Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

— Uczcie się wojować — tłumaczył młodym ochotnikom. — To już niedługo potrwa. Oczyścimy kraj, zaczniecie się uczyć nowego życia, spokojnego. Jednakże wróg tak łatwo nie ustępował. Rozbite bandy basmaczy czmychały za granicę, do Afganistanu, po czym przeszkolone, uzbrojone w nowoczesną broń angielską, często z białogwardyjskimi instruktorami, powracały na ziemie radzieckie. Mijały długie miesiące, a boje z basmaczami trwały nadal. W ciągu tych lat nowych doświadczeń Abdułła Na-bijew zmężniał i wydoroślał, został wybrany członkiem Komitetu Centralnego Komsomołu Uzbekistanu. Nadal organizował młodzież, pomagał zakładać szkoły w kisz-łakach, w których nowe życie najczęściej zaczynało się od ciepłej strawy i elementarza, i po dawnemu tropił bandytów. Terenem jego działalności była już nie tylko Kotlina Fergańska. Spieszył wszędzie tam, gdzie mógł być potrzebny. Zimą, u schyłku 1925 roku przybył z oddziałem czerwonej kawalerii na kraniec republiki, do Ter-mezu. Stąd miał wyruszyć z wyprawą do Bajsunu. Okolice Bajsunu, wówczas sporego kiszłaku leżącego głęboko1 w górach, należały do najniebezpieczniejszych. Od początku wojny domowej w Uzbekistanie usiane były kryjówkami basmaczy. Brak dróg, a często i ścieżek, niedostępne skały, liczne wąwozy i jaskinie sprzyjały bezprawiu, które panowało tu jeszcze w 1925 roku. Po kilku dniach pobytu w Termezie, kiedy oddział 210 czerwonoarmistów pogonił śladem bandytów, Abdułła zdecydował się pojechać do Szirabadu. Stamtąd wyruszył w dalszą drogę przebrany za dechkanina. Po powrocie kawaleria miała podążyć za nim. Tymczasem przywódcy dwóch band: Salam Kalta i Rachmanberdy urządzili na południe od Bajsunu zasadzkę na czerwonoarmistów. Liczyli, że wspólnymi siłami uda się im rozgromić cały oddział czerwonych. Nie przeczuwającemu katastrofy, wierzącemu w swą s/.częśliwą gwiazdę Abdulle Nabijewowi towarzyszyło zaledwie kilka osób. Miejscowy chłopak jako przewodnik, doświadczony towarzysz Sibiriakow, dwóch kom-¦ niiolców, energiczny, ruchliwy jak żywe srebro Sja-: kin i powolny, działający zwykle z rozwagą Utkin. W pewnej chwili, już niedaleko' osiedla, na ścieżkę wyskoczyli z wrzaskiem basmacze. Zatrzymali wędrowców. Sjaskin zdążył wyszarpnąć rewolwer z kabury, dla niepoznaki ukrytej pod wiązką chrustu. Wystrzelił dwukrotnie. Dwóch bandytów zwaliło się na ziemię, •zanim arkan ciśnięty wprawną ręką omotał mu szyję i wyrwał z siodła. Utkin usiłował przedrzeć się przez kordon zbrojnych, ale padł pod uderzeniami szabel. Umknął jedynie przewodnik. Pojmanych bito i torturowano-. Szczególnie wyrafinowanym męczarniom poddano Abdułłę Nabijewa. Najwidoczniej imię działacza komsomolskiego i przywódcy młodzieży uzbeckiej było bandytom dobrze znane. Nic dziwnego, w tamtych czasach basmacze mieli jeszcze jwój wywiad: mułłowie, bajowie, kupcy donosili im 0 wszystkim, co mogłoby przyczynić się do osłabienia nowej władzy. Abdułła bez słowa zniósł straszliwe tortury. Nie Ujawnił rozmieszczenia i liczebności oddziałów czerwonych, nie zdradził planów operacyjnych na najbliższe dni. 211 — Nic z niego nie wydusimy. Stracił przytomność. A na nas już najwyższa pora. Baranie głowy, niepotrzebnie pozwoliliście uciec chłopakowi. Szczeniak w każdej chwili może sprowadzić czerwonych askie-rów. Kończ z nim — Salam Kalta skinął na swego zastępcę. Muchamed doskoczył do leżącego^. Uniósł w górę zakrzywioną szablę. Jednym cięciem odrąbał mu głowę. Tak zginął Abdułła Nabijew, sławny komsomolec Uzbekistanu. NIE TYLKO SARIMSOK-CHAN Sędziwi aksakałowie powiadają, że pewnego dnia do Karszi, miasta leżącego na odwiecznym szlaku karawan wiodących z Samarkandy i Buchary do Afganistanu i dalej, do Indii, przyjechał nowy namiestnik emira wraz ze swą świtą. Rzadko zdarza się oglądać dostojnika bez reprezentacyjnego brzucha, nowo przybyły bił jednakże wszelkie rekordy. Wyglądał niczym sułtan obżartuchów całego świata. Łeb miał jak kocioł do warzenia płowu, a brzuch sterczący pod złocistym chałatem przypominał przedgórza Tien-szanu. O ni-<'zym innym ów grubas myśleć nie potrafił, jeno żarcie było mu w głowie. Zupełnie jakby zamiast czaszki dźwigał na szyi dodatkowy żołądek. Zaraz pierwszego dnia urzędowania namiestnik wezwał przed swe oblicze co ważniejszych mieszkańców grodu i polecił im sporządzić spis wszystkich potraw, jakie znali oni, ich rodzice oraz rodzice ich rodziców. Także Hodży Nasreddina, który w owym czasie za- ;pował w pracy chorego przyjaciela, sędziego-, nie ominęło' dostojne' polecenie. Hodża zrozumiał od razu, iż grubasowi można zaimponować jedynie czymś, czego jeszcze w życiu nie próbował. Wymyślił więc nowe jadło. I dobrze się stało', bo już po dwóch dniach przy-i kolej na mędrca. W godzinach popołudniowych straże przywiodły go do salrprzyjęć. 213 — Cóż mi powiesz, człowieku zastępujący kadie-go? — spadło pytanie z olbrzymiego' stosu poduszek. — Niechaj Allach zachowa cię w wielkim zdrowiu, prawico emira — odpowiedział spokojnie Hodża Nas-reddin pochylając z szacunkiem głowę