Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Lekcja była prowadzona dalej, obserwator usiadł na końcu i przyglądał się jej pracy. Po dzwonku mężczyzna podszedł do nas i zaczął rozmowę. - Dlaczego ona tak się na was uwzięła? - spytał. - Takie praktyki prowadzone są w tej szkole. Nie widział Pan, co było wcześniej, zanim Pan przyjechał. Jeżeli ktoś jest niewygodny to po prostu usuwa się go, tak robiono z nami. Wyszliśmy zanim cokolwiek powiedział. Nie chcieliśmy zaczynać wszystkiego od nowa, osiągnęliśmy swój cel i to nam wystarczyło. Następnego dnia, ku naszemu zdziwieniu, obserwator znów zaczepił nas. - Mogę z wami porozmawiać? - spytał uprzejmie - Przeglądałem wasze stopnie z kilku lat i od jakiegoś miesiąca zauważyłem coś dziwnego. Dostajecie same jedynki, tak jak i wczoraj byście dostali, gdybym nie zainterweniował. Możecie mi to wszystko jakoś wytłumaczyć. Popatrzyliśmy na siebie szukając odpowiedzi. Dlaczego kogoś obchodziło to, co się tu działo? Czasem lepiej jest nie widzieć i tak robi większość ludzi. On od razu wydawał mi się inny. Pełnił jakąś misję wiadomą tylko jemu i chciał nas w nią zaangażować. - To liceum stworzone jest dla bogatych dzieciaków, którzy są grzeczni i przynoszą chwałę oraz chlubę tej placówce - zacząłem. - My nigdy nie należeliśmy do żadnej z tych grup. Chodzimy swoimi ścieżkami, a to nie podoba się wielu osobom. Niedawno byliśmy oskarżeni o pobicie ucznia, od tamtego czasu większość nauczycieli ma do nas taki stosunek jak Pan zobaczył wczoraj. Nie wiemy czy nasze przestępstwo było aż tak karygodne by chcieć nas zniszczyć, ale oni próbują tego dokonać. Uczymy się dobrze, to jednak nie ma znaczenia, w ich świadomości jesteśmy przestępcami. Czy nadal chce Pan nam pomóc? - spytałem, nie oczekując żadnej odpowiedzi. Odwróciłem się do chłopaków i ponownie zacząłem z nimi rozmawiać. - Źle postawiliście pytanie. Lepiej zapytajcie siebie czy chcecie by wam pomóc. Ja jestem tutaj tylko po to by obserwować i oddać na koniec raport. Nic mnie nie obchodzi wasza historia czy zawiniliście czy nie, ale jeżeli zwrócicie się do mnie na pewno uczynię wszystko, co w mojej mocy, by dojść do prawdy. Może rzeczywiście nie chcieliśmy by ktoś się nad nami litował. Eyliśmy niczym nie skrępowani, każdy sukces i porażkę zawdzięczaliśmy sobie i tylko sobie. Byliśmy buntownikami i buntowaliśmy się, byliśmy wojownikami i walczyliśmy, ale nigdy, ale to nigdy nie byliśmy nieudacznikami. - Nie potrzebujemy niczyjej pomocy. Dziękujemy za Pana zainteresowanie, ale może być już tylko gorzej niż jest - odpowiedziałem kończąc rozmowę. Czy nie potrzebowaliśmy pomocy? Wydaje się, że czasem kiedy mówiliśmy nie, mieliśmy na myśli zupełnie coś innego. Potrzebowaliśmy pomocy, ktoś chciał nam pomóc, ale byliśmy zbyt dumni, zawsze zbyt opuszczeni by móc uwierzyć, że komuś na tych czterech duszach może zależeć. Uciekaliśmy w nasz nieznany nikomu świat, odcinając się od wszystkich ważnych spraw, pozostawiając zawsze obojętnym na los, czekaliśmy aż przyjdzie nowy lepszy czas. Mówiłem pomóż, ty nic nie odpowiedziałeś, mówiłem zmień, ty nic nie zmieniałeś, więc czemu teraz gdy nie prosiłem chciałeś mi to wszystko dać? - Może obecnie tak uważacie, ale na wszelki wypadek zostawię wam mój numer telefonu. Gdybyście zdecydowali się zmienić swoją sytuację jestem w stanie zrobić wszystko dla prawdy, bo tylko ona pozwala na sprawiedliwość. Wziąłem wizytówkę do ręki i rzuciłem na nią okiem. - Dziękujemy, ale myślę, że nie skorzystamy - powiedziałem podnosząc wzrok na niego. - Mam nadzieję, że wam się wszystko ułoży. Do widzenia - zakończył rozmowę i odszedł w górę korytarza. Obserwator był w szkole jeszcze przez tydzień. Robił notatki, spacerował korytarzami, ale na nas nie zwracał więcej uwagi. Mimo to zauważyliśmy zmiany, które przeniosły nas niemalże do punktu wyjścia. Nauczyciele nie patrzyli tak jak dawniej, nie zaniżali naszych ocen. Może to czas, który nieustannie płynie spowodował te zmiany, a może to on miał taki wpływ, nie wiedzieliśmy tego, ale faktem było, że sytuacj a wróciła do normy, prawie. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie biologia. Ta stara kobieta nie potrafiła nam wybaczyć, a za to jak była upokorzona przed całą klasą mściła się z jeszcze większą zaciekłością. Lekcje biologii stały się schematyczne. Odpytywania, kartkówki i klasówki przynosiły zawsze ten sam rezultat. Niezaliczone. Myśleliśmy, że chociaż forma pisemna będzie dowodem na naszą wiedzę, ale na każdej pisało tylko „praca nieczytelna”. Z innych przedmiotów poprawialiśmy się z lekcji na lekcję, półrocze zbliżało się wielkimi krokami, a do matury zostało niecałe pięć miesięcy. Ten trudny okres przyniósł ze sobą wiele wątpliwości. Czy uda się zdać, co potem, ile jeszcze będziemy musieli się martwić? Czasem myślałem, że nie potrzebuję tego. Edukacja... mogę żyć bez niej. Cóż daje nam szkoła? Wiedzę książkową, wiedzę niepraktyczną, wiedzę, do której zawsze mogę sięgnąć na moją półkę. Chciałem czegoś więcej, by ktoś nauczył mnie żyć, chciałem odróżniać dobro od zła, ale może tego nikt nie potrafi. W zamian dostawaliśmy lekcje nienawiści, segregacji, uczyliśmy się jak poniżać, chyba mówię zbyt ogólnie, ale tak jest łatwiej, łatwiej jest zobaczyć zło, łatwiej jest je karcić niż nauczyć dobra