, co najgorsze, bez przerwy deklarowaB oddanie dla Robina, nie spuszczajc po|dliwego spojrzenia z jego |ony. Pembridge, pomy[laBa, |yB pod presj sprzecznych emocji. KochaB j i kochaB Robina. Cho |ywiB gBboki 275 szacunek do Edlyn za to, |e pozostaBa wierna m|owi, pokpiwaB sobie z niej za ka|dym razem, gdy Robin braB now kochank. PragnB, by padBa mu w ramiona, cho wiedziaB, |e bdzie ni pogardzaB za to, i| zdradziBa Robina. - Pembridge - powiedziaBa Neda z nagan w gBosie i Edlyn drgnBa gwaBtownie, zaskoczona - dbaB tylko o wBasn korzy[. Nawet mu w gBowie nie postaBo, by zastanowi si, jaki los spotka jego ludzi, je[li przyBczy si do Simona de Montforta, a ten przegra. - Simon de Montfort jeszcze nie przegraB. Zwiadomo[, i| przerwa w walkach jest tylko chwilowa, drczyBa Edlyn niczym bolcy zb. - Chodz plotki, |e poparcie dla niego w[ród baronów sBabnie - powiedziaBa Neda, kiwajc mdrze gBow. - Mimo to trzeba go definitywnie pokona - odparBa Edlyn. Lecz w tym celu Hugh bdzie znów musiaB wróci na pole bitwy, zostawiajc j, by niepokoiBa si o niego i pBakaBa. Tylko |e obiecaBa sobie, i| nie pokocha Hugha. Nigdy wicej nie spojrzy w lusterko i nie zobaczy, |e jej spojrzenie lodowacieje z powodu zBych przeczu. Jak dotd, nie zBamaBa obietnicy. Ale czy na pewno? - Jednak Pembridge ju| straciB zamek i ta strata z pewno[ci si na nim odbije. To lenno stanowiBo gBówne zródBo jego dochodów, spodziewaBam si wic, |e jako[ nas zabezpieczy. Ciekawo[ skBoniBa Edlyn, by zapytaBa: - Nie o|eniB si w cigu tego roku? - Nie. TwierdziB, |e nie chce si |eni, chocia| folgowaB sobie, gdzie tylko mógB. - Jego obowizkiem byBo o|eni si i przedBu|y ród