Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Ten Malleus, na przyk³ad, jest g³ównie naszego autorstwa. Mojego i Astarota. - Mo¿e jeszcze podpisaliœmy siê pod tekstem z imienia? - pyta z niedowierzaniem hrabia, mieszaj¹c nalewkê ogonem. - Oczywiœcie, ¿e nie. Pseudonimami, jak zwykle. Wystêpujemy jako Kramer i Sprenger. - Brzmi jak nazwa spó³ki - krzywi siê wujek A. - To tacy dwaj dominikanie - wyjaœnia wujek B. - Piêknie! - Wujaszek Astarot upija ³yczek peyotl sil¹c siê na wytwornoœæ. Zachwyca go zagadka autorstwa. To kiedy publikujemy? - zaciekawia siê po chwili. - Dopiero w 1486 - gasi go Belzebub. Wujaszek Astarot, który cierpi na zgni³y oddech, ale za to nie cierpi historii, traci wszelkie zainteresowanie. - Jest jeszcze inny kawa³ek, który te¿ mi siê podoba³ - zaznacza. - Ten, w którym nasza Panna Wenus sprawdza³a czy nasza córeczka z³otnika to naprawdê dziewica. - Spe³ni³em tylko swój obowi¹zek - mruczy mój tata, zas³aniaj¹c malowane oblicze d³oni¹. - Zakonnica by³a z ciebie przeœliczna - chwali go wujek A. Mój tatuœ ucina te pogwarki:Wierzcie mi, wszystko to jest kwesti¹ w³adzy nad innymi. Nie mo¿na dopuœciæ, ¿eby mój ojciec wtr¹ca³ siê we wszystko. Dlatego umyœlnie zadba³em, ¿eby dziewczyna uda³a siê prosto do klasztoru Gorej¹cego Serca. - Uwierzy³eœ w s³owa Lucifuge Rofocale? - pyta go wujek B.Lucifuge Rofocale to najwiêkszy autorytet w kwestii dziewic - zapewnia go tata. A my mo¿e nie? - Wujaszek Astarot nalewa sobie jeszcze peyotlówki, ot, na palec, i mruczy: - Autor, autorstwo, autorytet. Ciekawe sprawy. Œwiat jest nasz¹ ksiêg¹. Mój tatuœ oblizuje czarne wargi. Jego jêzor przypomina penis. 24 Chwileczkê. Wyjaœnijmy sobie pewne sprawy. Orkiestra stop. 81 Mój rodziciel w niewieœcim przebraniu dopuszcza³ siê czynów lubie¿nych z moj¹ mam¹, podczas gdy mój wujek patrzy³ na nas, wcieliwszy siê w postaæ zakonnika. Aha. Wszystko jasne. Co dalej? 25 Mój tatuœ, cesarz Lucyfer, oblizuje czarne wargi. Jego jêzor przypomina penis. - Snów to ja nie lubiê - powtarza. - W snach poczynaj¹ siê obowi¹zki. - Ale sk¹d siê przypl¹ta³ ten sen? - dziwi siê Astarot. - Mnich wam zasn¹³. - W³aœnie. Dlaczego... - cedzi wujaszek Astarot, d³ubi¹c sobie w zêbach - dlaczego mnich zasn¹³? Jak to siê sta³o, ¿e zasn¹³? - Obawiam siê, ¿e to przeze mnie - znów wtr¹ca Belzebub. - To ja mu pozwoli³em zasn¹æ. - Tego nie by³o w programie - mierzy go spojrzeniem wujek A. - Pob³¹dzi³em myœlami - wyjaœnia wujek B. - Przesta³em siê skupiaæ, i macie. Mój tata wije siê straszliwie. - Za bardzo ciê zajê³a ¿¹dza do tej dziewczynki. - Najpierw kaza³eœ mu bredziæ o kutasach w jakichœ pud³ach do robótek... - krzywi siê wujek A. - Ale¿ sproœna maciora! Strasznie mi siê podoba³ ten kawa³ek... - Zamyœla siê i przyk³ada usta do drugiej strony kielicha. - S³uchajcie! - o¿ywia siê. - Czy ja wam ju¿ opowiada³em historiê o Sir Gawainie i Numerku z Rêkawem? - Jam jest okiem Bo¿ym - mamrocze mój tatuœ, podnosz¹c siê z nocnika. - Ja przychodzê z badania ziemi i wêdrówki po niej. Hrabiemu Astarotowi przypada obowi¹zek wytarcia szatañskiego zada r¹bkiem paliusza. - Alleluja! - syczy mój tatuœ. - Co siê sta³o? - Bola³o! - Czemu? Paliusz na oko pierwszorzêdny - zauwa¿a mój wujaszek A. - Rêkodzie³o nowicjuszek Œwiêtej Franciszki z Rzymu? - Aha. - Dwa baranki? - A jak¿e. - B³ogos³awiony w koœciele Œwiêtej Agnieszki w dniu jej œwiêta? - Uhu. Mój tatuœ krzywi twarz z bólu. - Ech! Papie¿ musia³ chyba bujaæ myœlami w ob³okach^ kiedy b³ogos³awi³ ten paliusz. - S³uchajcie, wiêc ten Numerek z Rêkawem... - Daruj sobie numerki z rêkawem - fuka tatuœ. - Wystarczy! Czujê siê wytarty! Z p³on¹cym trzecim okiem spogl¹da, jak mój wujaszek Belzebub oskubuje b³oniaste skrzyde³ka z tu³owia muchy plujki. Potem jeszcze raz syczy: - Po¿¹da³eœ tej ma³ej, wiêc nie krêæ! - Wygl¹da³a nader zachêcaj¹co - przyznaje ksi¹¿ê. - A ju¿ ten sposób, w jaki wymawia³a "p" w "dopóty nadziei"! - Jak to? - No, wiecie, to, jak sk³ada³a wargi w ciup, wymawiaj¹c to "p"... Wujaszek Astarot przygl¹da siê uwa¿nie wyka³aczce. - Myœla³by kto - burczy - ¿e mo¿na powiedzieæ "dopóty" na inne sposoby, bez sk³adania warg na "p". - Chodzi mi o s³odycz tego dŸwiêku, nie o to, ¿e w ogóle wybrzmia³ - brnie ksi¹¿ê Belzebub. Mój tatuœ Lucyfer prê¿y siê i prostuje na ca³¹ wysokoœæ. Co za tym idzie, wydaje siê doœæ wysoki. - Teraz siê nam w to wszystko wkradnie wolna wola! syczy. Wujaszek A. krzywi siê i siêga po kielich z peyotlówk¹. - A ja tak nienawidzê wolnej woli - jêczy. - Za nic nie mogê z³apaæ, na czym polega ca³a ta wolna wola. Nie kumam ani w z¹b. To przez ciebie! - odwraca siê do ksiêcia. - To ty pozwoli³eœ staremu pierdole zasn¹æ! Ciekawe, co ciê tak zajê³o? 83 - Ju¿ ci powiedzia³em... - Nie "cipo" tylko "pizdo"! O tym siê tak rozmarzy³eœ! Mój tata wtr¹ca siê w ich spór: - Istniej¹ sposoby, ¿eby sobie radziæ z takimi potkniêciami. Uczciwie mówi¹c, sam siê znalaz³em w podobnej sytuacji, kiedy dziewcz¹tko zaczyna³o siê rozbieraæ. - Chcesz nam wmówiæ, ¿e coœ ciê podnieci³o? - pyta z niedowierzaniem mój wujaszek A. - Wprost przeciwnie - odpowiada tata. - Zaka³apuæka³em siê, i tyle. Wizja tego, co mnie czeka, przyprawi³a mnie o taki rozstrój ¿o³¹dka, ¿e mówiê wam